sobota, 14 września 2013

Rozdział 4

- Halo?- powtórzył zniecierpliwiony Niall.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- Cześć, Niall. Tu Jessica.- powiedziałam w końcu.
- Jessica.- powtórzył za mną.
 Już o mnie zapomniałeś?
- Znalazłaś karteczkę?- zapytał.
- Tak. Ciekawy sposób na podłożenie mi swojego numeru telefonu...- odpowiedziałam.
- Hehe...- zaczął.
- Z KIM TY TAK ZAWZIĘCIE FLIRTUJESZ, HORAN?!- rozległy się krzyki po jego stronie- MASZ DZIEWCZYNĘ?!!!
- Zamknijcie się, idioci!- odpowiedział Niall.
- Słucham?- zaśmiałam się.
- To nie było do ciebie, mała.- odpowiedział.
- MAŁA?!! O RZESZ W MORDĘ! ON MA DZIEWCZYNĘ!- krzyknął ktoś po drugiej stronie.
- Tomlinson, bo pożałujesz!- odparł Niall- Błagam, chcesz mi pomóc to przetrwać?- zwrócił się do mnie- Tylko ja i Harry nie jesteśmy narąbani jak szpadelek. Właściwie młody jeszcze nie zdążył dotknąć alkoholu, bo musiał wyławiać Zayna z jeziora...
- Hmmm, czemu nie?- odpowiedziałam.
- Może Charlotte chciałaby też?- zapytał Niall.
- GRASZ NA DWA FRONTY?! NIE ZNAŁEM CIĘ TAKIEGO, NIALL!!!- teraz byłam pewna, że krzyczał Louis Tomlinson. I był pijany. I to mocno.
- Weź ochłoń. Wrzućcie go do jeziora czy coś....!- odpowiedział Niall.
- Niall, coś ty zrobił?! Czy ja ci wyglądam na ratownika?!- Harry Styles... był zrozpaczony i ze zdenerwowania miał głos wyższy prawie o oktawę.
Zachichotałam.
- A Amy?- zapytałam.
- Tak, Amy tu się przyda. Wydaje mi się, że opanuje każde apogeum...- westchnął Niall.
Zaśmiałam się.
- Dobrze ci się wydaje. Tylko wiesz, my nie mamy samochodu...- wyjaśniłam- A autobusu chodzą  w nocy raz na godzinę...
- Zaraz coś wykombinujemy...- zamyślił się- Harry?!
- Jestem trochę, kur*a, zajęty!- odpowiedział mu Styles.
-  Zostaw go. Sam wyłowię pozostałą dwójkę. Jedź po dziewczyny.- powiedział do niego Niall.
- Już się robi.- odpowiedział rozochocony Harry- Tylko adres i będę...
- Jessica, podasz mi wasz adres?- zapytał mnie Niall.
- Burdett St. 29 a, mieszkanie 80.- odpowiedziałam.
- Hazz, słyszałeś?- powiedział Niall gdzieś w bok.
- Tak, będę za około 40 minut.- odpowiedział Harry.
- Nie śpiesz się, jestem w piżamie.- odpowiedziałam.
- Będę za 20 minut!- odpowiedział.
- Cholera!- zaklęłam i otworzyłam drzwi na całą szerokość- Charlotte, Amy! Ubierajcie się! Idziemy na imprezę!
- Coooooooo..... O wooooooow!- odpowiedziała mi Chloe i dźwięk jakby właśnie spadła z kanapy. Na pewno spadła.
- Ruszaj się, Iwanow!- zbiegłam po schodach, wciąż trzymając telefon w dłoni- Ruszta dupy! Zaraz ktoś tu po nas przyjedzie...!
Przyłożyłam ucho do telefonu z powrotem.
- Do zobaczenia, Niall.- powiedziałam.
- Cześć, mała.- odpowiedział.
Rozłączyłam się i przeskakując dwa stopnie na raz pobiegłam do swojego pokoju przebrać się.
 Jest dziewiąta wieczorem, pewnie robią ognisko.- pomyślałam- Zgłodniałeś, Niall? Pewnie wpierdzielasz teraz kiełbasę, jednocześnie wyciągając z jeziora Louisa, Zayna i Liama.
- Ubierajcie się,. Harry po nas jedzie!- krzyknęłam do dziewczyn.
- Jaki Harry?- zapytała Charlotte wstając.
- STYLES!- odpowiedziałam.
- Już się ubieram!- podniosła się jak na rozkaz.
Przez najbliższe pół godziny, próbowałam się ogarnąć. Nawet mi wyszło. Powiedzmy.
Ubrałam się w białą, prostą koszulę z dwoma kieszeniami na piersi i zapinaną na guziki, niebieskie rurki z kokardkami z boku, moje białe i pod kostkę Conversy. Przygotowałam sobie też zapinaną bluzę z motywem flagi amerykańskiej. Założyłam kolczyki w kształcie małych, niebieskich kulek, a na rękę bransoletkę z niebieskich paciorków zwieńczonych złotą koniczyną. Na twarz nałożyłam trochę pudru, oczy podkreśliłam eyelinerem i wydłużyłam rzęsy tuszem. Włosy złapałam w kitkę na czubku głowy i je wyprostowałam tak, że teraz były idealnie proste.
Było nawet ładnie.
- Idziesz z nami?- zapytałam Lasair, która siedziała na łóżku i oglądała moje przygotowania.
Zaszczekała.
- Nie wiem, czy Harry weźmie cię do samochodu.- westchnęłam.
- Jessica!- usłyszałam z dołu głos Amy.
- Już idę.- chwyciłam torebkę, w której miałam wszystko i zbiegłam na dół. Po drodze oczywiście Lasair mnie wyprzedziła i obskoczyła osobę, która weszła przez drzwi wejściowe.
- Lasair!- uderzyłam lewą dłonią o udo- Do nogi!- odeszła od gościa i przystanęła przy schodach.
Spojrzałam na odwiedzającego.
Harry Styles.
Harry Styles. Z tymi swoimi zielonymi oczami i lokami.
Harry Styles uśmiechał się Charlotte, która mu najwyraźniej otworzyła. Miał słodkie dołeczki w policzkach.
Nagle mnie olśniło co mi tak nie pasowało w wyglądzie Harry'ego.
Harry Styles stał w progu naszego mieszkania od kolan w dół mokry.
- Pada deszcz?- palnęłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.
- Nie, ale musiałem wyławiać takiego jednego pijaka.- odpowiedział.
- Gdzie Amy?- zapytałam Chloe.
- Tu.- z kuchni wyszła Amy ubrana w białą bokserkę z czarną różę, czarne shorty ze złotymi guzikami z boku, turkusową bokserkę z A na piersi i czarne baleriny z czarną wstążką. Na palcu miała pierścionek-węża. Była lekko umalowana, bo podkreśliła brązowe oczy tuszem do rzęs i kredką wokół oczu. Włosy związała w kucyk i ozdobiła czarną kokardką. Bardzo pomysłowe.
- Amy.- przedstawiła się Harry'emu.
- Harry.- odpowiedział z uśmiechem.
Zeszłam i podeszłam do niego.
- Jestem Jessica.- powiedziałam.
- Miło mi poznać osobę, o której cały czas trajkocze Niall.- odpowiedział.
Przyjrzałam się Charlotte.
Okeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej. Od kiedy to ona nosi się od góry do dołu obrana jak wdowa?...
Ubrała się w czarne, spostrzępione i to mocno rurki, biały, proty top, a na to czarną, skórzaną kurtkę. Na nogach miała te czarne botki co rano. Na nadgarstku miała czarny rzemień ze złotymi ozdobami. Oczy podkreśliła maskarą, ale tylko tym. Nic. Żadnego różu czy eyelinera. Nic. Czysto poza pewnie drobnym podkładem. Ehem. The fq? W uszach miała srebrne kolczyki-róże. Włosy związała w warkoczu z tyłu głowy, do którego wplotła czarną wstążkę, a z przodu włożyła czarną opaskę we włosy.
Co się dzieje? Czemu ona jest ubrana cała na czarno? Umarł ktoś czy co?
- Wiedziałam, że tak będzie.- powiedziała Charlotte.
- Co będzie?- zdziwiłam się.
- Już ty dobrze wiesz co.- odpowiedziała mi Amy, poruszając brwiami.
Prychnęłam.
- Na. Pewno.- podeszłam do Lasair i uklękłam przy niej- Bądź grzeczna, nie zjedz nam kanapy i nie śpij na moim łóżku. Masz własne.- pogłaskałam
ją po głowie- Wrócimy rano.
Przerwał mi męski chichot.
- Tak?- spojrzałam przez ramię na Harry'ego.
- Wiesz, że zanim się obudzimy to będzie koło 12, a potem... Hmmm...- uśmiechnął się- Niall ciebie na pewno tak łatwo nie puści, więc lepie może ją weźmy ze sobą.
- To nie będzie problem?- zapytałam.
- Masz pas dla psów do samochodu?- zapytał.
- Zaraz, tylko pójdę na górę go znaleźć.- odpowiedziałam, szybko wstając. Pobiegłam na górę i weszłam na do pokoju. U nóg łóżka leżało łóżeczko Lasair, a na nim parę psich zabawek
- Gdzie ja to posiałam?- myślałam głośno, rozglądając się po pokoju. Otworzyłam drzwi szafy i zdjęłam pokrywkę pudełka z rzeczami Lasair. Na wierzchu leżał paszport psa, a pod nim pas dla psa.
- Mam cię!- złapałam go i zbiegłam na dół.
Harry i dziewczyny siedzieli w salonie i rozmawiali. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że Lasair położyła głowę na kolanach piosenkarza.
- Seriously? Lasair, idziemy na spacer!- podniosłam przewieszoną przez poręcz schodów smycz, a suczka zerwała się jak na komendę i przysiadła na ziemi, machając ochoczo ogonem.
Zaśmialiśmy się.
- Już, już...- pogłaskałam ją po głowie.
Podnieśli się i podeszli do drzwi. Amy po drodze zgarnęła ze stolika klucze.
- Jedziemy, mała, jedziemy.- powiedziałam do Lasair, idąc w stronę wyjścia. Harry przepuścił mnie i Chloe w drzwiach, a Amy została w korytarzu, by zakodować alarm przeciwwłamaniowy.
Zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.
Nacisnęłam przycisk winy, a Lasair stanęła przy Harry'm i dosłownie, machając ogonem, waliła go co chwila w udo.
- Aua!- pogłaskał ją po głowie- Mała, to boli! W ogóle to jak ona się nazywa? Łasica*?
- Nie, Lasair.- odpowiedziałam, a pies usłyszawszy swoje imię, zaszczekał na znak, że słyszy.
- No prawie trafiłem.- zaśmiał się.
Drzwi windy się otworzyły, a za nami stanęła Amy.
- Wsiadamy.- powiedziała i weszliśmy wszyscy do windy.
Przypomniało mi się jak dzisiaj rano jechałam nią z Niallem, który cierpi na klaustrofobię.
- Od dawna mieszkacie w Londynie?- zapytał Harry, gdy ruszyliśmy w dół.
- Od dwóch tygodni.- odpowiedziałam.
- No myślę, bo jeszcze nie macie tego londyńskiego akcentu.- zachichotał.
- Londyńskiego akcentu?- powtórzyłam za nim zdziwiona do granic możliwości. To akcent w Londynie różni się od normalnego brytyjskiego?
- Could I get one more cup of tea?- zatknął sobie nos dwoma palcami, co wywołało u niego nosowy głos.
Roześmiałyśmy się.
- No.- odpowiedziałam.
Zaśmiał się.
- Na prawdę? Anglikowi odmówicie herbaty?- zapytał.
- W windzie raczej trudno o herbatę. Nawet w angielskiej windzie.- odpowiedziała Charlotte.
Zachichotał.
- A szkoda.- odpowiedział, na co ona spojrzała w sufit z miną Panie Boże, ratuj....
- Anglicy....- stęknęła.
- Co masz do Anglików?- zapytał, zaczepiając ją z uśmiechem.
- Można was upić herbatą!- odpowiedziała.
- Chyba z ajerkoniakiem.- odpowiedział.
Rozmowę przerwało otworzenie się drzwi.
- Madames?- wskazał nam drzwi.
 Wyszłyśmy, a Harry ruszył za nami.
- Który to twój?- zapytała Amy.
- Tamto audi.- wskazał na czarno-szary, niski, sportowy wóz.
- S8?- wypaliła Chloe.
Spojrzał na nią zdziwiony i kiwnął głową.
- Chyba się tam zmieścicie z psem?- zapytał.
- Jedna do przodu. Ta najmniejsza. Podsunie fotel.- odpowiedziała Amy.
- Charlotte.- jednocześnie powiedziałam z Amy.
- Kur*a.- jęknęła- Mogłam pić więcej mleka.
- Ale jesteś duża duchem.- położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Jak ci odpowiem to ty zobaczysz duchy.- odpowiedziała, grożąc mi pięścią.
Harry zachichotał, a ona spojrzała na niego morderczym spojrzeniem. Rozbawiło go pewnie, że dziewczyna, która ma metr sześćdziesiąt dwa w kapeluszu i która waży mniej niż 60 kilo grozi komuś o 10 centymetrów wyższemu i bardziej masywnemu.
Wyciągnął z kieszeni klucz od samochodu z pilotem i breloczkiem z logo koncernu motorycznego i nacisnął przycisk. Samochód mrugnął do nas światłami.
Otworzył drzwi od strony pasażera i położył siedzenie. Amy wsiadła pierwsza, ja przypięłam do obroży Lasair sprzączkę i wpuściłam ją do środka, podając drugi koniec Amy. Kliknął zamek pasów i pies był uziemiony. Sama wsiadłam i skróciłam jeszcze odległość na jaką mogła poruszać się Lasair. Zresztą nie miała go za dużo, bo siedziała z tyłu sportowego auta, na wysepce, między mną a Amy.
Charlotte rozłożyła fotel i podsunęła, go do przodu, bym miała więcej miejsca na nogi. Wsiadła do środka, a Harry zamknął za nią drzwi.
Czekał tylko po to by zamknąć za nią drzwi? Ahaaa...
Wsiadł po drugiej stronie i odpalił silnik, który zamruczał jak rasowy kot. Spokojnie i powoli wyjechał z parkingu.
- Jeśli można spytać, to gdzie zrobiliście tę imprezę?- zapytała Charlotte.
- W domu rodzinnym Louisa. 20 km od miasta.- odpowiedział.
- Słyszałam, że wyławiałeś go z jeziora.- powiedziałam.
- Zayn wpadł twarzą w wodę na płyciźnie. Wystarczyło go przewrócić na plecy.- odpowiedział- Ale za drugim razem byłem pewny, że bez kąpieli się nie obejdzie jak wrzucili Louisa.
- A tu taki bonus.- zaśmiała się Amy- Jedziesz po 3 dziewczyny.
- Liam nie jest pijany, a zachowuje się jakby był.- zaśmiał się- Louis jest kompletnie pijany, Zayn wypił sam całą butelkę Jacka Danielsa, więc obaj są bardziej niż narąbani. Boję się czy czasem jak przyjedziemy nie będą latać goli i weseli po ogrodzie.
- Ciekawe.... A Niall?- zapytałam.
Zauważyłam w tylnym lusterku cień uśmiechu na twarzy Harry'ego.
- Wypił jedno piwo. Znaczy zdążył. I czekał z moim, ale w między czasie Lou wpadł do jeziora, Zayn chciał się zabawić w Tarzana.- odpowiedział- Tak więc, Daddy odleciał, a ja i Niall robimy co w naszej mocy, żeby tych dwóch pijaków nie zabiło się.
Zachichotałam.
- A my tam jedziemy jako wsparcie...?- zapytała Amy.
- Nie byle jakie wsparcie.- to już był na pewno uśmiech.
Nie wyobrażaj sobie za dużo.- pomyślałam, patrząc w bok.
Zapadła cisza. Harry wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha (czego, kur*a?!) włączył radio. W samochodzie rozbrzmiała piosenka Room 94 Chasing the Summer.
Harry wybijał rytm palcami na kierownicy. Jak na właściciela sportowego auta, wcale nie szarżował z prędkością.
Ehem, nie mówi hop puki nie przeskoczysz.
Gdy wyjechaliśmy z miasta, Harry pokazał na co stać samochód. Na pewno przekroczył dozwoloną prędkość.
Lasair siedziała wyprostowana i wpatrywała się w przednią szybę. Żeby czasem nie wpadło jej coś do głowy, zacisnęłam dłoń na jej obroży.
Zjechaliśmy na obwodnicę Londynu, a z niej na drogę szybkiego ruchu, która zaprowadziła nas do miejscowości wypełnionej domkami typu cottage.
- Jak się nazywa ta miejscowość?- zapytała Amy.
- Stanwell, prawie jak ten hobbit z Władcy Pierścieni.- zaśmiał się.
Domki były w typie kolonialnym. Ciekawe co robią w centrum Wielkiej Brytanii budynki w stylu początków Ameryki?
Ganki z kolumnami z przodu domu, duże okna, czerwona dachówka. Przedmieścia Chicago normalnie.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział Harry.
Staliśmy pod wielkim domem. Nie domem, a raczej pałac.  Praktycznie jak Buckingham Palace. Miał baardzo dużo okien. Kur*a. Kto je w ogóle myje?
Z przodu miał dużą, werandę, której dach był podtrzymywany przez kolumny w porządku jońskim, przysłaniając częściowo duże, masywne, ciemne drzwi. Dach był prawie płaski i czerwony, a na werandę prowadziły szerokie schody. Z dachu wystawały dwa kominy, a okna były w równych odstępach, prawie jak pod linijką.
Dom był niezwykle okazały.
Okalały go duże, stare drzewa z wysokimi koronami, które sięgały niemal nieba.
Harry wysiadł i spojrzał za dom.
- Chyba nie latają nago.- powiedział do nas i złożył swój fotel, by Amy mogła wysiąść.
Chloe wysiadła i pomogła mi wyciągnąć z samochodu Lasair.
Suczka intensywnie węszyła, zaskoczona potokiem nowych zapachów. Merdała ogonem i obracała głową w tą i we w tą.
-  Lasair.- odpięłam jej sprzączkę od obroży i ruszyłyśmy za Harry'm który obszedł dom i wszedł do największego ogrodu przydomowego jaki widziałam.
Drzewa, które otaczały dom, okazały się rosnąć w idealnym kole za domem, a dokładnie naprzeciwko domu było wejście do jeziora. Grunt był równiuteńki, a porastała go idealnie ostrzyżona trawa, którą chyba strzygli nożyczkami.
Blisko brzegu jeziora zobaczyliśmy ogień i cztery osoby, zachowujące się wesoło. Jedna z nich trzymała gitarę i coś grała.
Niall.
Nagle w mojej głowie została pustka, a żołądek zwinąwszy się w supeł, podszedł do gardła.
Cholera, co się dzieje?
Lasair przez chwilę nasłuchiwała, zamierając w bezruchu, a potem bez ostrzeżenia puściła się biegiem, wprost na Nialla.
Pomimo ciemności, widziałam jak płynnie pracują jej mięśnie, z jaką finezją biegnie ten pies, w którego naturze leżał bieg po zdobycz. To tak jak obserwować rybę pływającą w wodzie.
Lasair, gdy była koło 4 metrów od Nialla rozszczekała się, ale tym razem nie zdarła spodni z blondyna, ale skoczyła na niego, przewracając go.
Ale oczywiście, co zrobił Niall, upadając? Co tam broda, nos, ręce, nogi, inne części ciała, trzeba ratować gitarę! (I tak nic jej już nie pomoże)
Zaczęłam biec w ich stronę.
- Lasair!- krzyknęłam, a pies odstąpił od lizania twarzy Irlandczyka i zadziwiająco dla siebie podszedł do mnie spokojnie i machając ogonem, jakby właśnie zrobiła coś dobrego, przysiadła na ziemi.
- Niall, nic ci nie zrobiła?!- zapytałam, patrząc na chłopaka, który zasłaniał własnym ciałem instrument (Ah, ci muzycy.).
Wstał z ziemii.
- Cześć, Jess. Jak zwykle na długiej smyczy ją puszczasz?- zapytała z szerokim uśmiechem.
- To skombinuj mi krótszą.- odpowiedziałam i podeszłam do niego.
Przytulił mnie na powitanie.
- Znowu mnie prześladujesz?- zapytał ze śmiechem.
- Taa, bo to ja kradnę cudze psy...- odpowiedziałam.
Roześmiał się i mnie puścił.
- Uważaj, mała.- dał mi sójkę w bok- Jesteś na moim terenie.
- Myślałem, że na Tommo.- odpowiedział mu Harry.
Doszli do nas wraz z Chloe i Amy.
- Liam, Louis, pijaku Malik, to są Jessica, Amy i Charlotte.- przedstawił nas Niallerek.
- Wiedziałem, że masz dziewczynę!- wykrzyknął Louis.
- Ty chyba na serio... jesteś... pijany.- skomentował chłopak, który wciąż trzymał mnie za rękę.
- Ja?! Pijany?!- wstał, zachwiał się i padł na ławkę- No dobra.- przyznał, markotniejąc- Może tak trochę.
- Trochę, masz na myśli cholernie mocno?- zapytał Harry i usiadł na wolnej ławce.
- Na pewno.- prychnął Louis i spojrzał na moje i Nialla splecione dłonie- Ale jeszcze w oczach mi się nie troi.
Podążyłam za spojrzeniem Louisa i momentalnie puściłam dłoń Nialla. Miałam nadzieję, że w świetle ogniska moja twarz nie zrobiła się bardziej czerwona.
Niall jednak złapał mnie za dłoń, pociągną za sobą i posadził obok Harry'ego na ławce.
- Widzisz, just friends.- powiedział blondyn.
- Nie jestem ślepy.- odparł Louis.
- Za to pijany jak szpadelek.- dodała Charlotte, a wszyscy wybuchnęli śmiechem poza Tommo.
Harry zaczął się klepać po kieszeniach, co wyglądało świetnie, jakby go mrówki oblazły. Wstał i szukał w kieszeni kurtki czegoś i w kieszeniach spodni.
Zareagowaliśmy na to śmiechem.
- To nie jest śmieszne, nie wiem co, do cholery, zrobiłem z telefonem.- odpowiedział.
- Nie wyjmowałeś go u nas nawet, więc jeśli nie jest w jeziorze to pewnie w samochodzie.- zauważyła Charlotte.
- Tak sądzisz?- spojrzał na blondynkę, opartą o ławkę, za mną.
- Tak, mogę ci pomóc poszukać.- odpowiedziała swobodnie.
- Dzięki.

Ja i Harry przeszukiwaliśmy samochód w poszukiwaniu opisanego mi przez Harry'ego telefonu. Sprawdzaliśmy pod siedzeniami, a ja sprawdzałam między fotelami.
Nagle dostrzegłam telefon w białej obudowie. Leżał koło skrzyni biegów, lekko ukryty pod śmietniczką.
Wyciągnęłam dłoń po telefon i gdy dotknęłam iPhone' a, druga osoba dotknęła palcami moich palców.
Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie zielonych tęczówek o intensywnej barwie szmaragdu. Nasze twarze znajdowały się niechcący dosłownie centymetry od siebie, tak, że na ustach czułam oddech Harry'ego, a do mojego nosa dostawał się słodkawy zapach męskich perfum i wyprawionej skóry.
Uśmiechnął się lekko, a ja otrząsnęłam się z szoku tak dużej bliskości i podałam mu telefon.
- Dziękuję, Charlotte.- powiedział.
- Nie ma za co.- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
Uśmiechnął się szeroko, a ja wyszłam z samochodu. Po drugiej stronie, nad karoserią, zobaczyłam Harry'ego.
- To będzie głupi tekst, jak cię teraz poproszę o numer telefonu?- zapytał.
- Nie.- odpowiedziałam ze śmiechem i podyktowałam mu swój numer.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę Harry'ego.
- Mam takie głupie pytanie...- zaczął nie pewnie.
- Jakiego rodzaju głupie pytanie?- odpowiedziałam pytaniem. Ruszyliśmy powoli w stronę ogniska.
- Chcesz sprawdzić? Bo ja sądzę, że to szczyt idiotycznych pytań.- odpowiedział.
- Strzelaj.- rzuciłam.
- Jesteś gotką?- wyrzucił z siebie.
 Zatrzymałam się, patrząc się na niego jak na idiotę.
- Że co?- zapytałam.
Spojrzał na mnie.
- Mówiłem, że głupie pytanie. Zapomnijmy o tym.- uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń.
Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam się pociągnąć w stronę reszty.
- Jeszcze raz. Czy ja ci wyglądam na gotkę?- zapytałam.
- No nie masz czarnych włosów wszędzie, ani strasznych kolczyków wszędzie, ale jesteś ubrana na czarno.- odpowiedział- Może to nie mój interes, może ktoś ci umarł, ale gryzła mnie ciekawość.
- Nie, nikt mi nie umarł.- odpowiedziałam.
- To jeśli mogę zapytać.... Czemu?- zapytał.
- Nie odpowiem ci, bo nie potrafię. Czy ty mi odpowiesz dlaczego masz na sobie granatowy T-shirt?- uśmiechnęłam się- Do not try to understand woman. Women understand women and they hate each other.- powtórzyłam za tym gościem z Jak poznałem waszą matkę.
Harry się zaśmiał.
- To jakaś rada?- zapytał.
- Kto to wie.- puściłam jego dłoń, gdy dobiegła do nas Lasair.
Zbytnio nie przepadałam za psami, ale tym oczom nawet ja się nie oparłam.
Lasair miała słodkie, brązowe oczy, otoczone czarnymi nieregularnymi obwódkami. Była po prostu słodka.

___
*Łasica od łasić się ;D

_________________________________________________________________________________
 Przepraszam za błędy, ale jestem właśnie u Ganji, jest 6 rano i kompletnie nie ogarniam co się dzieje. Mam nadzieję, że da się go mniej więcej zrozumieć, ten rozdział :) Dobranoc.
Love ya all
Zosika PL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz