czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 5

- Harry, nie rób tego!- pisnęłam.
- Masz coś za coś!  Było nie wskakiwać do jeziora w mojej koszuli.- odpowiedział i rzucił mnie do lodowatego jeziora.
- Zabiję cię jak się przeziębię! Będziesz płacić za mój pogrzeb jak dostanę zapalenia płuc i umrę! I będziesz miał mnie na sumieniu!- wykrzyknęłam i ochlapałam go wodą. Geniusz się poślizgnął i wpadł do wody obok mnie.
Gdy się wynurzył popchnęłam go w pierś i się przewrócił.
- Ze mną się nie zadziera, Styles!- wykrzyknęłam, a za moim plecami ktoś wpadł do wody. I ochlapał mnie.
- Ha! Skok za dziesięć punktów!- krzyknął Niall.
- Przy mnie wymiękasz!- odpowiedziała mu Jessica i weszła na pomost, ociekając wodą.
- Czemu tak sądzisz?!- zapytał.
- BECOUSE I'M PER-FECT!- poruszyła charakterystycznie dłonią i wskoczyła na bombę, oblewając mnie, Nialla i Harry'ego.
- Macie zamiar się przeziębić?!- krzyknął w naszą stronę Liam.
- Daddy!- wykrzyknął uradowany Harry- Wróciłeś!
- Byłem tu cały czas.- odpowiedział mu Liam, wchodząc na pomost.
- Ciałem, nie duchem.- wtrącił się Horan.
Podeszłam do pomostu i wyciągnęłam rękę w stronę Liama, żeby mi pomógł wyjść.
Wziął mnie za ręką, a gdy mocno mnie chwycił, skorzystałam z tego, że pochylał się nade mną i wciągnęłam go do wody, uskakując w ostatniej chwili,  by nie wylądował na mnie.
- Ty! Mała!- złapał mnie za rękę, gdy uciekałam w stronę brzegu.
- Aaaaaaaaaaa!- wydarłam się- Harry! Ratuj!
Liam złapał mnie i rzucił na głęboką wodę.A tu niespodzianka. Umiem pływać!
- I co?! Łyso ci?!- wynurzyłam się i zaczęłam płynąć w stronę środka jeziora.  Była tam mała, porośnięta trawami, kamienista wysepka.
Wskoczyłam na nią i się roześmiałam na widok ich zszokowanych min, zwłaszcza, że Jess zaczęła do mnie płynąć.
- Umiemy pływać!- krzyknęłam do nich, gdy ciemna blondynka wynurzyła się tuż obok mnie.
- Chcecie nas z powrotem to tu przypłyńcie!- dodała.
 Niall rzucił się pierwszy, a zaraz za nim Harry. Jednak Harry najwyraźniej pływa lepiej od Horana, bo wyprzedził go po chwili i pierwszy dopłynął do nas.
Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, by pomóc mu wejść, ale on wciągnął mnie do wody.
- Porywam ją, Jess!- krzyknął do mojej przyjaciółki, obejmując mnie ramionami, a ja energicznie machałam nogami w wodzie, bo nie wyczuwałam dna.
- A zabieraj ją sobie!- odpowiedziała, a Niall usiadł na skałce obok niej i przechylił głowę na prawą stronę, a lewą ręką uderzał w lewe ucho.
- Cholerna... woda... w uchu...- jęknął.
- Płyniemy, co? Czy mam cię podholować?- zapytał mnie Harry, ustami prawie dotykając mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz, ale równie dobrze mogło być mi zimno, więc Harry jakoś specjalnie nie zareagował, tylko puścił mnie i pozwolił płynąć.
Nabrałam powietrza w płuca i zanurzyłam się, ale pod wodą przypomniałam sobie o czymś. Mam na oczach soczewki, a jeśli je teraz otworzę to mi uciekną wraz z wodą. Wypłynęłam na powierzchnię i otworzyłam oczy. Nie wypłynęły mi soczewki, ale do ciała przylepiła się bluzka, a wraz z nią stanik. Czułam jak całe nasiąknięte wodą ubranie przylepia mi się do ciała i wczepia w nie, a gdy nastąpił drobny ruch wody, bluzka wydęła się i znów przyczepiła się do brzucha.
- Wszystko dobrze?- Harry zatrzymał się przy mnie.
Spojrzałam w stronę brzegu. Widziałam go bez zastrzeżeń.
- Przypomniałam sobie, że mam szkła kontaktowe.- wyjaśniłam.
- Może będę płynąć obok ciebie?- zapytał.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jak za mną nadążysz.- odpowiedziałam i "rzuciłam się" w wodę, by po chwili nie zanurzając się, pięknym, dawno wyćwiczonym do książkowej perfekcji, kraulem popłynąć prosto na brzeg.
- Nieźle pływasz.- powiedział Harry, gdy wyszliśmy na brzeg. Ledwo łapał oddech.
Zaśmiałam się.
- Dużo pływałam.- odpowiedziałam.
Na brzegu stała Amy wraz z Liamem, którzy trzymał ręczniki dla nas. Widząc mnie mokrą od góry do dołu i Harry'ego w identycznym stanie, Amy uniosła do góry brwi i pokręciła głową.
- Jeśli będę musiała z tobą jeździć po lekarzach to dostanie ci się.- powiedziała, zwracając się do mnie.
- Nie będziesz musiała.- wzięłam od Liama ręcznik i otuliłam się nim szczelnie.
- Harry jak ty i Niall stracicie głosy...- zaczął Liam.
- To co?- Harry też otulił się ręcznikiem- Boże, będę śpiewać z playback'u!- przeraził się na pokaz- Nic mi nie będzie, Daddy. Miło, że w końcu się obudziłeś.
Liam spojrzał wymownie w niebo.
Do brzegu dopłynęła tamta dwójka.
- Wygrałam!- krzyknęła Jess.
- Nie prawda, bo ja!- odpowiedział jej Niall.
- Chcesz się przekonać.- pchnęła go do wody i śmiejąc się wybiegła na brzeg.
- No dobra, dzieciaku.- Amy zarzuciła jej na głowę ręcznik- Wycieraj się.
- Tak, mamoooo.- Jessica zdjęła ręcznik z głowy i wywróciła oczami.
Roześmieliśmy się.
- Niall, koniec kąpieli o północy!- krzyknęłam do blondasa.
- Si, seniorita!- zasalutował mi i wpadł do wody.
Roześmieliśmy się.
- Niall, na serio. Wychodź z tej wody.- poprosiła Jess.
Wyszedł i przyjął od niej ręcznik.
- A teraz, coś na rozgrzewkę!- Harry pociągnął mnie za ramię i wszyscy poszliśmy do ogniska. Zayn leżał na ziemi i jęczał coś.
- Co mu zrobiłeś?- zapytał Louisa z wyrzutem Niall.
- Sam spadł.- zachichotał Louis.
- Ta jasne.- Liam wywrócił oczami.
- C-c-c...- Louis patrzył na mnie, próbując sobie przypomnieć moje imię, a jego mina strasznie mnie rozbawiła.
- Charlotte.- podpowiedziałam.
- Właśnie. Charlotte twój telefon dzwonił.- uśmiechnął się.
Mój telefon leżał na skórzanej kurtce, którą położyłam na ławce zanim poszłam pływać. Pod ławką zostawiłam buty, a w nich skarpetki.
Wzięłam do ręki telefon w obudowie z tarczą Kapitana Ameryki i przejechałam po ekranie palcem, odblokowując go.
Na wyświetlaczu ukazało się :
5 nieodebranych połączeń od MAMUŚ
7 nowych wiadomości od MAMUŚ
O jasna, ciężka cholera.
- O Boże.- jęknęłam na ten widok.
- Co się stało?- zapytała Jess, siedząca obok Nialla.
Włosy mi się same rozwiązały, a pod wpływem wody działanie prostownicy minęło i zaczęły mi się skręcać. Nakręciłam jeden na palec, przygryzając dolną wargę - miałam taki tik gdy się denerwowałam.
- Możecie mnie jednak utopić w tym jeziorze.- stwierdziłam, otwierając pierwszą wiadomość.
Roześmieli się.
- Wnioskując po twojej minie dostałaś 10 smsów od mamy.- skomentowała Amy.
- I 5 nieodebranych połączeń.- dodałam, patrząc na nią znad telefonu.

OD: MAMUŚ
Cześć, skarbie. Odbierz jak będziesz mogła.

Następna była bardziej dramaturgiczna.

OD: MAMUŚ
Słonko, żyjesz tam? Oddzwoń jak najszybciej.

OD: MAMUŚ
Co się z tobą dzieje?! Czemu nie odbierasz?! Coś się stało?! Jesteś w szpitalu?! 

OD: MAMUŚ
Charlotte Anico Iwanow, oddzwoń do mnie w tym momencie albo zadzwonię do ojca Amy.

TA KOBIETA JEST NIENORMALNA. Nie dotarłam jeszcze do ostatniego smsa i po prostu do niej zadzwoniłam.
- Sveiki, mama. {Cześć, mamo.}- przywitałam się odruchowo już po litewsku.
- GDZIE TY JESTEŚ!? CZEMU NIE ODBIERASZ?! Z OJCEM TU OD ZMYSŁÓW ODCHODZILIŚMY!!!- ta jasne, tėčiu {tata} pewnie jej powiedział, żeby dała mi spokój, bo gdzieś wyszłam z dziewczynami i nie słyszę telefonu.
- Spokojnie, spokojnie.- powiedziałam- Żyję, nic mi nie jest. Jesteśmy u znajomych.
- JAKICH ZNAJOMYCH?! PEWNIE JACYŚ ĆPUNI ALBO PIJACY!- Boże, zastrzelcie mnie, błaaagam.
- Powiedziała Polka.- skomentowałam. Zrobiłam z dłoni "pistolet" i udałam, że strzelam sobie do otwartej buzi, na co reszta zareagowała śmiechem.
Mama nieco ochłonęła.
- Znacie ich chociaż dobrze?
- Nawet lepiej niż dobrze...- uśmiechnęłam się.
- Weź bez żartów, mów mi tu nazwiska.
- Mamo, sądzę, że bardzo dobrze znasz te nazwiska. Znasz także całą ich rodzinę, daty urodzin, listę chorób, które przeszli w dzieciństwie, najbliższe 192837643728 koncertów...
Mama jęknęła, a ja zachichotałam.
- One Direction?
Boże, ta depresja w jej głosie.
- Tak.
- Czyli mam rozumieć, że postanowiłyście zostać kryminalistkami i porwałyście ich?
Roześmiałam się, a wszyscy spojrzeli na mnie spod uniesionych brwi.
- My mum asked me did we grabbed you. {Moja mama pyta czy was porwałyśmy.}- powiedziałam do chłopaków, a on ryknęli śmiechem.
- Ten ryk śmiechu mam nadzieję rozwiał twoje wątpliwości co do mojego życia kryminalnego.- zażartowałam.
- Tak, tak. Tylko uważajcie na siebie i nie upijcie się, bo nie wiadomo co z wami zrobią.- poprosiła mama.
- Mamo, spokojnie, na pewno nic nam nie zrobią.- uśmiechnęłam sie- Pa. Kocham cię. Pozdrów tam wszystkich.
- Pa skarbie.- odpowiedziała.
Rozłączyłam sie i zdjęłam kurtkę z ławki, opadając na nią koło Harry'ego.
- Coś takiego śmiesznego powiedziałaś na koniec.- powiedział Niall.
- Asi tawke miuyelyea...- łamał sobie język Liam.
Roześmiałam się.
- Aš tave myliu.- poprawiłam go- To po litewsku "kocham cię".
- Jesteś Litwinką?- zapytał Harry.
- W połowie. W połowie też Polką jak dziewczyny.- odpowiedziałam i nałożyłam na stopy skarpetki, chociaż - najchętniej bym chodziła boso - a potem buty.
- Opowiedzcie coś o sobie.- Zayn podniósł głowę i oparł głowę na dłoniach, podczas gdy łokciami zaparł się w ziemię.
- Mała.- powiedziały jednocześnie Jess i Amy, a ja jęknęłam.
- Nie mówicie tak na mnie.- powiedziałam- No dobra. Ja się urodziłam w Wilnie, mój tata to Litwin, moja mama to Polka. Moja mama jest ambasadorem Polski na Litwie, a mój tata to nauczyciel francuskiego, ale mówi biegle też po polsku i po angielsku i podczas jednego spotkania był potrzebny tłumacz, no i tata się załapał. I tak jakoś mama zaszła w ciąże ze mną i... wzięli się pobrali.- uśmiechnęłam się- Jak miałam 5 lat to na świat przyszła największa żyjąca zmora tego świata czyli moja siostra i mój brat, Piekielne Bliźniaki. Co prawda jeździliśmy bardzo często do Polski, zwłaszcza, że mama pochodzi z Suwałk, które są oddalone o 30 km od granicy, ale mimo wszystko tęskniła za krajem, więc jak miałam 15 lat, a potwory 10 to przeprowadziliśmy się do Suwałk, też ze względu na to, że polska edukacja jest o niebo lepsza od litewskiej. Moi rodzice po prostu dojeżdżają codziennie do Wilna czyli 2 godziny w jedną stronę. W maju zdawałyśmy maturę, a ja złożyłam papiery na SLU na dziennikarstwo/kulturoznastwo.- a widząc ich zdziwione miny na widok nazwy kierunku wyjaśniłam- To takie nie wiadomo co - wpływ kulturoznawstwa na dziennikarstwo albo dziennikarstwa na kulturoznawstwo, albo dziennikarstwo w kulturoznawstwie. Takie nie wiadomo co, ale dla mnie. W każdym razie to by było na tyle.- uśmiechnęłam się.
- Ile masz lat?- zapytał Liam.
- 18, w grudniu kończę 19.- uśmiechnęłam się.
- Wybrała sobie idealną datę do urodzenia się.- parsknęła śmiechem Amy.
Spojrzeli na mnie.
- Jestem z Sylwestra i urodziłam się za 10 północ.- wyjaśniłam.
- A co chcesz robić po studiach?- zapytał Harry.
- Najpewniej będę szukać miejsca w zawodzie, ale Bóg wie co ze mną się stanie. Moja mama jest z wykształcenia śpiewaczką operową, a tak na prawdę na stosunki międzynarodowe i potem do ambasady trafiła przypadkiem.- uśmiechnęłam się- Więc kto wie, może zamiast niej trafię do opery.
- Śpiewasz?- zapytał Zayn.
- Eeeee....- zakręciłam na palcu loczek.
- Taaa, chyba znacie odpowiedź.- prychnęła Amy.
- A żeby śpiewać w operach czasem nie trzeba mieć ukończonej jakiejś akademii muzycznej?- zdziwił się Niall.
- Trzeba. Nawet jest to wymagane. Jestem absolwentką Akademii Muzycznej im.Fryderyka Chopina w Warszawie na wydziale śpiewu operowego. I takim drobnym druczkiem mam dopisane na dyplomie w takich tyyycich nawiasach "solowego".- uśmiechnęłam się.
- I masz 18 lat?- spojrzeli na mnie wszyscy na raz.
- W wieku 5 lat zaczęłam chodzić do szkoły muzycznej, potem w drugiej klasie gimnazjum zrobiłam 2 lata i w trzeciej też dwa lata i tak od liceum uczyłam się na muzyku.- wzruszyłam ramionami.
- A wy dziewczyny?- Zayn przeniósł wzrok na Jessicę.
- Urodziłam się w Chicago i tam mieszkałam. Jestem w połowie Amerykanką, w połowie Polką. Od roku mieszkałam w Suwałkach z mamą i młodszą, dwuletnią siostrą Kate. Teraz idę na Londyńską Akademię Sztuk Pięknych na rysunku.- no ta. Jess nie rozpowiadała na prawo i lewo o jej trudnej sytuacji rodzinnej.
Biedactwo.
- Ile masz lat?- zapytał Niall.
- W październiku też skończę 19 lat.- uśmiechnęłam się.
- Oho, mamy dwie osiemnastki na pokładzie, panowie.- Louis dał kuksańca Liamowi.
- Ja jestem majowa, już mam 19 lat.- parsknęła śmiechem Amy.
- I jesteś Brytyjką, jeśli dobrze słyszę po akcencie.- stwierdził Liam.
- A może mam wyuczony akcent, bo mam dobry słuch?- zapytała brunetka.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Next joke please bo w to nie uwierzę.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Cicho bądź, Szkocie.- prychnęła na mnie Amy.
- Szkocie?- Louis zmarszczył brwi.
- Ona masz szkocki akcent, nie słyszysz?- Niall wskazał na mnie.
- Właśnie, dlaczego masz szkocki akcent skoro jesteś pół Litwinką pół Polką?- spytał mnie Harry.
- Bo mam wujka w Szkocji i spędziłam u niego ferie zimowe i wakacje i tak jakoś podłapałam akcent.- wzruszyłam ramionami.
- A ty Amy, brzmisz mi bardzo brytyjsko, wiec wiemy już wszystko.- puścił do niej oczko Niall.
- Bum-tssss...- udał perkusję Harry, a my się rozesmieliśmy.
- To było dobre.- przybiłam mu piątkę.
- Ja jestem z Londynu i mój tata to prawnik Andrew Collins.- odpowiedziała od niechcenia- Jak miałam 10 lat to moi rodzice się rozwiedli no i ja, mama i Charles Głupi Trzeci, czyli mój straszy, ale głupszy brat przeprowadziliśmy się do Polski. Trochę tańczę, trochę jeżdżę na figurówkach. Teraz idę na prawo na uczelni Chloe.- uśmiechnęła się- I nie, nie umiem śpiewać.- uprzedziła pytanie Zayna.
- Nie chcesz usłyszeć jak ona śpiewa, nie chcesz.- powiedziałam do niego bardzo poważnie.
Roześmiał się. Niall wstał i przyniósł każdemu po piwie.
- Może nareszcie będę mógł je wypić.- mruknął Harry, otwierając puszkę. Otworzyłam swoją i upiłam łyk, by napój się nie wylał.
- Powiedźcie dziewczyny, jakiej muzyki słuchacie?- zapytał Liam.
- Oho.
- Wiedziałam.
- Można było się spodziewać tego pytania.
- Za dużo twittera Chloe.
Wystawiłam język do Jess, z którą się drażniłam.
- Twitter jest, nie może być źle.- odpowiedziałam.
- No więc?- drążył temat Li.
- Eeee, wszystkiego poza rapem, disco polo i techno.- odpowiedziałam.
- Nie wiem jak można nie lubić rapu.- skomentowała Amy.
- Nie lubię disco polo i techno. Tylko.- machnęła ręka Jessica- Amy tak samo.
- Chloe, pamiętasz co dzisiaj rano powiedziałaś?- zapytał mnie Niall.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- O zdzieraniu z kotów skóry?- odpowiedziałam pytaniem.
Pokiwał głową i roześmieliśmy się jednocześnie.
- Nie chce wiedzieć dlaczego dostaliście spazmów.- stwierdził Harry.
Odkaszlałam.
- Fanki.- znowu zaczęłam kaszleć jak gruźlik.
- A MÓWIŁAM NIE PAL, TO NIE SŁUCHAŁAŚ!- krzyknęła do mnie Jess, z oczami wielkimi jak talerze.
Roześmiałam się.
- Żartuję sobie, wszystko ze mną dobrze.- odpowiedziałam- To był żart, dzieciaku.
- I kto to mówi, mikrusie.- odpyskowała mi.
- Powiedziałaś "fanki" czy mi się zdawało?- zapytał Harry.
Uśmiechnęłam się.
- Nie zdawało ci się.
- Więc wy trzy....?- uniósł brwi.
- Dedukuj dalej Szerloku.- puściłam do niego oczko.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
- Directionerki? Nie zachowujecie się jak na Directionerki przystało.- Louis mrugnął do mnie.
- Mam zacząć krzyczeć na twój widok, Louis? Uwierz, nie chcesz tego, jestem bardzo, ale to bardzo głośna.- parsknęłam śmiechem- Zresztą swoją godność trzeba mieć.
- Powiedziała ta co prawie się zsikała na widok Bednarka.- prychnęła Amy- Już nie wspominając o tym, że mdlałaś jak oddychał.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- Fangirling.- parsknęła Jess.
- Czemu nie pijesz?- zapytał ją Niall- Nawet nie zapytałem czy pijesz.
- Piję, znaczy z rzadka, ale piję.- uśmiechnęła się miło.
- Czytaj, nie umiem otworzyć sobie puszki.- skomentowała Amy i wzięła od niej jej piwo, swoje trzymając między kolanami- Aj, dzieciaku, aj, dzieciaku.- otworzyła jej puszkę i oddała- Problem?
- Wiesz, że będę je pić przez najbliższą godzinę?- spojrzała spod uniesionej brwi na przyjaciółkę.
- To marnotrawstwo.- mruknął Niall i wyszczerzył się do niej, widząc jej minę.
- To ja może pójdę po gitarę.- wstał i obejrzał się za nią- Gdzie ona jest? Nie mówcie, że Lasair ją zjadła!
Pies podniósł głowę usłyszawszy swoje imię, ale widząc, że nic jej nie wpadnie do pyska położyła się z powrotem w nogach Jess.
- Leży na trawie tam gdzie ją zostawiłeś.- Zayn sięgnął pod ławkę, na której siedział Louis, Liam i Amy i wyciągnął spod niej jego gitarę.
Niall wziął ją i przytulił do siebie. Roześmieliśmy się. Upiłam łyk piwa.
- To co, Niall, nauczyłeś ją grać na gitarze?- wskazałam na Jessicę.
- A żebyś wiedziała.- odpowiedziała.
- Nie uwierzę póki nie zobaczę.- wystawiłam język.
- To zaraz zobaczysz.- wyciągnęła rękę w stronę Nialla, który trzymał gitarę.
- Eee, wiesz co, nie wiem czy świat jest gotowy na twoją zajebistość....- odpowiedział zmieszany. Ta jasne, kłamco. Nie nauczyłeś jej.
- Nie nauczyłeś jej kłamco.- parsknęłam śmiechem- Mówię ci, że ona jest niereformowalna.
Pokazała mi język.
- Jesteś wredna.
- Jestem po prostu bardziej polska od ciebie. Polski są piękne, ale wredne.- rozłożyłam ręce uśmiechając się słodko.
- Każda z was jest piękna na swój sposób.- odpowiedział Niall.
- "Nie ma takiego słowa jak tłuszcz".- wyrecytowałyśmy jednocześnie, wywracając oczami.
- Tak, tak, mamy ten tekst już obcykany. Nie tylko Chloe przesiaduje na Twitterze.- powiedziała Amy.
- Mmmm... Ta jasne.- przeczesał sobie włosy palcami i puścił do niej oczko- To się nazywa fangirling.
- Fangirling to Chloe, która sra w gacie na widok Bednarka.- poprawiła go Amy.
- Ej!- zareagowałam.
Zignorowała mnie.
- To co my robimy to Directiono...cośtam stopień czwarty, nie ma już dla nas nadziei.- uśmiechnęła się słodko- Charlotte masz to na Skope*?- zapytała mnie.
- Być może. Ale podobno sram na widok Bednarka.- odpowiedziałam.
- Ja pierdole. Obraziła się.- jęknęła Amy- Jess, weź dzwoń po Matyldę.
- Myślisz, że Matylda coś pomoże?- spojrzałam na nią z politowaniem.
- Pogadasz sobie z nią po francusku i będzie po problemie.- machnęła na mnie ręką.
- Nie zawsze Matylda pomaga.- odpyskowałam.
- Taa, jasne. Zaraz sama po nią zadzwonię.- wyciągnęła telefon i zaczęła w nim klikać.
- Nie dogadasz się z nią, bo ona po polsku mówi gorzej od Jess.- prychnęłam.
- Ej!- włączyła się Jessica.
- Za późno.- Amy przyłożyła telefon do ucha i przez chwilę milczała, a potem uśmiechnęła się do mnie szeroko, na co prychnęłam.
- Czeeeść, Matylda.- przywitała się po polsku.
Założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na piersi, obserwując ją zmrużonymi oczami.
- Wyglądasz jakbyś chciała ją zabić wzrokiem.- roześmiał się Louis.
- Tak bardzo marzę o tym, by mieć laser w oczach.- westchnęłam.
- A niiic, ta debilka tylko ma problem ze sobą.- odpowiedziała- No wiesz, jak zwykle. Kamil.
Wykonałam facepalm.
- Je vais te tuer! {Zabiję cię!}- odpowiedziałam.
- Mówi, że mnie kocha.- powiedziała Amy.
- Je vais tuer elle! {Zabiję ją!}- jęknęłam.
- I think that you won't stay all your life in prison. {Sądzę, ze nie chcesz spędzić całego życia w więzieniu.}- powiedział do mnie Harry.
- Tu parles français? {Mówisz po francusku?}- zdziwiłam się.
- Not really well. Louis is better speaker, but he is drunk now, so... {Niezbyt dobrze. Louis mówi lepiej, ale on jest teraz pijany, więc...}- uśmiechnął się do mnie.
- Och.- bąknęłam.
- Chloe, Matylda do ciebie.- podała mi telefon.
- Oui? {Tak?}- powiedziałam do słuchawki.
- Salut, mon chaton! {Cześć, mój kociaku!}- przywitała mnie Matylda swoim wysokim, świergotliwym głosem.
- Salut, bel amie. Ça va? {Cześć, dobra przyjaciółko**. W porządku?(How are you?)}.- uśmiechnęłam się- Nie uwierzyłaś, mam nadzieję, w to co powiedziała?
- Dobrze, dobrze.Nie zrozumiałam połowy, bo mówiła jak rakieta.- odpowiedziała.
Matyldę znam od najmłodszych lat. Jej rodzice są Polakami, ale ona urodziła się w Belgii i mówiła lepiej po francusku i w belgijskiej odmianie niemieckiego niż po polsku, nie mówiąc, że po angielsku mówiła z tak belgijskim akcentem, że to bolało nawet mnie, a ja na akcent rzadko zwracam uwagę w angielskim.
- To dobrze.- uśmiechnęłam się- Zadzwoniła do ciebie tylko dlatego, że jestem na nią zła.- dodałam- I chyba dobrze mówi, że dzięki tobie przestaje się denerwować.
- Zróbmy jej kawał, chéri.***- zaproponowała mi Matylda.
- To znaczy?- uniosłam brwi.
- Wścieknij się.
- Jak?
- Masz bilet na koncert Bendarka a rodzice nie pozwalają ci iść.
- Ucieknę przez okno.
- Chloe!
- No dobra. Jezu, zabiłabym za coś takiego.- jęknęłam.
- I oto chodzi, chéri, i o to chodzi.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Do zobaczenia.
- Papa, kociaku.
Właściwie nie wiem skąd wzięło się to "kociaku". Od kiedy pamiętam nazywała mnie "chaton", być może dlatego, że zawsze ciągałam za nami jej kota, Maries.
Spojrzałam na Amy wilkiem.
- I nic?!- jęknęła na widok mojej miny.
- Nic.- odpowiedziałam z mina typu Zabiję cię.
- Zalewasz...?- powiedziała niepewnie.
- Udaje, wykombinowała coś z Matyldą i teraz się mści.- prychnęła Jess- Daj spokój, Chloe.
Harry dał mi sójkę w bok.
- Nie zabijaj nikogo wzrokiem, bo zrobi się atmosfera jak na stypie.- powiedział do mnie.
Parsknęłam śmiechem.
- Jak na stypie?- zapytałam.
- Wooow, ktoś inny poza Matyldą potrafi ją rozbroić.- Amy wymieniła spojrzenie z Jessicą- Harry, może cię zatrudnimy?
- Znajdź mi lepiej chłopaka, to nikomu nie będziesz musiała płacić.- prychnęłam.
- To nie mnie.- Harry uniósł ręce.
Na co się roześmieli się, a ja spojrzałam na niego wilkiem.
- Harry, powtórzę się. Polki są piękne, ale wredne. Chcesz się dowiedzieć na własnej skórze, że pół-Polki, pół-Litwinki są agresywne i umieją złamać nos?- zapytałam przesłodzonym głosem.
- Umiesz łamać nos?- Louis patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Tak, złamała mojemu starszemu bratu.- potwierdziła Amy. Kłamstwo. Fakt: Charles złamał sobie nos, gdy jeżdżąc na snowboardzie z kumplami wywalił się i przy okazji zwichnął kostkę.
Odsunął się ode mnie.
- Mój nos powinien zostać taki jaki jest.- zakrył go sobie dłońmi.
- Chcesz darmową operację plastyczną Perswazją.- podniosłam prawą pięść- Czy Rozsądkiem?- podniosłam lewą.
- Żadną.- odpowiedział.
Prychnęłam.
- Daj spokój.- powiedziałam- Nie zrobię ci krzywdy, bo mnie siostra zabije.
- Jakbyś złamała nos to Lina by ci pewnie złamała... wszystko.- powiedziała Jess.
- Już to słyszę. "Złamałaś nos Harry'emu Stylesowi. Jak mogłaś? Teraz Harry nie będzie mógł śpiewać! Jak mogłaś go skrzywdzić? To przecież Harry Styles!"- udałam piskliwy głos siostry, a wszyscy się roześmieli.
Upiłam łyk piwa.
- To jest One Direction Infection Level: Lina.- westchnęłam.
- Lina?- powtórzył Liam.
- Yup. Moja siostra to Lina, a mój brat to Koras. Wiem, że to dziwne imiona.- dodałam na widok jego miny- To są litewskie imiona. Bardzo, hmmm, oryginalne.- uśmiechnęłam się.
Mój telefon zabrzmiał piosenka The Neighbourhood, a właściwie słowami z refrenu, a dokładnie "F*ck You, Anyway" {Tak czy inaczej pierd*l się.}, co wywołało śmiech.
- Boże, jeśli to znowu mama...- jęknęłam i odblokowałam telefon.
- Lina?- zdziwiłam się, na widok nazwy kontaktu.
- O wilku mowa a wilk tuz tuż...- rzuciła Amy, a my się roześmieliśmy.

OD: LINKA

Widziałaś 1D w Londynie?! ssjdhxzkaiwsudhx. Powiedz, że tak.

Przeczytałam wiadomość od siostry. Jezu. Mama jej chyba powiedziała. Zabijcie mnie. Błagam. Zaczęło się.
Z westchnieniem odpisałam.

DO: LINKA

Widziałam, widziała. Nawet teraz obok nich siedzę.

- Co ci napisała?- zapytała Jess.
- A co mogła mi napisać po rozmowie z mamą?- odpowiedziałam pytaniem.
Uśmiechnęła się szeroko.
- O biedaku.- powiedziała.
- Ciesz się, że twoja siostra ma tylko 2 lata i jeszcze ją nie zaraziłyśmy...- powiedziałam, czytając kolejną wiadomość od siostry.

OD: LINKA

Co?! ksudhsnskiduyhhjsiduyfhxhsjieudyfdhsjkieu

Jezu, z tym dzieckiem jest jeszcze gorzej niż ze mną...

DO: LINKA

A co właśnie powiedziałam? Spokojnie, tylko tam oddychaj. Mama ci powiedziała?

- Wiecie co? Możecie mnie jednak utopić.- stwierdziłam- Pewnie mi zaraz odpisze, że zaraz leci do Londynu.
- Wtedy dopiero cię zabiję.- Amy puściła do mnie oczko.
- Dzięki. Na serio.- westchnęłam- Ma piętnaście lat, a czasem mam wrażenie, że cofnęła się w rozwoju o jakieś 14 lat.- westchnęłam.
- Młodsze siostry tak mają.- Louis wskazał głową na dom w oddali- Mam ich aż cztery. W tym też bliźniaczki.
- Ja mam jeszcze młodszego brata. Jezu. On i Lina razem wzięci nadają się na kolejną plagę egipską.
Roześmieli się, a ja przeczytałam jakże głęboką wiadomość od mojej siostrzyczki.

OD: LINKA

kjshgahjkieudygxbnakwieuryfgdsbnakwieurydgsbhjuw
moja siostra zna 1D keiruhydsnjkidufyhgdhsjkwieuydhsjkiweudfhsjiuyhwjieuryfhdsjwu i będzie jak w ff qiwueydhsajiwueydgshjiwueyhdgjswueydh będziesz z którymś z nich i zajdziesz w ciążę kasjhdgbsnaisudhgsaiduhsnasidufhysnj i będzie ślub kajheydgbsnajsudyhgshajsudhx a ja będe miała 1D w rodzinie aksjdhbnajsudfhdbsnjksieuhdbxnsasjudhfsjweudh.

- Nie, ja dzwonię do rodziców, niech jej internet odetną, bo jej chyba FanFiction szkodzą.- stwierdziła,
- Fan Fiction? Szkodzić? Weź. Pffffffff....- Jessica aka najbardziej uzależniona od wszystkich ff fanka ever.
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteś tego przykładem.- powiedziała do niej Amy.
- Pffff, wcale nie.- odpowiedział.
- Jessssssicaaaaaa, wyszedł nowy rozdział "After".- powiedziałam, przeciągając "s" w jej imieniu.
- Co?! Jak to!? Kiedy!? Czemu tego nie wiem!?- rzuciła się do telefonu, a my zaczęliśmy się z niej śmiać.
- Jess, nie wyszedł żaden rozdział. Skąd bym zresztą miała to wiedzieć skoro nie lubię nawet "After" i tego nie czytam?- zapytałam.
- Własnie! Eeeeeeeeejjjjjjjjjjjj!- chciała się czymś na mnie zamachnąć, a z racji, że trzymała w ręku piwo i telefon, rzuciła we mnie piwem.
- Cholera, Jessica!- jęknęłam, bo byłam cała w piwie.
- Piwo jest dobre na włosy.- powiedziała z uśmiechem.
- Wiesz co kurwa, teraz będę się cała lepić!- jęknęłam.
Wszyscy się śmiali.
- I tak wyglądasz już jak panda! Teraz będziesz tylko piwną pandą!- uśmiechnęła się.
- Przyganiał kocioł garnkowi!- podbiegłam do niej i wylałam jej całą zawartość swojej puszki na głowę.



_______
*Scope - aplikacja na Androida i iPhone'a; angielskie celownik; głównie dla osób, które mają dużo kont na Twitterach, Tumblerach, Instagramach itp. itd. Pomaga ogarniać wszystkie konta i w jednym miejscu ma się dashboard Tumblra, timeline TT i tablicę FB, no ogólnie wszystko tam jest jak się pozwoli aplikacji autoryzować konta :)
** Bel Ami - (fr.) dobra przyjaciel, bel/bon amie (dobra przyjaciółka) to francuskie określenie na przyjaciółkę od serca, wiecie jak Ania i Diana, taka BFF, a nawet jeszcze bardziej :))
*** chéri - (fr.) kochanie; to taki pieszczotliwy zwrot jak "skarbie" "kochanie", coś w rodzaju tego kociaka :)))


_______________________________________________________________________________
Hello my dear Directioooooooooooooooooooooooooners! ♥♥♥
BIG COME BACK!
Wybaczcie nam naszą nieobecność, ale bywa jak bywa. Czasowo zawiesiłyśmy blog, jednak coś tam sie tworzyło w naszych główkach i oto jest... Rozdział 5!!! :)
Mam nadzięję, że się podoba.
No i do następnego rozdziału. ;)
Jak zwykle zasada 2 komentarzy :*
xx, Zosika PL

sobota, 14 września 2013

Rozdział 4

- Halo?- powtórzył zniecierpliwiony Niall.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- Cześć, Niall. Tu Jessica.- powiedziałam w końcu.
- Jessica.- powtórzył za mną.
 Już o mnie zapomniałeś?
- Znalazłaś karteczkę?- zapytał.
- Tak. Ciekawy sposób na podłożenie mi swojego numeru telefonu...- odpowiedziałam.
- Hehe...- zaczął.
- Z KIM TY TAK ZAWZIĘCIE FLIRTUJESZ, HORAN?!- rozległy się krzyki po jego stronie- MASZ DZIEWCZYNĘ?!!!
- Zamknijcie się, idioci!- odpowiedział Niall.
- Słucham?- zaśmiałam się.
- To nie było do ciebie, mała.- odpowiedział.
- MAŁA?!! O RZESZ W MORDĘ! ON MA DZIEWCZYNĘ!- krzyknął ktoś po drugiej stronie.
- Tomlinson, bo pożałujesz!- odparł Niall- Błagam, chcesz mi pomóc to przetrwać?- zwrócił się do mnie- Tylko ja i Harry nie jesteśmy narąbani jak szpadelek. Właściwie młody jeszcze nie zdążył dotknąć alkoholu, bo musiał wyławiać Zayna z jeziora...
- Hmmm, czemu nie?- odpowiedziałam.
- Może Charlotte chciałaby też?- zapytał Niall.
- GRASZ NA DWA FRONTY?! NIE ZNAŁEM CIĘ TAKIEGO, NIALL!!!- teraz byłam pewna, że krzyczał Louis Tomlinson. I był pijany. I to mocno.
- Weź ochłoń. Wrzućcie go do jeziora czy coś....!- odpowiedział Niall.
- Niall, coś ty zrobił?! Czy ja ci wyglądam na ratownika?!- Harry Styles... był zrozpaczony i ze zdenerwowania miał głos wyższy prawie o oktawę.
Zachichotałam.
- A Amy?- zapytałam.
- Tak, Amy tu się przyda. Wydaje mi się, że opanuje każde apogeum...- westchnął Niall.
Zaśmiałam się.
- Dobrze ci się wydaje. Tylko wiesz, my nie mamy samochodu...- wyjaśniłam- A autobusu chodzą  w nocy raz na godzinę...
- Zaraz coś wykombinujemy...- zamyślił się- Harry?!
- Jestem trochę, kur*a, zajęty!- odpowiedział mu Styles.
-  Zostaw go. Sam wyłowię pozostałą dwójkę. Jedź po dziewczyny.- powiedział do niego Niall.
- Już się robi.- odpowiedział rozochocony Harry- Tylko adres i będę...
- Jessica, podasz mi wasz adres?- zapytał mnie Niall.
- Burdett St. 29 a, mieszkanie 80.- odpowiedziałam.
- Hazz, słyszałeś?- powiedział Niall gdzieś w bok.
- Tak, będę za około 40 minut.- odpowiedział Harry.
- Nie śpiesz się, jestem w piżamie.- odpowiedziałam.
- Będę za 20 minut!- odpowiedział.
- Cholera!- zaklęłam i otworzyłam drzwi na całą szerokość- Charlotte, Amy! Ubierajcie się! Idziemy na imprezę!
- Coooooooo..... O wooooooow!- odpowiedziała mi Chloe i dźwięk jakby właśnie spadła z kanapy. Na pewno spadła.
- Ruszaj się, Iwanow!- zbiegłam po schodach, wciąż trzymając telefon w dłoni- Ruszta dupy! Zaraz ktoś tu po nas przyjedzie...!
Przyłożyłam ucho do telefonu z powrotem.
- Do zobaczenia, Niall.- powiedziałam.
- Cześć, mała.- odpowiedział.
Rozłączyłam się i przeskakując dwa stopnie na raz pobiegłam do swojego pokoju przebrać się.
 Jest dziewiąta wieczorem, pewnie robią ognisko.- pomyślałam- Zgłodniałeś, Niall? Pewnie wpierdzielasz teraz kiełbasę, jednocześnie wyciągając z jeziora Louisa, Zayna i Liama.
- Ubierajcie się,. Harry po nas jedzie!- krzyknęłam do dziewczyn.
- Jaki Harry?- zapytała Charlotte wstając.
- STYLES!- odpowiedziałam.
- Już się ubieram!- podniosła się jak na rozkaz.
Przez najbliższe pół godziny, próbowałam się ogarnąć. Nawet mi wyszło. Powiedzmy.
Ubrałam się w białą, prostą koszulę z dwoma kieszeniami na piersi i zapinaną na guziki, niebieskie rurki z kokardkami z boku, moje białe i pod kostkę Conversy. Przygotowałam sobie też zapinaną bluzę z motywem flagi amerykańskiej. Założyłam kolczyki w kształcie małych, niebieskich kulek, a na rękę bransoletkę z niebieskich paciorków zwieńczonych złotą koniczyną. Na twarz nałożyłam trochę pudru, oczy podkreśliłam eyelinerem i wydłużyłam rzęsy tuszem. Włosy złapałam w kitkę na czubku głowy i je wyprostowałam tak, że teraz były idealnie proste.
Było nawet ładnie.
- Idziesz z nami?- zapytałam Lasair, która siedziała na łóżku i oglądała moje przygotowania.
Zaszczekała.
- Nie wiem, czy Harry weźmie cię do samochodu.- westchnęłam.
- Jessica!- usłyszałam z dołu głos Amy.
- Już idę.- chwyciłam torebkę, w której miałam wszystko i zbiegłam na dół. Po drodze oczywiście Lasair mnie wyprzedziła i obskoczyła osobę, która weszła przez drzwi wejściowe.
- Lasair!- uderzyłam lewą dłonią o udo- Do nogi!- odeszła od gościa i przystanęła przy schodach.
Spojrzałam na odwiedzającego.
Harry Styles.
Harry Styles. Z tymi swoimi zielonymi oczami i lokami.
Harry Styles uśmiechał się Charlotte, która mu najwyraźniej otworzyła. Miał słodkie dołeczki w policzkach.
Nagle mnie olśniło co mi tak nie pasowało w wyglądzie Harry'ego.
Harry Styles stał w progu naszego mieszkania od kolan w dół mokry.
- Pada deszcz?- palnęłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.
- Nie, ale musiałem wyławiać takiego jednego pijaka.- odpowiedział.
- Gdzie Amy?- zapytałam Chloe.
- Tu.- z kuchni wyszła Amy ubrana w białą bokserkę z czarną różę, czarne shorty ze złotymi guzikami z boku, turkusową bokserkę z A na piersi i czarne baleriny z czarną wstążką. Na palcu miała pierścionek-węża. Była lekko umalowana, bo podkreśliła brązowe oczy tuszem do rzęs i kredką wokół oczu. Włosy związała w kucyk i ozdobiła czarną kokardką. Bardzo pomysłowe.
- Amy.- przedstawiła się Harry'emu.
- Harry.- odpowiedział z uśmiechem.
Zeszłam i podeszłam do niego.
- Jestem Jessica.- powiedziałam.
- Miło mi poznać osobę, o której cały czas trajkocze Niall.- odpowiedział.
Przyjrzałam się Charlotte.
Okeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej. Od kiedy to ona nosi się od góry do dołu obrana jak wdowa?...
Ubrała się w czarne, spostrzępione i to mocno rurki, biały, proty top, a na to czarną, skórzaną kurtkę. Na nogach miała te czarne botki co rano. Na nadgarstku miała czarny rzemień ze złotymi ozdobami. Oczy podkreśliła maskarą, ale tylko tym. Nic. Żadnego różu czy eyelinera. Nic. Czysto poza pewnie drobnym podkładem. Ehem. The fq? W uszach miała srebrne kolczyki-róże. Włosy związała w warkoczu z tyłu głowy, do którego wplotła czarną wstążkę, a z przodu włożyła czarną opaskę we włosy.
Co się dzieje? Czemu ona jest ubrana cała na czarno? Umarł ktoś czy co?
- Wiedziałam, że tak będzie.- powiedziała Charlotte.
- Co będzie?- zdziwiłam się.
- Już ty dobrze wiesz co.- odpowiedziała mi Amy, poruszając brwiami.
Prychnęłam.
- Na. Pewno.- podeszłam do Lasair i uklękłam przy niej- Bądź grzeczna, nie zjedz nam kanapy i nie śpij na moim łóżku. Masz własne.- pogłaskałam
ją po głowie- Wrócimy rano.
Przerwał mi męski chichot.
- Tak?- spojrzałam przez ramię na Harry'ego.
- Wiesz, że zanim się obudzimy to będzie koło 12, a potem... Hmmm...- uśmiechnął się- Niall ciebie na pewno tak łatwo nie puści, więc lepie może ją weźmy ze sobą.
- To nie będzie problem?- zapytałam.
- Masz pas dla psów do samochodu?- zapytał.
- Zaraz, tylko pójdę na górę go znaleźć.- odpowiedziałam, szybko wstając. Pobiegłam na górę i weszłam na do pokoju. U nóg łóżka leżało łóżeczko Lasair, a na nim parę psich zabawek
- Gdzie ja to posiałam?- myślałam głośno, rozglądając się po pokoju. Otworzyłam drzwi szafy i zdjęłam pokrywkę pudełka z rzeczami Lasair. Na wierzchu leżał paszport psa, a pod nim pas dla psa.
- Mam cię!- złapałam go i zbiegłam na dół.
Harry i dziewczyny siedzieli w salonie i rozmawiali. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że Lasair położyła głowę na kolanach piosenkarza.
- Seriously? Lasair, idziemy na spacer!- podniosłam przewieszoną przez poręcz schodów smycz, a suczka zerwała się jak na komendę i przysiadła na ziemi, machając ochoczo ogonem.
Zaśmialiśmy się.
- Już, już...- pogłaskałam ją po głowie.
Podnieśli się i podeszli do drzwi. Amy po drodze zgarnęła ze stolika klucze.
- Jedziemy, mała, jedziemy.- powiedziałam do Lasair, idąc w stronę wyjścia. Harry przepuścił mnie i Chloe w drzwiach, a Amy została w korytarzu, by zakodować alarm przeciwwłamaniowy.
Zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.
Nacisnęłam przycisk winy, a Lasair stanęła przy Harry'm i dosłownie, machając ogonem, waliła go co chwila w udo.
- Aua!- pogłaskał ją po głowie- Mała, to boli! W ogóle to jak ona się nazywa? Łasica*?
- Nie, Lasair.- odpowiedziałam, a pies usłyszawszy swoje imię, zaszczekał na znak, że słyszy.
- No prawie trafiłem.- zaśmiał się.
Drzwi windy się otworzyły, a za nami stanęła Amy.
- Wsiadamy.- powiedziała i weszliśmy wszyscy do windy.
Przypomniało mi się jak dzisiaj rano jechałam nią z Niallem, który cierpi na klaustrofobię.
- Od dawna mieszkacie w Londynie?- zapytał Harry, gdy ruszyliśmy w dół.
- Od dwóch tygodni.- odpowiedziałam.
- No myślę, bo jeszcze nie macie tego londyńskiego akcentu.- zachichotał.
- Londyńskiego akcentu?- powtórzyłam za nim zdziwiona do granic możliwości. To akcent w Londynie różni się od normalnego brytyjskiego?
- Could I get one more cup of tea?- zatknął sobie nos dwoma palcami, co wywołało u niego nosowy głos.
Roześmiałyśmy się.
- No.- odpowiedziałam.
Zaśmiał się.
- Na prawdę? Anglikowi odmówicie herbaty?- zapytał.
- W windzie raczej trudno o herbatę. Nawet w angielskiej windzie.- odpowiedziała Charlotte.
Zachichotał.
- A szkoda.- odpowiedział, na co ona spojrzała w sufit z miną Panie Boże, ratuj....
- Anglicy....- stęknęła.
- Co masz do Anglików?- zapytał, zaczepiając ją z uśmiechem.
- Można was upić herbatą!- odpowiedziała.
- Chyba z ajerkoniakiem.- odpowiedział.
Rozmowę przerwało otworzenie się drzwi.
- Madames?- wskazał nam drzwi.
 Wyszłyśmy, a Harry ruszył za nami.
- Który to twój?- zapytała Amy.
- Tamto audi.- wskazał na czarno-szary, niski, sportowy wóz.
- S8?- wypaliła Chloe.
Spojrzał na nią zdziwiony i kiwnął głową.
- Chyba się tam zmieścicie z psem?- zapytał.
- Jedna do przodu. Ta najmniejsza. Podsunie fotel.- odpowiedziała Amy.
- Charlotte.- jednocześnie powiedziałam z Amy.
- Kur*a.- jęknęła- Mogłam pić więcej mleka.
- Ale jesteś duża duchem.- położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Jak ci odpowiem to ty zobaczysz duchy.- odpowiedziała, grożąc mi pięścią.
Harry zachichotał, a ona spojrzała na niego morderczym spojrzeniem. Rozbawiło go pewnie, że dziewczyna, która ma metr sześćdziesiąt dwa w kapeluszu i która waży mniej niż 60 kilo grozi komuś o 10 centymetrów wyższemu i bardziej masywnemu.
Wyciągnął z kieszeni klucz od samochodu z pilotem i breloczkiem z logo koncernu motorycznego i nacisnął przycisk. Samochód mrugnął do nas światłami.
Otworzył drzwi od strony pasażera i położył siedzenie. Amy wsiadła pierwsza, ja przypięłam do obroży Lasair sprzączkę i wpuściłam ją do środka, podając drugi koniec Amy. Kliknął zamek pasów i pies był uziemiony. Sama wsiadłam i skróciłam jeszcze odległość na jaką mogła poruszać się Lasair. Zresztą nie miała go za dużo, bo siedziała z tyłu sportowego auta, na wysepce, między mną a Amy.
Charlotte rozłożyła fotel i podsunęła, go do przodu, bym miała więcej miejsca na nogi. Wsiadła do środka, a Harry zamknął za nią drzwi.
Czekał tylko po to by zamknąć za nią drzwi? Ahaaa...
Wsiadł po drugiej stronie i odpalił silnik, który zamruczał jak rasowy kot. Spokojnie i powoli wyjechał z parkingu.
- Jeśli można spytać, to gdzie zrobiliście tę imprezę?- zapytała Charlotte.
- W domu rodzinnym Louisa. 20 km od miasta.- odpowiedział.
- Słyszałam, że wyławiałeś go z jeziora.- powiedziałam.
- Zayn wpadł twarzą w wodę na płyciźnie. Wystarczyło go przewrócić na plecy.- odpowiedział- Ale za drugim razem byłem pewny, że bez kąpieli się nie obejdzie jak wrzucili Louisa.
- A tu taki bonus.- zaśmiała się Amy- Jedziesz po 3 dziewczyny.
- Liam nie jest pijany, a zachowuje się jakby był.- zaśmiał się- Louis jest kompletnie pijany, Zayn wypił sam całą butelkę Jacka Danielsa, więc obaj są bardziej niż narąbani. Boję się czy czasem jak przyjedziemy nie będą latać goli i weseli po ogrodzie.
- Ciekawe.... A Niall?- zapytałam.
Zauważyłam w tylnym lusterku cień uśmiechu na twarzy Harry'ego.
- Wypił jedno piwo. Znaczy zdążył. I czekał z moim, ale w między czasie Lou wpadł do jeziora, Zayn chciał się zabawić w Tarzana.- odpowiedział- Tak więc, Daddy odleciał, a ja i Niall robimy co w naszej mocy, żeby tych dwóch pijaków nie zabiło się.
Zachichotałam.
- A my tam jedziemy jako wsparcie...?- zapytała Amy.
- Nie byle jakie wsparcie.- to już był na pewno uśmiech.
Nie wyobrażaj sobie za dużo.- pomyślałam, patrząc w bok.
Zapadła cisza. Harry wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha (czego, kur*a?!) włączył radio. W samochodzie rozbrzmiała piosenka Room 94 Chasing the Summer.
Harry wybijał rytm palcami na kierownicy. Jak na właściciela sportowego auta, wcale nie szarżował z prędkością.
Ehem, nie mówi hop puki nie przeskoczysz.
Gdy wyjechaliśmy z miasta, Harry pokazał na co stać samochód. Na pewno przekroczył dozwoloną prędkość.
Lasair siedziała wyprostowana i wpatrywała się w przednią szybę. Żeby czasem nie wpadło jej coś do głowy, zacisnęłam dłoń na jej obroży.
Zjechaliśmy na obwodnicę Londynu, a z niej na drogę szybkiego ruchu, która zaprowadziła nas do miejscowości wypełnionej domkami typu cottage.
- Jak się nazywa ta miejscowość?- zapytała Amy.
- Stanwell, prawie jak ten hobbit z Władcy Pierścieni.- zaśmiał się.
Domki były w typie kolonialnym. Ciekawe co robią w centrum Wielkiej Brytanii budynki w stylu początków Ameryki?
Ganki z kolumnami z przodu domu, duże okna, czerwona dachówka. Przedmieścia Chicago normalnie.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział Harry.
Staliśmy pod wielkim domem. Nie domem, a raczej pałac.  Praktycznie jak Buckingham Palace. Miał baardzo dużo okien. Kur*a. Kto je w ogóle myje?
Z przodu miał dużą, werandę, której dach był podtrzymywany przez kolumny w porządku jońskim, przysłaniając częściowo duże, masywne, ciemne drzwi. Dach był prawie płaski i czerwony, a na werandę prowadziły szerokie schody. Z dachu wystawały dwa kominy, a okna były w równych odstępach, prawie jak pod linijką.
Dom był niezwykle okazały.
Okalały go duże, stare drzewa z wysokimi koronami, które sięgały niemal nieba.
Harry wysiadł i spojrzał za dom.
- Chyba nie latają nago.- powiedział do nas i złożył swój fotel, by Amy mogła wysiąść.
Chloe wysiadła i pomogła mi wyciągnąć z samochodu Lasair.
Suczka intensywnie węszyła, zaskoczona potokiem nowych zapachów. Merdała ogonem i obracała głową w tą i we w tą.
-  Lasair.- odpięłam jej sprzączkę od obroży i ruszyłyśmy za Harry'm który obszedł dom i wszedł do największego ogrodu przydomowego jaki widziałam.
Drzewa, które otaczały dom, okazały się rosnąć w idealnym kole za domem, a dokładnie naprzeciwko domu było wejście do jeziora. Grunt był równiuteńki, a porastała go idealnie ostrzyżona trawa, którą chyba strzygli nożyczkami.
Blisko brzegu jeziora zobaczyliśmy ogień i cztery osoby, zachowujące się wesoło. Jedna z nich trzymała gitarę i coś grała.
Niall.
Nagle w mojej głowie została pustka, a żołądek zwinąwszy się w supeł, podszedł do gardła.
Cholera, co się dzieje?
Lasair przez chwilę nasłuchiwała, zamierając w bezruchu, a potem bez ostrzeżenia puściła się biegiem, wprost na Nialla.
Pomimo ciemności, widziałam jak płynnie pracują jej mięśnie, z jaką finezją biegnie ten pies, w którego naturze leżał bieg po zdobycz. To tak jak obserwować rybę pływającą w wodzie.
Lasair, gdy była koło 4 metrów od Nialla rozszczekała się, ale tym razem nie zdarła spodni z blondyna, ale skoczyła na niego, przewracając go.
Ale oczywiście, co zrobił Niall, upadając? Co tam broda, nos, ręce, nogi, inne części ciała, trzeba ratować gitarę! (I tak nic jej już nie pomoże)
Zaczęłam biec w ich stronę.
- Lasair!- krzyknęłam, a pies odstąpił od lizania twarzy Irlandczyka i zadziwiająco dla siebie podszedł do mnie spokojnie i machając ogonem, jakby właśnie zrobiła coś dobrego, przysiadła na ziemi.
- Niall, nic ci nie zrobiła?!- zapytałam, patrząc na chłopaka, który zasłaniał własnym ciałem instrument (Ah, ci muzycy.).
Wstał z ziemii.
- Cześć, Jess. Jak zwykle na długiej smyczy ją puszczasz?- zapytała z szerokim uśmiechem.
- To skombinuj mi krótszą.- odpowiedziałam i podeszłam do niego.
Przytulił mnie na powitanie.
- Znowu mnie prześladujesz?- zapytał ze śmiechem.
- Taa, bo to ja kradnę cudze psy...- odpowiedziałam.
Roześmiał się i mnie puścił.
- Uważaj, mała.- dał mi sójkę w bok- Jesteś na moim terenie.
- Myślałem, że na Tommo.- odpowiedział mu Harry.
Doszli do nas wraz z Chloe i Amy.
- Liam, Louis, pijaku Malik, to są Jessica, Amy i Charlotte.- przedstawił nas Niallerek.
- Wiedziałem, że masz dziewczynę!- wykrzyknął Louis.
- Ty chyba na serio... jesteś... pijany.- skomentował chłopak, który wciąż trzymał mnie za rękę.
- Ja?! Pijany?!- wstał, zachwiał się i padł na ławkę- No dobra.- przyznał, markotniejąc- Może tak trochę.
- Trochę, masz na myśli cholernie mocno?- zapytał Harry i usiadł na wolnej ławce.
- Na pewno.- prychnął Louis i spojrzał na moje i Nialla splecione dłonie- Ale jeszcze w oczach mi się nie troi.
Podążyłam za spojrzeniem Louisa i momentalnie puściłam dłoń Nialla. Miałam nadzieję, że w świetle ogniska moja twarz nie zrobiła się bardziej czerwona.
Niall jednak złapał mnie za dłoń, pociągną za sobą i posadził obok Harry'ego na ławce.
- Widzisz, just friends.- powiedział blondyn.
- Nie jestem ślepy.- odparł Louis.
- Za to pijany jak szpadelek.- dodała Charlotte, a wszyscy wybuchnęli śmiechem poza Tommo.
Harry zaczął się klepać po kieszeniach, co wyglądało świetnie, jakby go mrówki oblazły. Wstał i szukał w kieszeni kurtki czegoś i w kieszeniach spodni.
Zareagowaliśmy na to śmiechem.
- To nie jest śmieszne, nie wiem co, do cholery, zrobiłem z telefonem.- odpowiedział.
- Nie wyjmowałeś go u nas nawet, więc jeśli nie jest w jeziorze to pewnie w samochodzie.- zauważyła Charlotte.
- Tak sądzisz?- spojrzał na blondynkę, opartą o ławkę, za mną.
- Tak, mogę ci pomóc poszukać.- odpowiedziała swobodnie.
- Dzięki.

Ja i Harry przeszukiwaliśmy samochód w poszukiwaniu opisanego mi przez Harry'ego telefonu. Sprawdzaliśmy pod siedzeniami, a ja sprawdzałam między fotelami.
Nagle dostrzegłam telefon w białej obudowie. Leżał koło skrzyni biegów, lekko ukryty pod śmietniczką.
Wyciągnęłam dłoń po telefon i gdy dotknęłam iPhone' a, druga osoba dotknęła palcami moich palców.
Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie zielonych tęczówek o intensywnej barwie szmaragdu. Nasze twarze znajdowały się niechcący dosłownie centymetry od siebie, tak, że na ustach czułam oddech Harry'ego, a do mojego nosa dostawał się słodkawy zapach męskich perfum i wyprawionej skóry.
Uśmiechnął się lekko, a ja otrząsnęłam się z szoku tak dużej bliskości i podałam mu telefon.
- Dziękuję, Charlotte.- powiedział.
- Nie ma za co.- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
Uśmiechnął się szeroko, a ja wyszłam z samochodu. Po drugiej stronie, nad karoserią, zobaczyłam Harry'ego.
- To będzie głupi tekst, jak cię teraz poproszę o numer telefonu?- zapytał.
- Nie.- odpowiedziałam ze śmiechem i podyktowałam mu swój numer.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę Harry'ego.
- Mam takie głupie pytanie...- zaczął nie pewnie.
- Jakiego rodzaju głupie pytanie?- odpowiedziałam pytaniem. Ruszyliśmy powoli w stronę ogniska.
- Chcesz sprawdzić? Bo ja sądzę, że to szczyt idiotycznych pytań.- odpowiedział.
- Strzelaj.- rzuciłam.
- Jesteś gotką?- wyrzucił z siebie.
 Zatrzymałam się, patrząc się na niego jak na idiotę.
- Że co?- zapytałam.
Spojrzał na mnie.
- Mówiłem, że głupie pytanie. Zapomnijmy o tym.- uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń.
Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam się pociągnąć w stronę reszty.
- Jeszcze raz. Czy ja ci wyglądam na gotkę?- zapytałam.
- No nie masz czarnych włosów wszędzie, ani strasznych kolczyków wszędzie, ale jesteś ubrana na czarno.- odpowiedział- Może to nie mój interes, może ktoś ci umarł, ale gryzła mnie ciekawość.
- Nie, nikt mi nie umarł.- odpowiedziałam.
- To jeśli mogę zapytać.... Czemu?- zapytał.
- Nie odpowiem ci, bo nie potrafię. Czy ty mi odpowiesz dlaczego masz na sobie granatowy T-shirt?- uśmiechnęłam się- Do not try to understand woman. Women understand women and they hate each other.- powtórzyłam za tym gościem z Jak poznałem waszą matkę.
Harry się zaśmiał.
- To jakaś rada?- zapytał.
- Kto to wie.- puściłam jego dłoń, gdy dobiegła do nas Lasair.
Zbytnio nie przepadałam za psami, ale tym oczom nawet ja się nie oparłam.
Lasair miała słodkie, brązowe oczy, otoczone czarnymi nieregularnymi obwódkami. Była po prostu słodka.

___
*Łasica od łasić się ;D

_________________________________________________________________________________
 Przepraszam za błędy, ale jestem właśnie u Ganji, jest 6 rano i kompletnie nie ogarniam co się dzieje. Mam nadzieję, że da się go mniej więcej zrozumieć, ten rozdział :) Dobranoc.
Love ya all
Zosika PL

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 3

- AND WE DANCE ALL NIGHT
TO THE BEST SONG EVER!!!- wydarłam się wraz z One Direction, których nowa piosenka właśnie została puszczona na MTV Live.
- Zamknij się, bo mi uszy pękają!- krzyknęła z góry Charlotte. Zaśmiałam się z Amy i by ją wkurzyć razem się wydarłyśmy tak głośno, że zapewne cały blok już wiedział o naszym One Direction Infection:
- We knew every line
Now I can’t remember
How it goes, but I know
That I won’t forget her
Cause we danced all night to the best song ever!!! - to nie był śpiew, a mina Chloe, która zeszła z góry świadczyła o tym bardziej niż bardzo.
- Mam was zabić za niszczenie tej pięknej piosenki?!- skoczyła na kanapę i walnęła mnie w głowę poduszką.
- Aua! Ta poduszka ma guziki! Uważaj!- odepchnęłam ją, a ona upadła na podłogę.
Roześmiałam się wraz z Amy, które przewiesiła się (dosłownie) przez foel stojący przed telewizorem.
- Znalazłaś nam pracę?- zapytałam.
- Tak, bo pracę dla trzech emigrantek bez wyższego wykształcenia znajdę od tak.- pstryknęła mi palcami przed oczami.
- Tak, od tak.- pstryknęłam jej palcami przed twarzą.
- Idź ty!- odepchnęła mnie- Nawet Royal Baby nie urodził się od tak!- pstryknęła mi palcami przed twarzą.
- No jasne. Pierwsze dzieci rodzą się w bólu i tak dalej...- odpowiedziałam.
- Dobra koniec kłótni, bo się jeszcze pozabijacie.- stwierdziła Amy.
- Spoko. Nie słyszałam jeszcze, żeby ktoś zginął od ciosu poduszką.- uspokoiłam Amy.
- To zaraz sama się przekonasz.- zagroziła Chloe, a ja z Amy zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra idę z psem.- stwierdziłam i już chciałam wychodzić, ale zatrzymała mnie Chloe.
- Chyba w tym nie pójdziesz.- zaprotestowała i miała rację, bo byłam w piżamie.
- Dzięki za informację. Nie zwróciłam uwagi.- zwróciłam się do Charlotte.
- To może idę się ubrać.- dodałam.
Ubrałam się w sweter z motywem flagi amerykańskiej, jeansowe shorty zapinane w wysokiej talii, czarne zakolanówko-rajstopy i białe, pod kostkę, Conversy. Włosy związałam w wysoki kucyk i lekko je natapirowałam. Pociągnęłam tuszem do rzęs po górnej powiece raz czy dwa, a dodatkowo delikatnie podkreśliłam oczy eyelinerem. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i robiąc rybkę pomalowałam sobie szminką usta, ale taką jasnoróżową, ledwo zauważalną.
Gdy zeszłam na dół, dziewczyny dla zabawy zaczęły piszczeć i gwizdać na mów widok.
- Boże! Patrzcie! Oto idzie światowej sławy modelka Jess I-Am-An-Idiot!- wykrzyknęła Chloe. Rzuciłam w nią poduszką.
- Zamknij się, żabojadzie!- odparowałam.
- Je ne suis pas Française! Ale ty wyglądasz jakbyś chciała kogoś poderwać.- odpowiedziała mi Charlotte.
- Ty, ona nam chce zgarnąć sprzed nosa One Direction!- wykrzyknęła Amy, udając oburzenie- Idę się pizdrzyć!- wstała i pobiegła na górę, potrącając mnie po drodze.
Roześmiałyśmy się.
- Jaka z niej idiotka.- stwierdziłam.
Blondi zachichotała, gdy z góry rozległo się:
- Ja ci dam idiotkę AJ-EM-EN-IDIOT!
-To ja może pójdę zanim Amy mnie dopadnie.- stwierdziłam i zawołałam Lasair.
-Czas na spacerek mała.- powiedziałam i wyszłam wraz z psem z domu.
Chodziłam z Lasair po parku bez żadnego celu i nagle pies zaczął biec w stronę kilku drzew rosnących obok siebie.
-Lasair, zatrzymaj się!- krzyknęłam, jednak pies nie zareagował. Zaczęłam za nim biec.
Gdy zbliżałam się do drzew spostrzegłam, że ktoś za nimi stoi.
-Piesku nie!- jeszcze raz krzyknęłam, a pies w tym samym momencie skoczył na tajemniczą osobę i zdjął jej spodnie. Osoba miała bokserki w simsony.
-O kur*a.- powiedział chłopak i szybkim ruchem nałożył spodnie.
-Przepraszam, naprawdę nie wiem co jej się stało. Zazwyczaj tak się nie zachowuje.- powiedziałam ledwie powstrzymując się od śmiechu, a dla Lasair było chyba przykro bo zaczęła wtulać się w nogi Blondyna. Chłopak się odwrócił i zobaczyłam jego twarz. To był Niall Horan! Kolejny raz go spotkałam, ale mam szczęście.
-Nic się nie stało.- powiedział Blondyn głaszcząc psa.
-Jestem Niall- dodał.
-Wiem i jeszcze raz przepraszam. Zrobiła to pewnie dlatego, że już Cię wcześniej spotkała i bardzo polubiła, a tak w ogóle to jestem Jessica.- powiedziałam.
- Jessica...- powtórzył mój akcent- Brzmisz jak Amerykanka.- uśmiechnął się- Znam cię.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Tak.- wskazałam na psa- I ją też.
Uśmiechnął się lekko.
- Więc powiedz mi, Jessico...- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Cholera, cholera, cholera...- pomyślałam, a w mojej głowie została pustka. Ten uśmiech.
- Dlaczego mnie prześladujesz?- uśmiechnął się szeroko, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie prześladuję cię. To ty dwa razy chciałeś mi porwać psa!- odpowiedziałam- Ojciec mojej przyjaciółki jest prawnikiem. Chcesz poznać siłę brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości?
Roześmiał się serdecznie.
- A kto będzie sędzią? Ty?- wskazał na mnie- Czy ona?- dodał głaszcząc po głowie niesfornego dalmatyńczyka- A zresztą.-spojrzał na mnie- Jestem Irlandczykiem.- dumnie wypiął pierść- Więc brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości mówię szanowne Nie.
Zachichotałam.
- To co w takim razie Dumny Irlandczyk robi w centrum Londynu, który jest de facto stolicą nie tylko Anglii, ale i Wielkiej Brytanii? W takim zacisznym parku?- dodałam.
- Zacisznym? Tak się mówi teraz w USA?- jego akcent, gdy wymówił nazwę kraju, w którym się urodziłam, zadziałał na mnie jak prąd. Wstrząsnął mną delikatny dreszcz.
- Co USA ma do tego cichego parku?- zapytałam równie cicho.
- Jest cichy. I w tym cały szkopuł, moja droga.- uśmiechnął się- Pewnie mnie nie znasz. I chwała Bogu za to. Jestem członkiem jednego z bardzo popularnych boysbandów. Nazywam się Horan. Niall Horan.
Uśmiechnęłam się i lekceważąco podeszłam do lekko wilgotnej ławki obok. Oparłam o nią nogę i zawiązałam but.
- Wiem kim jesteś.- odpowiedziałam.
- Naprawdę?- zdziwił się.
- Tak. Jesteś z...- podniosłam się- One Direction.- z premedytacją, by trochę się z nim podrażnić powiedziałam nazwę zespołu z brytyjskim akcentem- Pięciu jakże utalentowanych chłopców...- uśmiechnęłam się sama do siebie- Niepewnych co ich czeka za czasów X-Factora...- spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem umalowanym na twarzy- Co jest w tobie takiego cudownego, że podbijasz serca wielu dziewcząt? Więcej niż Złote Dziecko twojego zespołu, niż Harry Styles.- znów brytyjski akcent, znów premedytacja.
- Więcej?- prychnął- Pokaż mi jedną dziewczynę, która woli mnie od Harry'ego.
- Hmmm...-spojrzałam na swojego pieska- Przedstawiam ci Lasair. Mogę ci zapewnić, że przy twoich jak... nielicznych solówkach zawsze milczy, by potem rozszczekać się ze szczęścia.- zdjęłam nogę z ławki.
- A więc ktoś musi jej puszczać nasze piosenki.- spojrzał na mnie spod uniesionej brwi, najwyraźniej próbując mnie rozkminić.
Powodzenia życzę.- pomyślałam z rozbawieniem.
- Jesteś nasza fanką?- zapytał.
Uśmiechnęłam się, przechylając głowę.
- Powiedzieć ci coś?- zapytałam.
- Słucham.- odpowiedział.
- W tych czasach największą wartość ma informacja o drugim człowieku.- ustawiłam głowę do pionu- A o sobie informacji tanio ci nie sprzedam.- uśmiechnęłam się- To będzie wymiana, co ty na to?
Uniósł brwi. Nadal chciał mnie rozgryźć.
- Zgoda. Skąd jesteś?- zapytał.
- Co tu robiłeś?- odpowiedziałam pytaniem.
- Jesteś szczwana.- stwierdził.
Uśmiechnęłam się.
- Chicago robi z człowieka szczwaną bestię.- uśmiechnęłam się.
Odpowiedział uśmiechem.
- Przyszedłem tu pograć na gitarze, żeby się uspokoić. Bo wiesz... Jestem tu tylko kilka dni. Potrzebowałem odpoczynku od fanów, fleszy i pisków. A tu jest tak cicho i odludnie.... Jak na innej planecie...- uśmiechnął się do mnie.
- Masz...tu ze sobą... gitarę?- zapytałam zdziwiona.
- Tak.- sięgnął do drzewa. Po drugiej stronie rozłożystego dębu o szerokim pniu, ukryta przed moim wzrokiem stała gitara z jasnego drewna z paskiem z jasnozielonej plecionki.
Przyjrzałam się jej. Ta gitara wiele przeszła.
- Coś ty jej zrobił?- roześmiałam się- Wygląda jakby ktoś próbował... nie wiem co nawet! Zniszczyć przy jej pomocy Barackobus?!- spojrzałam na niego i napotkałam spojrzenie najpiękniejszych oczu na Ziemi.
Kur*a, kur*a, kur*a.- pomyślałam- Nie może mieć aż tak błękitnych oczu...
- Nie, nie próbowałem tego, ale jak będę miał okazję to spróbuję.- przyjrzał się jej, a potem spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko- Grasz?- wyciągnął ją w moją stronę.
Pokręciłam głową.
- Nieeee.... zbyt. Umiem 3 piosenki. Nie jestem zbyt muzykalna. Ale za to moja przyjaciółka tak. Nawet rozważała pójście na akademię muzyczną.- odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od zniszczonej gitary- Ja... nawet nie znam nut... Ale ona.. Te wszystkie kropki, ósemki, krzyżyki...- pokręciłam głową.
Przechylił głowę.
- Zagrać ci coś?- zapytał.
Kiwnęłam głową, przenosząc spojrzenie z gitary na jego twarz.
Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jeśli pozwolisz to sobie klapniemy na trawie, na poziomie twojego psiaka.- usiadł na ziemi po turecku. Ja też tak zrobiłam.
- To jaką melodię życzysz sobie, Madame?- zapytał, pochylając się ku mnie.
- Moja przyjaciółka właśnie by cię poprawiła, przypominając, że Madame odnosi się do zamężnych kobiet, a ja wciąż się szczycę tytułem Miss Jones.- pochyliłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się.
- To co mam ci zagrać, o Miss Jones?- zapytał.
- Hmm. Może Little Things?- zaproponowałam. Chłopak uśmiechnął się i zaczął grać.
Ale On pięknie gra.- pomyślałam. Podczas solówki
Nialla zamknęłam oczy i tylko słuchałam melodyjnego głosu Blondyna. Ciszę przerwała Lasair, która po jego solówce zaczęła głośno szczekać.
- Widzisz, mówiłam prawdę.- powiedziałam dumnie, patrząc się w błękitne oczy chłopaka. Czemu one muszą być takie ładne? Nie mogę przestać się w nie patrzeć.
- Masz bardzo fajnego psa.- stwierdził Niall.
- Dziękuję, a ty ładnie śpiewasz i grasz.- powiedziałam i się uśmiechnęłam, a Blondyn odwzajemnił uśmiech. Rozmowę przerwał telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To była Charlotte.
- Sorry, ale muszę odebrać. Dzwoni moja przyjaciółka. Nie pogniewasz się?- zapytałam.
- Nie. Możesz odebrać.- powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Również się uśmiechnęłam i odebrałam telefon.
- Tak?-  zapytałam.
- Cześć. Śniadanie już na stole, więc jeśli nie chcesz jeść zimnego to wracaj do domu.- powiedziała stanowczo Charlotte.
- A co jest?- zapytałam wiedząc, że to musi być coś dobrego.
- Jajecznica.- odpowiedziała mi Chloe.
- Mam nadzieję, że zrobiłyście jej dużo, bo ją bardzo lubię. powiedziałam.
- Ty lubisz wszystko.- stwierdziła Charlotte i się rozłączyła.
- Kto to był i po jakim języku rozmawiałyście?- zapytał zaciekawiony Blondyn.
- Rozmawiałyśmy po polsku. Dzwoniła Charlotte i powiedziała, że śniadanie już na stole.- odpowiedziałam.
- Może chcesz zjeść z nami?- zapytałam mając nadzieję, że się zgodzi.
- A co jest?- Blondyn zadał takie samo pytanie do mnie jak ja do Chloe.
- Jajecznica.- powiedziałam oblizując usta.
- To idziemy.- powiedział Niall i chyba nie mógł się doczekać jedzenia, bo szybko wstał i wziął gitarę w ręce.
- Lasair do nogi.- powiedziałam wstając i stuknęłam lewą ręką udo. Pies błyskawicznie znalazł się przy mnie.
- Daleko mieszkacie?- zapytał chłopak.
- Nie, ale lepiej włóż kaptur, bo trzeba przejść przez bardzo ruchliwą ulicę.- zaproponowałam, a Blondyn pokiwał głową i włożył kaptur.
- To musi być męczące gdy na każdym kroku ktoś Cię zaczepia.- powiedziałam.
- Można się do tego przyzwyczaić, ale czasem dobrze jest od tego odpocząć.- odpowiedział mi Niall i w tym samym czasie podbiegła do nas jakaś dziewczyna wyglądająca na 16 lat.
- Cczczyyy... mogę... zrobić sobie... z tobą... zdjęcie?- wyjąkała.
Niall uśmiechnął się i zdjął kaptur.
- Jasne. Jak ci na imię?- zapytał.
- Lissa...- odpowiedziała.
- Więc zróbmy sobie zdjęcie, Liso.- uśmiechnął się słodko, patrząc jak drżącymi dłońmi wyjmuje komórkę.
- Pomogę ci.- zaoferował się i przejął od niej telefon. Potem ją przytulił i uśmiechając się do telefonu zrobili sobie zdjęcie.
Udało mi się ukryć uśmiech na widok tego jak dziewczynie uginały się nogi, gdy ją puścił.
- Dzdzdziękuję.- wyjąkała i odeszła.
- Mam nadzieję, że nie zemdleje po drodze.- powiedziałam, gdy dziewczyna odeszła na tyle byśmy byli poza zasięgiem jej słuchu i zachichotałam.
- Wciąż mi nie powiedziałaś czy jesteś naszą fanką... Ale wybór piosenki jest jednoznaczny.- dodał z rubiesznym uśmiechem.
Wzniosłam oczu ku niebu.
- Kiedyś może otrzymasz odpowiedz na to pytanie...- odpowiedziałam- Idziemy?
- Idziemy, Miss Jones.- uśmiechnął się rozbrajająco i nałożył kaptur, a z kieszeni bluzy wyjął okulary pilotki.
Gdy je nałożył nie można było go rozpoznać. Uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Jesteś urocza.- wypalił.
Zamrugałam zaskoczona.
- Dziękuję... Ale nie sądzę tak...- odpowiedziałam, rumieniąc się- Idziemy...- przypięłam smycz do obroży Lasair dla bezpieczeństwa.
Wraz z Niallem w milczeniu szliśmy do naszego domu.
- Ładny apartamentowiec.- stwierdził, przyglądając się budynkowi.
- Nie wszystkie mieszkania są zamieszkane.- wyjaśniłam- Ale potwierdzam. Ładny.
Uśmiechnął się.
Podeszliśmy do mojej klatki i nacisnęłam guzik z numerem naszego mieszkania.
- Yes?- usłyszałam głos Amy.
- To ja koczkodanie, otwieraj.- odpowiedziałam.
- Aaa... to ty. Chloe! Gdzie ty z tym...?!- drzwi zabrzęczały, a Niall otworzył je przede mną.
- Miss Jones?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Zachichotałam i weszłam do środka.
- To twoje przyjaciółki?- zapytał.
- Tak. Dwie. Od razu ostrzegam, że obie są chore umysłowe.- dodałam.
- Do listopada spędzę czas w trasie koncertowej z czwórką chłopaków z ADHD. Uwierz, nikt nie może być bardziej walnięty.- odpowiedział mi z Uśmiech.
Roześmiałam się.
- To doznasz szoku.- powiedziałam i weszliśmy do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem ostatniego piętra.
Chłopak oparł się plecami o ścianę i zamknął oczy, oddychając głęboko.
Poznałam ten sposób oddychania.
- Masz klaustrofobię?- zapytałam cicho.
Pokiwał głową.
- Niedobrze ci?- zapytałam.
Pokręcił głową, oddychając powoli.
- Niall, wszystko dobrze?- zapytałam zdenerwowana i mimowolnie podeszłam do niego.
Oddychał ciężko.
- Niall?- dotknęłam jego ramienia dłonią, a on otworzył oczy.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy przedzieleni tylko cienką warstwą plastikowych szkieł pilotek Nialla. Wiedziałam jak zachowywać się w takich przypadkach, bo Chloe cierpiała na lęk wysokości i jej ataki paniki wyglądały tak samo.
- Powiedz, lepiej żebym zdjął kaptur?- zapytał mnie.
- Jeśli nie chcesz czymś oberwać to radzę pokazać ci twarz, ale nie gwarantuje, że Charlotte nie zemdleje na twój widok.- odpowiedziałam.
Zdjął okulary i kaptur.
- Tak lepiej?- zapytał.
- No to będę próbować ją łapać.- stwierdziłam.
Uśmiechnął się słabo.
- Bez przesady.- stwierdził, a winda się zatrzymała i drzwi otworzyły.
Wyszliśmy spokojnie, ale Niall wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy znaleźliśmy się poza windą.
- Jak chcesz, ale ja niczego nie gwarantuję.- podeszłam do drzwi- Proszę.- otworzyłam je i wpuściłam pierwszego gościa. Wszedł do mieszkania,a ja za nim.
Nagle zza otwartych drzwi do łazienki wyskoczyła Amy i zdzieliła go poduszką po głowie, tak, że ten wpadł na mnie,  a ja w tym momencie tylko co zamknęłam drzwi do mieszkania i nie zdążyłam się odwrócić.
Niall wpadł na mnie, a ja wyłożyłam się jak długa.
- Mam cię, Jess!- wykrzyknęła Amy.
- Mnie?- zapytałam zdenerwowana.
- Oh...shit.- najwyraźniej to wyglądało jeszcze gorzej niż sobie to wyobrażałam.
- Jezus, Jessica, are you okay?- Niall podniósł się szybko ze mnie, by nie przeciągnąć tej niewygodnej sytuacji z rękami na moim tyłku.
Przewróciłam się na plecy i rozmasowałam sobie czoło, którym lekko mówiąc, uderzyłam się o posadzkę.
- Yeah... I think..- spojrzałam na swoje palce. Krew. Chwila. Krew? Krew!
- Rozcięłam sobie łuk brwiowy, geniuszu!- kontynuowałam po angielsku, patrząc na Amy.
- Przepraszam! Przepraszam!- jęknęła- Myślałam, że to ty!
Po schodach zbiegła Chloe.
- Co wy tu do diab... Oh.- przerwała na widok Nialla i uśmiechnęła się- Hi.
- Hi.- odpowiedział.
- Co wyście zrobili?- zapytała Charlotte- Nie można was zostawić na pięć minut samych.
- Nic, tylko Amy zdzieliła Nialla poduszką z taką siłą, że ten upadł na mnie, a ja sobie rozbiłam głowę o podłogę.- odpowiedziałam.
Niall podał mi dłoń i pomógł wstać.
- Niall, ta sierota co pomyliła ciebie ze mną to Amy.- wskazałam na przyjaciółkę ubraną w białe legginsy z kwiatowym wzorem, różową, dłuższą bokserkę i beżowe skeakersy. Włosy miała rozwiązane i swobodnie opadały jej prawie do pasa lekko falując. Oczy miała  dziwnie duże. Chyba za sprawą kreski na górnej i dolnej powiece i rozpoznałam w tym dzieło Charlotte, bo eyeliner na górnej powiece kończył się małym ogonkiem. Rzęsy wydłużyła sobie tuszem, a na policzkach miała odrobinę różu...
Chwila! Odrobinę różu? Ta się tak wyraźnie maluje tylko jak gdzieś się wybieramy... Okeeeeeeeej... Czy ja o czymś nie wiem?
- A to jest Charlotte.- dodałam, przenosząc wzrok na blondynkę na schodach. Uśmiechnęła się słabo.
- Am, na serio pomyliłaś ich ze sobą?- Blondi spojrzała na brązowowłosą- Jak można ich pomylić?
- Powiedzmy, że nie spodziewałam się, że przyjdzie tu jakiś chłopak.- odpowiedziała jej Amy.
- Jest od niej 10 centymetrów wyższy. No chyba to jest różnica. Dość zauważalna.- prychnęła Charlotte.
- Dla mnie żadna, ale dla ciebie tak, niziołku!- odpowiedziała jej Amy i spojrzała na Nialla- Nic ci nie zrobiłam? Ta poduszka ma guziki...
- Nie, jestem cały. W porównaniu do Jessici.- odpowiedział i spojrzał na mnie.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wciąż trzymamy się za ręce.
Chloe pokręciła głową, schodząc ze schodów. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma buty na obcasie. Eh, ta to od zawsze chyba miała Kompleks Napoleona. Miała na sobie beżową luźną sukienkę, przepasaną w pasie, podkreślającą jej szczupłą figurę w kształcie klepsydry, ale zsunęła na ramiona dekolt na gumce i świat mógł ujrzeć czarne ramiączka jej stanika. Buty miała na 10 centymetrowym obcasie, czarne z cholewką na gumkę. A na rękach złotą bransoletkę owiniętą wokół czarnego, cieniutkiego, skórzanego paska. Włosy związała w kłos, ale kilka pasemek z niego wyszło i zwisały przy jej twarzy, luźno dotykając obojczyka dziewczyny. Oczy podkreśliła eyelinerem, jak już mówiłam, którego kreska była zakończona ogonkiem i maskarą. Poza tym chyba specjalnie się nie malowała.
Nagle do mnie dotarło.
Obiecałyśmy Amy, że dzisiaj będzie mogła nad nami wyżywać się za pomocą aparatu fotograficznego. O Matko i Córko...
- Co trzymasz gościa w drzwiach.- zbeształa mnie Chloe- Chodź.- uśmiechnęła się do Nialla.
Widząc, że chłopak się waha, wykorzystałam to, że trzymam go za rękę i pociągnęłam go w głąb mieszkania. Weszliśmy do kuchni, a przed nami Lasair, która najwyraźniej aż się rwała, by pokazać swojemu nowemu przyjacielowi jej królestwo.
- Siadaj.- posadziłam blondyna na krześle, a same z dziewczynami zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. Na płycie indukcyjnej stała duża patelnia cała wypełniona jajecznicą z boczkiem, papryką, pomidorami i szczypiorem.
- Może ja pomo...- zaczął Niall, a ja uciszyłam go spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się.
- Pomożesz jak będziesz siedzieć i gadać.- odpowiedziałam.
- Ale o czym?- zapytał.
Charlotte spojrzała na niego z rozbawieniem.
- O czymkolwiek. Boże, nigdy tego nie robiłeś czy co?- zapytała.
Uśmiechnął się.
- Gadanie o czymkolwiek to szeroki teren do popisu, ale muszę mieć jakieś podparcie do niego.- odpowiedział- Co proponujesz, Charlotte?
- Chloe.- poprawiła go- Mów mi Chloe.- uśmiechnęła się i wyjęła z szafki talerze- Oglądałeś film Ojciec Chrzestny.
- Jo, że tak.- odpowiedział- Do tej pory pomarańcze mnie przerażają.
Roześmiałyśmy się.
- Też zauważyłeś ten system Pomarańcze=śmierć kogoś?- zapytałam.
- To chyba łatwe do zauważenia.- stwierdził.
- No raczej. Ale to jest zajebiste z tymi pomarańczami.- stwierdziła Amy i postawiła przed Niallem szklankę, a potem ustawiła pozostałe.
- Nie. Najładniejszy był kot.- stwierdziła Chloe.
- Kociara.- prychnęłam.
- Kot był fajny. Ale szkoda, że nie było psa.- stwierdził Niall.
- Piąsia, też tak sądzę.- przybiłam blondynowi piątkę.
Charlotte postawiła talerze i karton soku pomarańczowego, a ja nałożyłam jajecznicę na talerze.
- Mam takie pytanie...- spojrzał na dziewczyny- Próbuję to z niej wyciągnąć od pół godziny, ale nie chce powiedzieć.- wskazał na mnie- Czy ona jest fanką mojego zespołu?- spojrzał na Charlotte.
Ta się roześmiała wraz z Amy.
- Powiedzmy, że to One Direction Infection w stanie cholernie mocno bardzo krytycznym.- odpowiedziała mu Amy, a ja usiadłam na krześle, rumieniąc się.
- A kto zaraził się pierwszy, doktorku?- Chloe pchnęła ją delikatnie biodrem w bok- Ty i ty rozsiałaś to między naszą trójkę.
Niall uśmiechnął się lekko.
- Jedz.- powiedziałam do niego, a Amy usiadła, podczas gdy Charlotte włączyła ekspres do kawy i usiadła z nami.
- Wspominała też, że ty, Charlotte, jesteś naszą fanką.- dodał, patrząc na blondynkę.
Uśmiechnęła się.
- To nie jest tajemnica. Ale powiedzmy, dzisiaj ich prawie nie zabiłam.- odpowiedziała.
Zakrztusił się.
- Co zrobiły?
- Odśpiewały cały refren Best Song Ever najbardziej nieczysto jak się tylko dało. I najgłośniej. Jestem pewna, że cały budynek słyszał jak ktoś obrywa tego kota ze skóry.- odparła, jedząc spokojnie.
Spojrzał na mnie i na Amy. Uśmiechnęłyśmy się szeroko.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Jessico.- stwierdził.
- Że nie czysto śpiewam?- zapytałam.
- Nie, że obdzierasz koty ze skóry.- odpowiedział.

- Dojdziesz sam do parku, czy cię odprowadzić?- zapytałam.
- Poradzę sobie.- uśmiechnął się, poprawiając gitarę, którą na pasku przewiesił sobie przez pierś.
- No to chyba...- spojrzałam na niego z uśmiechem- Do zobaczenia.
- Na razie, Jessico.- pochylił się i mnie uściskał.
Oddałam uścisk.
- Na razie.- puściłam go i uśmiechnęłam się. Spojrzał mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Jednakże po dosłownie dwóch sekundach na powrót się do mnie uśmiechnął.
- Czeeść...- uniósł dłoń i odwrócił się na pięcie, by zbiec po schodach.
- Hej...- mruknęłam jeszcze i zamknęłam drzwi.
- Jezuuu...- uśmiechnęłam się szeroko i wskoczyłam jednym susłem na kanapę.
Nie mogłam uwierzyć. Spędziłam pół dnia z Niallem Horanem. Z NIALLEM HORANEM. N I A L L E M H O R A N E M!!!
Przez chwilę leżę spokojnie wspominając jak Niall przesiedział ze mną dwie godziny w moim pokoju i rozmawiał ze mną. Nawet chciał mnie nauczyć grać na gitarze, a gdy zaczęłam nieporadnie brzdąkać o gitarę przyszła Chloe pytając czy mi się nigdy nie skończy nadzieja na porządne nauczenie się gry na tym instrumencie.
- Co masz na myśli?- zapytał ją Niall.
- Przez trzy miesiące nauczyłam ją grać 3 piosenki. Trzy.- pokazała mu wyprostowany palec wskazujący, środkowy i serdeczny.
- Ja jestem pojętną uczennicą, to ty jesteś słabą nauczycielką.- odpowiedziałam.
- Chyba mało cierpliwą.- zachichotała blondynka.
- Może nie jestem takim super-mózgiem muzycznym jak ty, ale...- zaczęłam, a ona wskazała na Nialla, który leżał na plecach na moim łóżku i się śmiał.
- Jesteście...- nawet tego nie dokończył śmiejąc się dalej.
- Jesteśmy co?- spojrzałam na niego z miną Powiesz coś co mi nie pasuje, a uduszę cię poduszką.
Zachichotał.
- Już jestem spokojny.- odpowiedział.
Charlotte zaśmiała się.
- Powodzenia, Niall- rzuciła i wyszła.
Wróciłam do rzeczywistości.
Chwila. Blondi wtedy wyszła... i już nie wróciła. Amy też nie widziałam. Kiedy szliśmy na górę z Niallem siedziała na kanapie i oglądała telewizję, a kiedy schodziliśmy... wyparowała! Ale równie dobrze mogła pójść do swojego pokoju, a z mojego pokoju słabo słychać co się dzieje na korytarzu...
- Dziewczyny?!- krzyknęłam, podnosząc się.
Odpowiedziała mi względna cisza, nie licząc buczenia klimatyzacji.
- Dziewczyny?!- krzyknęłam zrywając się z kanapy.
Gdzie jest Lasair? Poszły gdzieś beze mnie i mi nie powiedziały?! Niemożliwe...
- Dziewczyny?!- wbiegłam po schodach i zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Amy. Wewnątrz słychać było wiatrak, ale chyba coś jeszcze...
Zastygłam w bezruchu nasłuchując uważnie. Coś jakby uderzanie palcami o klawisze... Prawie kompletnie zagłuszone przez wiatrak.
Pochyliłam się, przysuwając do drzwi ucho.
Poczułam znajomy, znienawidzony dogłębnie zapach. Zapach dymu i palonej skóry. Zapach palonych śmieci.
Dym papierosowy.
Otworzyłam drzwi zamaszyście.
- Co wy tu do jasnej cholery...?- słowa zastygły mi w ustach, gdy zobaczyłam Cloe, która stoi przy otwartym oknie i pali fajkę, a Amy nawet nie reaguje, tylko siedzi na łóżku z laptopem na kolanach.
- Charlotte!- warknęłam i dopiero wtedy dostrzegłam, że Lasair leży na dywanie przed łóżkiem Amy i śpi.
Otworzyła leniwie oko.
- Słucham?- strzepnęła popiół z końcówki papierosa zza okno.
- Wyrzuć to.- wycedziłam, irytując się po koniuszki uszy.
- Za chwilę, tylko go dopalę.- odpowiedziała i zaciągnęła się.
- Amy!- krzyknęłam w stronę drugiej dziewczyny.
- Przestań, to jest silniejsze od niej. A i tak to jej pierwszy papieros od około 2 tygodni.- odparła na to ciemnowłosa, nawet nie podnosząc na mnie oczu- Ostatnio paliła, gdy tylko przyleciałyśmy czyli około 2 tygodnie temu.
- Ale...!- zaczęłam.
- Słuchaj, na prawdę się staram...- zaczęła Chloe- Ale ty mi wcale nie pomagasz...
- Nie pomagam?!- spojrzałam na nią jak na kompletną idiotkę.
- Nie pomagasz. Napierasz na nią. To nie jest odwyk narkotykowy, że odcina się dostęp uzależnionemu do środków odurzających z jednym dniem.- broniła ją Amy- Nie patrz tak na mnie.- spojrzała na mnie- Nie popieram tego, że Charlotte pali, ale bez jaj. Myślisz, że jak będziesz na nią wrzeszczeć to coś jej to pomoże? Papierosy rzuca się stopniowo. Sama wiem, bo mój ojciec palił. Myślisz, że Chloe rzuci tak od wielkiego gromu?- przyjrzała mi się uważnie- Zacznij palić to zrozumiesz jak jest trudno.
- Nigdy. Brzydzę się tym.- odpowiedziałam- A ty skąd to wiesz?- zapytałam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Chloe.
- Powiedzieć jej czy nie?- zapytała.
- Amy paliła jeszcze dobre 3 lata temu.- zwróciła się do mnie Charlotte.
- A potem mój braciszek się dowiedział o tym i zrobił mi pranie mózgu na temat palenia i już nie palę.- dodała Amy.
- Charles coś wspominał...- zaczęłam.
- A wspominał, o tym, że...- powiedziała Amy, ale blondynka jej przerwała głośnym Ehem!
- O czym?- zapytałam.
- Że jestem głodna.- odpowiedziała mi Charlotte, wyrzucając za okno niedopałek i wstając, naprowadzając wiatrak na okno.
Dotarło do mnie, że ten zabieg przeprowadziła, by usunąć zapach dymu. Tylko czemu paliła w pokoju Amy?
- Idę coś wykombinować.- minęła mnie w drzwiach, a ja mimowolnie zmarszczyłam nos. Pachniała dymem.

Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu chleba. Pusto, głucho, wieje systemem student.
- Co mogę zjeść na kolację?- krzyknęłam w stronę salonu, w którym siedziały dziewczyny.
- Zapiekankę z obiadu.- odpowiedziała Amy. Chloe się nie odezwała, bo ona od dawna nie jada kolacji.
Zapiekankę przyrządziła Charlotte. Była mieszaniną kiełbasy, włoskiego sera, patisona, cukinii i cebuli z dodatkiem jednego jajka.
Dziwne, że było jadalne dla mnie. Charlotte uwielbia włoską i hiszpańską kuchnię i często przesadza z ostrymi przyprawami. A mój żołądek nie toleruje jak coś jest strasznie ostre. Taka tam pozostałość po refluksie z dzieciństwa. Przez to raz trafiłam do szpitala, bo rzygałam dalej niż widziałam i się odwodniłam.
Nałożyłam sobie porcję na talerz i poszłam na górę do swojego pokoju.
Najpierw przebrałam się w mięciutką piżamę z fioletową krową. Była moja ulubioną piżamą. Składała się z fioletowej koszulki z krótkim rękawem z fioletową krową i białych shortów z fioletowymi łatami.
Dziewczyny zawsze się śmiały z tej piżamy, ale według mnie jest słodka.
Wzięłam do ręki spodnie i strzepnęłam je, bo było na nich pełno włosów Lasair.
Z tylnej kieszeni wypadła karteczka.
Zdziwiona podniosłam ją. Była złożona na pół. Rozłożyłam ją.
Na środku chłopięcym pochyłym pismem było napisane:

Lubię cię. Zadzwoń. Niall xoxo

Pod tym był numer telefonu. 
Nie zastanawiając się co robię podniosłam się i podeszłam do biurka, na którym leżał mój telefon. Wykręciłam numer i wcisnęłam na ekranie Połącz. Nie bardzo zastanawiałam się co robię. Od zawsze byłam impulsywna. Najpierw robiłam, potem myślałam.
Przyłożyłam telefon do ucha, wciąż wpatrując się w karteczkę.
XOXO. 2xKiss&Hugs. Podwójne całusy i uściski.
Jeden sygnał.
Lubię cię. Lubi mnie. Chyba bardzo skoro dał mi swój numer telefonu. W końcu ile fanek ma jego numer? Ale zachowywał się inaczej niż z wszystkich relacji Directioners. Był czulszy. Delikatniejszy...
Drugi sygnał.
Zadzwoń. Właśnie to robię- pomyślałam- Pomimo, że to lekko głupie z mojej strony. Masz tysiące fanek. Dlaczego ja? Dlaczego nie inna? Zabawniejsza? Ładniejsza? Mądrzejsza? Rozsądniejsza? Bez ADHD? Z mniejszym żołądkiem? Dlaczego, Niall?
Trzeci sygnał.
Niall. Włożyłeś tą karteczkę, kiedy na mnie upadłeś.- uświadomiłam sobie i z jakiegoś powodu, a właściwie bez zaczęłam powtarzać w myślach- Nie odbieraj! Nie odbieraj! Nie odbieraj!
Po trzecim sygnale nastąpiła cisza.
Nie odebrałeś. Błagam. Może nie odbierasz obcych numerów? Proszę. Nie odbieraj. Serce mi tak wali, że nie wydobędę z siebie słowa, Niall!
Chyba... nie odebrał jednak...
Ufff....
- Halo?- po drugiej stronie rozległ się najcudowniejszy z cudownym głosów.
To wpadłam.- pomyślałam.



_________________________________________________________________________________
Cześć i czołem! Kluski z rosołem :-D. Witajcie. To ja Zosika PL, mam dla was taki tam. Rozdzialik. Pisany w pocie czoła i krwi. 
Nie, żartuję, żadnej krwi nie było, co nie, Ganja? Chyba nie było, ale nie jestem pewna. Na pewno był pot, bo za oknem 28 stopni Celsjusza. Jak miło <3
Tak więc. Znów ogłoszenie parafialne: 2 do 3 komentarzy, nasze się nie liczą i wstawiamy następny rozdział :)
Love ya, Zosika PL

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 2

Ktoś polizał mnie po twarzy. Nie ktoś tylko coś. Lasair. No pięknie, trzeba będzie ją wyprowadzić.
- Jeeezuuu...- jęknęłam- Psie daj mi spać!
- Lasair!- usłyszałam na korytarzu.
Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na drzwi od pokoju. Były lekko otwarte. Mój dalmatyńczyk musiał je sobie otworzyć.
Podniosłam się i wzięłam do ręki mój telefon w obudowie z flagą GB, tylko, że kolorowa z różami.
Spojrzałam na godzinę. 11:30.  Nic dziwnego, że Lasair mnie obudziła. Było dawno po jej porze spaceru.
Podniosłam się niechętnie z łóżka i przez przypadek spojrzałam na swoje odbicie w lustrze szafy.
- O mój dobry Boże...- jęknęłam.
Zasnęłam w ubraniach. Mało tego, moje włosy...... Nie, to było coś strasznego. Nie do opisania.
Wzięłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czerwoną koszulę bez rękawów, białe shorty i czerwone Conversy za kostkę.
Wróciłam do pokoju. Do brudnika stojącego wewnątrz szafy wrzuciłam brudne rzeczy, a z puzderka na biżuterię wyjęłam czarno-czerwoną bransoletkę.
Pomyślałam, że warto trochę się umalować, żeby sąsiedzi nie pomyśleli, że jakieś poczwary się przeprowadziły do ich bloku.
Na górnej powiece narysowałam eyelinerem cienką kreskę, by wydobyć błękit moich oczu, a potem tuszem do rzęs wydłużyłam rzęsy. Oto cała moja praca z moim wyglądem.
No prawie. Włosy.
Bezpiecznie było je związać w warkocz. Najprostszy warkocz, który chcąc nie chcąc sięgał mi do pasa.
Zeszłam na dół. Dziewczyny były w kuchni i rozmawiały wesoło. One też wpadły na pomysł lekkiego makijażu, by nie odstraszyć nowych sąsiadów.
Chloe była ubrana jak ona - elegancko. Ona inaczej nie umiała chyba. Znaczy umiała, ale wolała siebie w koszulach, marynarkach... taka damska wersja Harry'ego Stylesa.
Biała koszula z kieszonkami na piersi, krótkie spodenki z kontrafałdami w niebieski, kwiatowy wzór i białe sandały.  Paznokcie miała w kolorze wściekle indygo. Zresztą blisko podchodzącym pod jej chabrowe oczy.
Oczy podkreśliła tuszem do rzęs i eyelinerem na górnej powiece tak jak ja, ale pociągnęła nim trochę odważniej. Lubiła się malować. Średniej długości włosy koloru lnu spięła w wysoki kucyk.
Amy ubrała się na luzie, ale i lekko elegancko. Miała na sobie miętową koszulkę z napisem "Love", czarne koronkowe shorty i miętowe Conversy. Brązowe włosy zebrała na karku w niedbałym koku, a przy twarzy pozostawiła kilka pasemek.
- Co się dzieje?- zapytałam.
- Idziemy do sklepu, bo w lodówce hula wiatr.- odpowiedziała mi Amy.
- Dobry pomysł.- odpowiedziałam.
- Mogę się wybrać z wami?- zapytałam biorąc kubek z wodą z kranu bo innej nie było.
- Pewnie.- odpowiedziały mi moje najlepsze przyjaciółki.
- Okej. Przy okazji wyprowadzę Lasair bo już się niecierpliwi.- dodałam i wyszłyśmy z domu.
Szłyśmy około 5 minut.
- Uważaj!- powiedziała Charlotte, gdy niechcący nadepnęłam jej na palec.
- Przepraszam.- odpowiedziałam, a Lasair szczeknęła jakby chciała przeprosić razem ze mną.
- Spoko, tylko następnym razem uważaj jak chodzisz.- odpowiedziała zezłoszczona Chloe.
- Słyszałam, że One Direction jest dziś w Londynie.- jak najszybciej  zmieniłam temat by Charlotte zapomniała o bólu palca.
- Może zajdziemy do nich.- dodała Amy z szyderczym śmiechem tak jak tylko ona potrafiła się zaśmiać.
- Co ty chcesz zrobić?- zapytała przerażona Blondi.
- Nie, nic.- sarkastycznie odpowiedziała Amy.
- Dobrze, że nie wiesz co siedzi w mojej głowie.- dodała. Słysząc te słowa wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. 
- Jesteśmy już przy Tesco.- powiedziała Chloe.
- Świetnie, to chodźmy.- dodałam, jednak Amy pokazała palcem na tabliczkę wiszącą przed sklepem i kazała mi się zatrzymać.
- Spójrz.- powiedziała Amy.
- Widzę, Lasair,że jednak będziesz musiała zostać na zewnątrz.- powiedziałam po czym kazałam jej nie ruszać się z miejsca. Piesek zrozumiał o co mi chodziło i posłusznie został przed sklepem. Lasair w tym mieście nikogo nie zna, więc nie powinna uciec.Po tych słowach weszłyśmy do sklepu albo raczej do supermarketu.
- Wow.-powiedziałam widząc tak wielki sklep.
- Nareszcie będziesz mogła najeść się do syta, Jessica.- powiedziała Chloe.
- Wcale tak dużo nie jem.- odpowiedziałam do Charlotte.
- Tak wcale, tylko gdy jest pełna lodówka mówisz, że nie ma nic do jedzenia.- powiedziała Chloe, a my parsknęłyśmy śmiechem. Weszłyśmy do sklepu. Po lewej były wózki. Wzięłyśmy jeden. Znalazłyśmy się pomiędzy regałami. 
-Wow, więcej żarcia tu już nie mogli zmieścić?- powiedziała z sarkazmem Amy.
-Lepiej nie, bo spędzimy w tym sklepie całą wieczność.- stwierdziłam.
-Dla ciebie to raj.- zaśmiała się Chloe. Co druga rzecz trafiała do wózka.
-Przepraszam, wie pan, która herbata jest najlepsza?- zapytała Amy jakiegoś starszego pana.
-Myślę, że najlepszą herbatą jest  Clipper - Organic White Tea.- powiedział staruszek wskazując na białe opakowanie herbaty. 
Kolejki do kas ciągnęły się kilometrami. Stałyśmy w niej około 20 minut.Trochę zaczęło mi się to nudzić, ale na szczęście dobrze się przy tym bawiłyśmy. Amy opowiadała nam śmieszne historie, które niedawno miały miejsce w jej życiu. Czasem myślałam że się posikam ze śmiechu. Zapłaciłyśmy dużo pieniędzy, ale to drugi dzień w Londynie, więc chyba można zaszaleć. Zakupy zapakowałyśmy w cztery torby: trzy duże i jedną małą.
-Wychodzimy.- powiedziała Chloe głosem przywódcy.
-Myślałam, że się tam uduszę.- skomentowała Amy.
Wyszłyśmy ze sklepu i spostrzegłam, że ktoś głaszcze mojego psa. Lekko uderzyłam lewą ręką w udo i pies natychmiast znalazł się przy mnie. Dałam w zęby dla Lasair najmniejszą torbę, a ona zamerdała ogonem.
-To twój pies?- usłyszałam melodyjny głos i wyprostowałam się. Chłopak miał ciemne okulary oraz kaptur, więc nie mogłam zobaczyć jego twarzy, jednak głos wydawał mi się znajomy.
-Tak.- powiedziałam, jednak pomyślałam "nie, kur*a pożyczyłam." Mówiąc to spostrzegłam faceta robiącego zdjęcie dla tajemniczego chłopaka. Nabrałam podejrzeń i olśniło mnie. Już wiem czyj jest ten głos. Przecież słyszę go codziennie. Ten chłopak to nie kto inny tylko Niall Horan. Jednak nie dałam po sobie poznać tego, że o tym wiem.
-Przepraszam, myślałem, że jest bezpański.- przeprosił chłopak. Gdy on to mówił popatrzyłam na dziewczyny i spostrzegłam, że one również rozpoznały nieznajomego. Jednak nie chciałyśmy być jak reszta fanek, więc nie piszczałyśmy. Przed tym spotkaniem często rozmawiałyśmy o takich sytuacjach i doszłyśmy do wniosku, że chłopcy muszą mieć trochę odpoczynku, więc nie będziemy im zajmować wolnego czasu, chyba że oni sami będą tego chcieć.
-Nic się nie stało.- odpowiedziałam mu przyjaznym głosem i uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech, pożegnał się z psem i poszedł w kierunku sklepu. Chyba Niall siedział z suczką bardzo długo i Lasair go polubiła, bo gdy odchodził zwierzak posmutniał.
 Po całym zajściu poszłyśmy do domu. Miałam wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą. Pewnie dla tego, że Lasair miała w pysku swoje przysmaki. Ludzie w Suwałkach byli przyzwyczajeni do tego widoku, ponieważ widzieli to prawie codziennie.
-Właśnie widziałyśmy Nialla Horana.- powiedziała podekscytowanym głosem Amy.
-Nie mogę w to uwierzyć. Uszczypnij mnie Jessica.- niedowierzająco kazała Chloe, wtedy ją uszczypnęłam.
-Ała. wrzasnęła Charlotte.-Co to miało być?- zapytała mnie.
-Zrobiłam to co chciałaś.- odpowiedziałam.
-Nie musisz wszystkiego brać dosłownie.- odpowiedziała mi Blondi. Na te słowa wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
Po pięciu minutach doszłyśmy do domu i pierwszym miejscem, do którego się udałyśmy była kuchnia.
-To co dziś jemy na śniadanie?- zapytała Amy.
-Jest już trochę za późno na śniadanie, wiec zjedzmy obiad.- zdecydowałam, a dziewczyny się ze mną zgodziły.
-To może Jessica zrobisz spaghetti.- zaproponowała Chloe, a ja się zgodziłam. Dziewczyny uwielbiają dania, które robię. Przepis na sos jest po mojej prababci.
-To kto jutro z rana wyprowadza psa?- zapytałam gotując obiad.
-Na pewno nie ja.- odpowiedziały Charlotte i Amy jednocześnie.
-A czemu niby ja?- zapytałam oburzona.
-Bo to twój pies.-odpowiedziała obojętnie Blondi.
-Dobra, ale żeby było jasne. Gdy będziecie chciały wypożyczyć psa, żeby przypodobać się chłopakowi to nie do mnie.- powiedziałam.
Dziewczyny poszły na górę, a ja stałam nad garnkami.
-Obiad już gotowy!- krzyknęłam w stronę schodów, a odpowiedział mi głuchy łoskot na schodach, śmiech Amy i szpetne przekleństwo Chloe. Już ja wiedziałam co ta zrobiła.
Gdy weszła do kuchni, rozmasowywała sobie biodro.
- No rzesz, cholera.- stęknęła.
Amy wybuchła śmiechem.
- Jess, żałuj, że tego nie widziałaś!- powiedziała do mnie- To był epic fall!
Zachichotałam. Gapiostwo Charlotte mnie czasem porażało.
- To chyba jemy, co?- zapytałam i z półuśmiechem wskazałam obolałej Blondi krzesło.
Jej odpowiedź, jaką mnie raczyła, nie nadaje się do druku, ale posłusznie usiadła, stękając przy tym jak stara babcia.
Nałożyłam dziewczynom jedzenie.
- Pachnie prawie jak włoskie.- powiedziała Charlotte, fanka wszystkiego co włoskie.
- Prawie?! To jest włoskie!- odparła na to Amy.
Chloe wciągnęła nosem powietrze.
- Niet, za mało oregano.- uśmiechnęła się i nawinęła na widelec makaron.
Podeszła do nas Lasair skuszona zapachem spaghetti.
-Nie dostaniesz Lasair. Nie tym razem.- powiedziała Amy gdy piesek skoczył jej na kolana i zaczął prosić.
-No dobra, ale ostatni raz.- Amy poddała się i dała dla suczki kawałek makaronu. Pies gdy zjadł znów zaczął prosić.
-Już dostałaś.- oburzyła się Amy i dała kolejny raz kawałek makaronu.
-Ty zawsze żebrzesz Lasair.- stwierdziłam.
-Ale jak skutecznie.- dodała Chloe i zaczęłyśmy się śmiać.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałyśmy rozdziału, ale najpierw ja wyjechałam, a potem ZosikaPL i jakoś tak wyszło. Komentujcie i mam nadzieję, że się podobało. Tylko nie bądźcie zbyt surowi bo dopiero zaczynam pisać.
Ganja