TO THE BEST SONG EVER!!!- wydarłam się wraz z One Direction, których nowa piosenka właśnie została puszczona na MTV Live.
- Zamknij się, bo mi uszy pękają!- krzyknęła z góry Charlotte. Zaśmiałam się z Amy i by ją wkurzyć razem się wydarłyśmy tak głośno, że zapewne cały blok już wiedział o naszym One Direction Infection:
- We knew every line
Now I can’t
remember
How it
goes, but I know
That I won’t forget her
Cause we
danced all night to the best song ever!!! - to nie był śpiew, a mina Chloe, która zeszła z góry świadczyła o tym bardziej niż bardzo.
- Mam was zabić za niszczenie tej pięknej piosenki?!- skoczyła na kanapę i walnęła mnie w głowę poduszką.
- Aua! Ta poduszka ma guziki! Uważaj!- odepchnęłam ją, a ona upadła na podłogę.
Roześmiałam się wraz z Amy, które przewiesiła się (dosłownie) przez foel stojący przed telewizorem.
- Znalazłaś nam pracę?- zapytałam.
- Tak, bo pracę dla trzech emigrantek bez wyższego wykształcenia znajdę od tak.- pstryknęła mi palcami przed oczami.
- Tak, od tak.- pstryknęłam jej palcami przed twarzą.
- Idź ty!- odepchnęła mnie- Nawet Royal Baby nie urodził się od tak!- pstryknęła mi palcami przed twarzą.
- No jasne. Pierwsze dzieci rodzą się w bólu i tak dalej...- odpowiedziałam.
- Dobra koniec kłótni, bo się jeszcze pozabijacie.- stwierdziła Amy.
- Spoko. Nie słyszałam jeszcze, żeby ktoś zginął od ciosu poduszką.- uspokoiłam Amy.
- To zaraz sama się przekonasz.- zagroziła Chloe, a ja z Amy zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra idę z psem.- stwierdziłam i już chciałam wychodzić, ale zatrzymała mnie Chloe.
- Chyba w tym nie pójdziesz.- zaprotestowała i miała rację, bo byłam w piżamie.
- Dzięki za informację. Nie zwróciłam uwagi.- zwróciłam się do Charlotte.
- To może idę się ubrać.- dodałam.
Ubrałam się w sweter z motywem flagi amerykańskiej, jeansowe shorty zapinane w wysokiej talii, czarne zakolanówko-rajstopy i białe, pod kostkę, Conversy. Włosy związałam w wysoki kucyk i lekko je natapirowałam. Pociągnęłam tuszem do rzęs po górnej powiece raz czy dwa, a dodatkowo delikatnie podkreśliłam oczy eyelinerem. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i robiąc rybkę pomalowałam sobie szminką usta, ale taką jasnoróżową, ledwo zauważalną.
Gdy zeszłam na dół, dziewczyny dla zabawy zaczęły piszczeć i gwizdać na mów widok.
- Boże! Patrzcie! Oto idzie światowej sławy modelka Jess I-Am-An-Idiot!- wykrzyknęła Chloe. Rzuciłam w nią poduszką.
- Zamknij się, żabojadzie!- odparowałam.
- Je ne suis pas Française! Ale ty wyglądasz jakbyś chciała kogoś poderwać.- odpowiedziała mi Charlotte.
- Ty, ona nam chce zgarnąć sprzed nosa One Direction!- wykrzyknęła Amy, udając oburzenie- Idę się pizdrzyć!- wstała i pobiegła na górę, potrącając mnie po drodze.
Roześmiałyśmy się.
- Jaka z niej idiotka.- stwierdziłam.
Blondi zachichotała, gdy z góry rozległo się:
- Ja ci dam idiotkę AJ-EM-EN-IDIOT!
-To ja może pójdę zanim Amy mnie dopadnie.- stwierdziłam i zawołałam Lasair.
-Czas na spacerek mała.- powiedziałam i wyszłam wraz z psem z domu.
Chodziłam z Lasair po parku bez żadnego celu i nagle pies zaczął biec w stronę kilku drzew rosnących obok siebie.
-Lasair, zatrzymaj się!- krzyknęłam, jednak pies nie zareagował. Zaczęłam za nim biec.
Gdy zbliżałam się do drzew spostrzegłam, że ktoś za nimi stoi.
-Piesku nie!- jeszcze raz krzyknęłam, a pies w tym samym momencie skoczył na tajemniczą osobę i zdjął jej spodnie. Osoba miała bokserki w simsony.
-O kur*a.- powiedział chłopak i szybkim ruchem nałożył spodnie.
-Przepraszam, naprawdę nie wiem co jej się stało. Zazwyczaj tak się nie zachowuje.- powiedziałam ledwie powstrzymując się od śmiechu, a dla Lasair było chyba przykro bo zaczęła wtulać się w nogi Blondyna. Chłopak się odwrócił i zobaczyłam jego twarz. To był Niall Horan! Kolejny raz go spotkałam, ale mam szczęście.
-Nic się nie stało.- powiedział Blondyn głaszcząc psa.
-Jestem Niall- dodał.
-Wiem i jeszcze raz przepraszam. Zrobiła to pewnie dlatego, że już Cię wcześniej spotkała i bardzo polubiła, a tak w ogóle to jestem Jessica.- powiedziałam.
- Jessica...- powtórzył mój akcent- Brzmisz jak Amerykanka.- uśmiechnął się- Znam cię.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Tak.- wskazałam na psa- I ją też.
Uśmiechnął się lekko.
- Więc powiedz mi, Jessico...- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Cholera, cholera, cholera...- pomyślałam, a w mojej głowie została pustka. Ten uśmiech.
- Dlaczego mnie prześladujesz?- uśmiechnął się szeroko, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie prześladuję cię. To ty dwa razy chciałeś mi porwać psa!- odpowiedziałam- Ojciec mojej przyjaciółki jest prawnikiem. Chcesz poznać siłę brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości?
Roześmiał się serdecznie.
- A kto będzie sędzią? Ty?- wskazał na mnie- Czy ona?- dodał głaszcząc po głowie niesfornego dalmatyńczyka- A zresztą.-spojrzał na mnie- Jestem Irlandczykiem.- dumnie wypiął pierść- Więc brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości mówię szanowne Nie.
Zachichotałam.
- To co w takim razie Dumny Irlandczyk robi w centrum Londynu, który jest de facto stolicą nie tylko Anglii, ale i Wielkiej Brytanii? W takim zacisznym parku?- dodałam.
- Zacisznym? Tak się mówi teraz w USA?- jego akcent, gdy wymówił nazwę kraju, w którym się urodziłam, zadziałał na mnie jak prąd. Wstrząsnął mną delikatny dreszcz.
- Co USA ma do tego cichego parku?- zapytałam równie cicho.
- Jest cichy. I w tym cały szkopuł, moja droga.- uśmiechnął się- Pewnie mnie nie znasz. I chwała Bogu za to. Jestem członkiem jednego z bardzo popularnych boysbandów. Nazywam się Horan. Niall Horan.
Uśmiechnęłam się i lekceważąco podeszłam do lekko wilgotnej ławki obok. Oparłam o nią nogę i zawiązałam but.
- Wiem kim jesteś.- odpowiedziałam.
- Naprawdę?- zdziwił się.
- Tak. Jesteś z...- podniosłam się- One Direction.- z premedytacją, by trochę się z nim podrażnić powiedziałam nazwę zespołu z brytyjskim akcentem- Pięciu jakże utalentowanych chłopców...- uśmiechnęłam się sama do siebie- Niepewnych co ich czeka za czasów X-Factora...- spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem umalowanym na twarzy- Co jest w tobie takiego cudownego, że podbijasz serca wielu dziewcząt? Więcej niż Złote Dziecko twojego zespołu, niż Harry Styles.- znów brytyjski akcent, znów premedytacja.
- Więcej?- prychnął- Pokaż mi jedną dziewczynę, która woli mnie od Harry'ego.
- Hmmm...-spojrzałam na swojego pieska- Przedstawiam ci Lasair. Mogę ci zapewnić, że przy twoich jak... nielicznych solówkach zawsze milczy, by potem rozszczekać się ze szczęścia.- zdjęłam nogę z ławki.
- A więc ktoś musi jej puszczać nasze piosenki.- spojrzał na mnie spod uniesionej brwi, najwyraźniej próbując mnie rozkminić.
Powodzenia życzę.- pomyślałam z rozbawieniem.
- Jesteś nasza fanką?- zapytał.
Uśmiechnęłam się, przechylając głowę.
- Powiedzieć ci coś?- zapytałam.
- Słucham.- odpowiedział.
- W tych czasach największą wartość ma informacja o drugim człowieku.- ustawiłam głowę do pionu- A o sobie informacji tanio ci nie sprzedam.- uśmiechnęłam się- To będzie wymiana, co ty na to?
Uniósł brwi. Nadal chciał mnie rozgryźć.
- Zgoda. Skąd jesteś?- zapytał.
- Co tu robiłeś?- odpowiedziałam pytaniem.
- Jesteś szczwana.- stwierdził.
Uśmiechnęłam się.
- Chicago robi z człowieka szczwaną bestię.- uśmiechnęłam się.
Odpowiedział uśmiechem.
- Przyszedłem tu pograć na gitarze, żeby się uspokoić. Bo wiesz... Jestem tu tylko kilka dni. Potrzebowałem odpoczynku od fanów, fleszy i pisków. A tu jest tak cicho i odludnie.... Jak na innej planecie...- uśmiechnął się do mnie.
- Masz...tu ze sobą... gitarę?- zapytałam zdziwiona.
- Tak.- sięgnął do drzewa. Po drugiej stronie rozłożystego dębu o szerokim pniu, ukryta przed moim wzrokiem stała gitara z jasnego drewna z paskiem z jasnozielonej plecionki.
Przyjrzałam się jej. Ta gitara wiele przeszła.
- Coś ty jej zrobił?- roześmiałam się- Wygląda jakby ktoś próbował... nie wiem co nawet! Zniszczyć przy jej pomocy Barackobus?!- spojrzałam na niego i napotkałam spojrzenie najpiękniejszych oczu na Ziemi.
Kur*a, kur*a, kur*a.- pomyślałam- Nie może mieć aż tak błękitnych oczu...
- Nie, nie próbowałem tego, ale jak będę miał okazję to spróbuję.- przyjrzał się jej, a potem spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko- Grasz?- wyciągnął ją w moją stronę.
Pokręciłam głową.
- Nieeee.... zbyt. Umiem 3 piosenki. Nie jestem zbyt muzykalna. Ale za to moja przyjaciółka tak. Nawet rozważała pójście na akademię muzyczną.- odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od zniszczonej gitary- Ja... nawet nie znam nut... Ale ona.. Te wszystkie kropki, ósemki, krzyżyki...- pokręciłam głową.
Przechylił głowę.
- Zagrać ci coś?- zapytał.
Kiwnęłam głową, przenosząc spojrzenie z gitary na jego twarz.
Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jeśli pozwolisz to sobie klapniemy na trawie, na poziomie twojego psiaka.- usiadł na ziemi po turecku. Ja też tak zrobiłam.
- To jaką melodię życzysz sobie, Madame?- zapytał, pochylając się ku mnie.
- Moja przyjaciółka właśnie by cię poprawiła, przypominając, że Madame odnosi się do zamężnych kobiet, a ja wciąż się szczycę tytułem Miss Jones.- pochyliłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się.
- To co mam ci zagrać, o Miss Jones?- zapytał.
- Hmm. Może Little Things?- zaproponowałam. Chłopak uśmiechnął się i zaczął grać.
Ale On pięknie gra.- pomyślałam. Podczas solówki
Nialla zamknęłam oczy i tylko słuchałam melodyjnego głosu Blondyna. Ciszę przerwała Lasair, która po jego solówce zaczęła głośno szczekać.
- Widzisz, mówiłam prawdę.- powiedziałam dumnie, patrząc się w błękitne oczy chłopaka. Czemu one muszą być takie ładne? Nie mogę przestać się w nie patrzeć.
- Masz bardzo fajnego psa.- stwierdził Niall.
- Dziękuję, a ty ładnie śpiewasz i grasz.- powiedziałam i się uśmiechnęłam, a Blondyn odwzajemnił uśmiech. Rozmowę przerwał telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To była Charlotte.
- Sorry, ale muszę odebrać. Dzwoni moja przyjaciółka. Nie pogniewasz się?- zapytałam.
- Nie. Możesz odebrać.- powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Również się uśmiechnęłam i odebrałam telefon.
- Tak?- zapytałam.
- Cześć. Śniadanie już na stole, więc jeśli nie chcesz jeść zimnego to wracaj do domu.- powiedziała stanowczo Charlotte.
- A co jest?- zapytałam wiedząc, że to musi być coś dobrego.
- Jajecznica.- odpowiedziała mi Chloe.
- Mam nadzieję, że zrobiłyście jej dużo, bo ją bardzo lubię. powiedziałam.
- Ty lubisz wszystko.- stwierdziła Charlotte i się rozłączyła.
- Kto to był i po jakim języku rozmawiałyście?- zapytał zaciekawiony Blondyn.
- Rozmawiałyśmy po polsku. Dzwoniła Charlotte i powiedziała, że śniadanie już na stole.- odpowiedziałam.
- Może chcesz zjeść z nami?- zapytałam mając nadzieję, że się zgodzi.
- A co jest?- Blondyn zadał takie samo pytanie do mnie jak ja do Chloe.
- Jajecznica.- powiedziałam oblizując usta.
- To idziemy.- powiedział Niall i chyba nie mógł się doczekać jedzenia, bo szybko wstał i wziął gitarę w ręce.
- Lasair do nogi.- powiedziałam wstając i stuknęłam lewą ręką udo. Pies błyskawicznie znalazł się przy mnie.
- Daleko mieszkacie?- zapytał chłopak.
- Nie, ale lepiej włóż kaptur, bo trzeba przejść przez bardzo ruchliwą ulicę.- zaproponowałam, a Blondyn pokiwał głową i włożył kaptur.
- To musi być męczące gdy na każdym kroku ktoś Cię zaczepia.- powiedziałam.
- Można się do tego przyzwyczaić, ale czasem dobrze jest od tego odpocząć.- odpowiedział mi Niall i w tym samym czasie podbiegła do nas jakaś dziewczyna wyglądająca na 16 lat.
- Cczczyyy... mogę... zrobić sobie... z tobą... zdjęcie?- wyjąkała.
Niall uśmiechnął się i zdjął kaptur.
- Jasne. Jak ci na imię?- zapytał.
- Lissa...- odpowiedziała.
- Więc zróbmy sobie zdjęcie, Liso.- uśmiechnął się słodko, patrząc jak drżącymi dłońmi wyjmuje komórkę.
- Pomogę ci.- zaoferował się i przejął od niej telefon. Potem ją przytulił i uśmiechając się do telefonu zrobili sobie zdjęcie.
Udało mi się ukryć uśmiech na widok tego jak dziewczynie uginały się nogi, gdy ją puścił.
- Dzdzdziękuję.- wyjąkała i odeszła.
- Mam nadzieję, że nie zemdleje po drodze.- powiedziałam, gdy dziewczyna odeszła na tyle byśmy byli poza zasięgiem jej słuchu i zachichotałam.
- Wciąż mi nie powiedziałaś czy jesteś naszą fanką... Ale wybór piosenki jest jednoznaczny.- dodał z rubiesznym uśmiechem.
Wzniosłam oczu ku niebu.
- Kiedyś może otrzymasz odpowiedz na to pytanie...- odpowiedziałam- Idziemy?
- Idziemy, Miss Jones.- uśmiechnął się rozbrajająco i nałożył kaptur, a z kieszeni bluzy wyjął okulary pilotki.
Gdy je nałożył nie można było go rozpoznać. Uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Jesteś urocza.- wypalił.
Zamrugałam zaskoczona.
- Dziękuję... Ale nie sądzę tak...- odpowiedziałam, rumieniąc się- Idziemy...- przypięłam smycz do obroży Lasair dla bezpieczeństwa.
Wraz z Niallem w milczeniu szliśmy do naszego domu.
- Ładny apartamentowiec.- stwierdził, przyglądając się budynkowi.
- Nie wszystkie mieszkania są zamieszkane.- wyjaśniłam- Ale potwierdzam. Ładny.
Uśmiechnął się.
Podeszliśmy do mojej klatki i nacisnęłam guzik z numerem naszego mieszkania.
- Yes?- usłyszałam głos Amy.
- To ja koczkodanie, otwieraj.- odpowiedziałam.
- Aaa... to ty. Chloe! Gdzie ty z tym...?!- drzwi zabrzęczały, a Niall otworzył je przede mną.
- Miss Jones?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Zachichotałam i weszłam do środka.
- To twoje przyjaciółki?- zapytał.
- Tak. Dwie. Od razu ostrzegam, że obie są chore umysłowe.- dodałam.
- Do listopada spędzę czas w trasie koncertowej z czwórką chłopaków z ADHD. Uwierz, nikt nie może być bardziej walnięty.- odpowiedział mi z Uśmiech.
Roześmiałam się.
- To doznasz szoku.- powiedziałam i weszliśmy do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem ostatniego piętra.
Chłopak oparł się plecami o ścianę i zamknął oczy, oddychając głęboko.
Poznałam ten sposób oddychania.
- Masz klaustrofobię?- zapytałam cicho.
Pokiwał głową.
- Niedobrze ci?- zapytałam.
Pokręcił głową, oddychając powoli.
- Niall, wszystko dobrze?- zapytałam zdenerwowana i mimowolnie podeszłam do niego.
Oddychał ciężko.
- Niall?- dotknęłam jego ramienia dłonią, a on otworzył oczy.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy przedzieleni tylko cienką warstwą plastikowych szkieł pilotek Nialla. Wiedziałam jak zachowywać się w takich przypadkach, bo Chloe cierpiała na lęk wysokości i jej ataki paniki wyglądały tak samo.
- Powiedz, lepiej żebym zdjął kaptur?- zapytał mnie.
- Jeśli nie chcesz czymś oberwać to radzę pokazać ci twarz, ale nie gwarantuje, że Charlotte nie zemdleje na twój widok.- odpowiedziałam.
Zdjął okulary i kaptur.
- Tak lepiej?- zapytał.
- No to będę próbować ją łapać.- stwierdziłam.
Uśmiechnął się słabo.
- Bez przesady.- stwierdził, a winda się zatrzymała i drzwi otworzyły.
Wyszliśmy spokojnie, ale Niall wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy znaleźliśmy się poza windą.
- Jak chcesz, ale ja niczego nie gwarantuję.- podeszłam do drzwi- Proszę.- otworzyłam je i wpuściłam pierwszego gościa. Wszedł do mieszkania,a ja za nim.
Nagle zza otwartych drzwi do łazienki wyskoczyła Amy i zdzieliła go poduszką po głowie, tak, że ten wpadł na mnie, a ja w tym momencie tylko co zamknęłam drzwi do mieszkania i nie zdążyłam się odwrócić.
Niall wpadł na mnie, a ja wyłożyłam się jak długa.
- Mam cię, Jess!- wykrzyknęła Amy.
- Mnie?- zapytałam zdenerwowana.
- Oh...shit.- najwyraźniej to wyglądało jeszcze gorzej niż sobie to wyobrażałam.
- Jezus, Jessica, are you okay?- Niall podniósł się szybko ze mnie, by nie przeciągnąć tej niewygodnej sytuacji z rękami na moim tyłku.
Przewróciłam się na plecy i rozmasowałam sobie czoło, którym lekko mówiąc, uderzyłam się o posadzkę.
- Yeah... I think..- spojrzałam na swoje palce. Krew. Chwila. Krew? Krew!
- Rozcięłam sobie łuk brwiowy, geniuszu!- kontynuowałam po angielsku, patrząc na Amy.
- Przepraszam! Przepraszam!- jęknęła- Myślałam, że to ty!
Po schodach zbiegła Chloe.
- Co wy tu do diab... Oh.- przerwała na widok Nialla i uśmiechnęła się- Hi.
- Hi.- odpowiedział.
- Co wyście zrobili?- zapytała Charlotte- Nie można was zostawić na pięć minut samych.
- Nic, tylko Amy zdzieliła Nialla poduszką z taką siłą, że ten upadł na mnie, a ja sobie rozbiłam głowę o podłogę.- odpowiedziałam.
Niall podał mi dłoń i pomógł wstać.
- Niall, ta sierota co pomyliła ciebie ze mną to Amy.- wskazałam na przyjaciółkę ubraną w białe legginsy z kwiatowym wzorem, różową, dłuższą bokserkę i beżowe skeakersy. Włosy miała rozwiązane i swobodnie opadały jej prawie do pasa lekko falując. Oczy miała dziwnie duże. Chyba za sprawą kreski na górnej i dolnej powiece i rozpoznałam w tym dzieło Charlotte, bo eyeliner na górnej powiece kończył się małym ogonkiem. Rzęsy wydłużyła sobie tuszem, a na policzkach miała odrobinę różu...
Chwila! Odrobinę różu? Ta się tak wyraźnie maluje tylko jak gdzieś się wybieramy... Okeeeeeeeej... Czy ja o czymś nie wiem?
- A to jest Charlotte.- dodałam, przenosząc wzrok na blondynkę na schodach. Uśmiechnęła się słabo.
- Am, na serio pomyliłaś ich ze sobą?- Blondi spojrzała na brązowowłosą- Jak można ich pomylić?
- Powiedzmy, że nie spodziewałam się, że przyjdzie tu jakiś chłopak.- odpowiedziała jej Amy.
- Jest od niej 10 centymetrów wyższy. No chyba to jest różnica. Dość zauważalna.- prychnęła Charlotte.
- Dla mnie żadna, ale dla ciebie tak, niziołku!- odpowiedziała jej Amy i spojrzała na Nialla- Nic ci nie zrobiłam? Ta poduszka ma guziki...
- Nie, jestem cały. W porównaniu do Jessici.- odpowiedział i spojrzał na mnie.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wciąż trzymamy się za ręce.
Chloe pokręciła głową, schodząc ze schodów. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma buty na obcasie. Eh, ta to od zawsze chyba miała Kompleks Napoleona. Miała na sobie beżową luźną sukienkę, przepasaną w pasie, podkreślającą jej szczupłą figurę w kształcie klepsydry, ale zsunęła na ramiona dekolt na gumce i świat mógł ujrzeć czarne ramiączka jej stanika. Buty miała na 10 centymetrowym obcasie, czarne z cholewką na gumkę. A na rękach złotą bransoletkę owiniętą wokół czarnego, cieniutkiego, skórzanego paska. Włosy związała w kłos, ale kilka pasemek z niego wyszło i zwisały przy jej twarzy, luźno dotykając obojczyka dziewczyny. Oczy podkreśliła eyelinerem, jak już mówiłam, którego kreska była zakończona ogonkiem i maskarą. Poza tym chyba specjalnie się nie malowała.
Nagle do mnie dotarło.
Obiecałyśmy Amy, że dzisiaj będzie mogła nad nami wyżywać się za pomocą aparatu fotograficznego. O Matko i Córko...
- Co trzymasz gościa w drzwiach.- zbeształa mnie Chloe- Chodź.- uśmiechnęła się do Nialla.
Widząc, że chłopak się waha, wykorzystałam to, że trzymam go za rękę i pociągnęłam go w głąb mieszkania. Weszliśmy do kuchni, a przed nami Lasair, która najwyraźniej aż się rwała, by pokazać swojemu nowemu przyjacielowi jej królestwo.
- Siadaj.- posadziłam blondyna na krześle, a same z dziewczynami zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. Na płycie indukcyjnej stała duża patelnia cała wypełniona jajecznicą z boczkiem, papryką, pomidorami i szczypiorem.
- Może ja pomo...- zaczął Niall, a ja uciszyłam go spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się.
- Pomożesz jak będziesz siedzieć i gadać.- odpowiedziałam.
- Ale o czym?- zapytał.
Charlotte spojrzała na niego z rozbawieniem.
- O czymkolwiek. Boże, nigdy tego nie robiłeś czy co?- zapytała.
Uśmiechnął się.
- Gadanie o czymkolwiek to szeroki teren do popisu, ale muszę mieć jakieś podparcie do niego.- odpowiedział- Co proponujesz, Charlotte?
- Chloe.- poprawiła go- Mów mi Chloe.- uśmiechnęła się i wyjęła z szafki talerze- Oglądałeś film Ojciec Chrzestny.
- Jo, że tak.- odpowiedział- Do tej pory pomarańcze mnie przerażają.
Roześmiałyśmy się.
- Też zauważyłeś ten system Pomarańcze=śmierć kogoś?- zapytałam.
- To chyba łatwe do zauważenia.- stwierdził.
- No raczej. Ale to jest zajebiste z tymi pomarańczami.- stwierdziła Amy i postawiła przed Niallem szklankę, a potem ustawiła pozostałe.
- Nie. Najładniejszy był kot.- stwierdziła Chloe.
- Kociara.- prychnęłam.
- Kot był fajny. Ale szkoda, że nie było psa.- stwierdził Niall.
- Piąsia, też tak sądzę.- przybiłam blondynowi piątkę.
Charlotte postawiła talerze i karton soku pomarańczowego, a ja nałożyłam jajecznicę na talerze.
- Mam takie pytanie...- spojrzał na dziewczyny- Próbuję to z niej wyciągnąć od pół godziny, ale nie chce powiedzieć.- wskazał na mnie- Czy ona jest fanką mojego zespołu?- spojrzał na Charlotte.
Ta się roześmiała wraz z Amy.
- Powiedzmy, że to One Direction Infection w stanie cholernie mocno bardzo krytycznym.- odpowiedziała mu Amy, a ja usiadłam na krześle, rumieniąc się.
- A kto zaraził się pierwszy, doktorku?- Chloe pchnęła ją delikatnie biodrem w bok- Ty i ty rozsiałaś to między naszą trójkę.
Niall uśmiechnął się lekko.
- Jedz.- powiedziałam do niego, a Amy usiadła, podczas gdy Charlotte włączyła ekspres do kawy i usiadła z nami.
- Wspominała też, że ty, Charlotte, jesteś naszą fanką.- dodał, patrząc na blondynkę.
Uśmiechnęła się.
- To nie jest tajemnica. Ale powiedzmy, dzisiaj ich prawie nie zabiłam.- odpowiedziała.
Zakrztusił się.
- Co zrobiły?
- Odśpiewały cały refren Best Song Ever najbardziej nieczysto jak się tylko dało. I najgłośniej. Jestem pewna, że cały budynek słyszał jak ktoś obrywa tego kota ze skóry.- odparła, jedząc spokojnie.
Spojrzał na mnie i na Amy. Uśmiechnęłyśmy się szeroko.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Jessico.- stwierdził.
- Że nie czysto śpiewam?- zapytałam.
- Nie, że obdzierasz koty ze skóry.- odpowiedział.
- Dojdziesz sam do parku, czy cię odprowadzić?- zapytałam.
- Poradzę sobie.- uśmiechnął się, poprawiając gitarę, którą na pasku przewiesił sobie przez pierś.
- No to chyba...- spojrzałam na niego z uśmiechem- Do zobaczenia.
- Na razie, Jessico.- pochylił się i mnie uściskał.
Oddałam uścisk.
- Na razie.- puściłam go i uśmiechnęłam się. Spojrzał mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Jednakże po dosłownie dwóch sekundach na powrót się do mnie uśmiechnął.
- Czeeść...- uniósł dłoń i odwrócił się na pięcie, by zbiec po schodach.
- Hej...- mruknęłam jeszcze i zamknęłam drzwi.
- Jezuuu...- uśmiechnęłam się szeroko i wskoczyłam jednym susłem na kanapę.
Nie mogłam uwierzyć. Spędziłam pół dnia z Niallem Horanem. Z NIALLEM HORANEM. N I A L L E M H O R A N E M!!!
Przez chwilę leżę spokojnie wspominając jak Niall przesiedział ze mną dwie godziny w moim pokoju i rozmawiał ze mną. Nawet chciał mnie nauczyć grać na gitarze, a gdy zaczęłam nieporadnie brzdąkać o gitarę przyszła Chloe pytając czy mi się nigdy nie skończy nadzieja na porządne nauczenie się gry na tym instrumencie.
- Co masz na myśli?- zapytał ją Niall.
- Przez trzy miesiące nauczyłam ją grać 3 piosenki. Trzy.- pokazała mu wyprostowany palec wskazujący, środkowy i serdeczny.
- Ja jestem pojętną uczennicą, to ty jesteś słabą nauczycielką.- odpowiedziałam.
- Chyba mało cierpliwą.- zachichotała blondynka.
- Może nie jestem takim super-mózgiem muzycznym jak ty, ale...- zaczęłam, a ona wskazała na Nialla, który leżał na plecach na moim łóżku i się śmiał.
- Jesteście...- nawet tego nie dokończył śmiejąc się dalej.
- Jesteśmy co?- spojrzałam na niego z miną Powiesz coś co mi nie pasuje, a uduszę cię poduszką.
Zachichotał.
- Już jestem spokojny.- odpowiedział.
Charlotte zaśmiała się.
- Powodzenia, Niall- rzuciła i wyszła.
Wróciłam do rzeczywistości.
Chwila. Blondi wtedy wyszła... i już nie wróciła. Amy też nie widziałam. Kiedy szliśmy na górę z Niallem siedziała na kanapie i oglądała telewizję, a kiedy schodziliśmy... wyparowała! Ale równie dobrze mogła pójść do swojego pokoju, a z mojego pokoju słabo słychać co się dzieje na korytarzu...
- Dziewczyny?!- krzyknęłam, podnosząc się.
Odpowiedziała mi względna cisza, nie licząc buczenia klimatyzacji.
- Dziewczyny?!- krzyknęłam zrywając się z kanapy.
Gdzie jest Lasair? Poszły gdzieś beze mnie i mi nie powiedziały?! Niemożliwe...
- Dziewczyny?!- wbiegłam po schodach i zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Amy. Wewnątrz słychać było wiatrak, ale chyba coś jeszcze...
Zastygłam w bezruchu nasłuchując uważnie. Coś jakby uderzanie palcami o klawisze... Prawie kompletnie zagłuszone przez wiatrak.
Pochyliłam się, przysuwając do drzwi ucho.
Poczułam znajomy, znienawidzony dogłębnie zapach. Zapach dymu i palonej skóry. Zapach palonych śmieci.
Dym papierosowy.
Otworzyłam drzwi zamaszyście.
- Co wy tu do jasnej cholery...?- słowa zastygły mi w ustach, gdy zobaczyłam Cloe, która stoi przy otwartym oknie i pali fajkę, a Amy nawet nie reaguje, tylko siedzi na łóżku z laptopem na kolanach.
- Charlotte!- warknęłam i dopiero wtedy dostrzegłam, że Lasair leży na dywanie przed łóżkiem Amy i śpi.
Otworzyła leniwie oko.
- Słucham?- strzepnęła popiół z końcówki papierosa zza okno.
- Wyrzuć to.- wycedziłam, irytując się po koniuszki uszy.
- Za chwilę, tylko go dopalę.- odpowiedziała i zaciągnęła się.
- Amy!- krzyknęłam w stronę drugiej dziewczyny.
- Przestań, to jest silniejsze od niej. A i tak to jej pierwszy papieros od około 2 tygodni.- odparła na to ciemnowłosa, nawet nie podnosząc na mnie oczu- Ostatnio paliła, gdy tylko przyleciałyśmy czyli około 2 tygodnie temu.
- Ale...!- zaczęłam.
- Słuchaj, na prawdę się staram...- zaczęła Chloe- Ale ty mi wcale nie pomagasz...
- Nie pomagam?!- spojrzałam na nią jak na kompletną idiotkę.
- Nie pomagasz. Napierasz na nią. To nie jest odwyk narkotykowy, że odcina się dostęp uzależnionemu do środków odurzających z jednym dniem.- broniła ją Amy- Nie patrz tak na mnie.- spojrzała na mnie- Nie popieram tego, że Charlotte pali, ale bez jaj. Myślisz, że jak będziesz na nią wrzeszczeć to coś jej to pomoże? Papierosy rzuca się stopniowo. Sama wiem, bo mój ojciec palił. Myślisz, że Chloe rzuci tak od wielkiego gromu?- przyjrzała mi się uważnie- Zacznij palić to zrozumiesz jak jest trudno.
- Nigdy. Brzydzę się tym.- odpowiedziałam- A ty skąd to wiesz?- zapytałam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Chloe.
- Powiedzieć jej czy nie?- zapytała.
- Amy paliła jeszcze dobre 3 lata temu.- zwróciła się do mnie Charlotte.
- A potem mój braciszek się dowiedział o tym i zrobił mi pranie mózgu na temat palenia i już nie palę.- dodała Amy.
- Charles coś wspominał...- zaczęłam.
- A wspominał, o tym, że...- powiedziała Amy, ale blondynka jej przerwała głośnym Ehem!
- O czym?- zapytałam.
- Że jestem głodna.- odpowiedziała mi Charlotte, wyrzucając za okno niedopałek i wstając, naprowadzając wiatrak na okno.
Dotarło do mnie, że ten zabieg przeprowadziła, by usunąć zapach dymu. Tylko czemu paliła w pokoju Amy?
- Idę coś wykombinować.- minęła mnie w drzwiach, a ja mimowolnie zmarszczyłam nos. Pachniała dymem.
Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu chleba. Pusto, głucho, wieje systemem student.
- Co mogę zjeść na kolację?- krzyknęłam w stronę salonu, w którym siedziały dziewczyny.
- Zapiekankę z obiadu.- odpowiedziała Amy. Chloe się nie odezwała, bo ona od dawna nie jada kolacji.
Zapiekankę przyrządziła Charlotte. Była mieszaniną kiełbasy, włoskiego sera, patisona, cukinii i cebuli z dodatkiem jednego jajka.
Dziwne, że było jadalne dla mnie. Charlotte uwielbia włoską i hiszpańską kuchnię i często przesadza z ostrymi przyprawami. A mój żołądek nie toleruje jak coś jest strasznie ostre. Taka tam pozostałość po refluksie z dzieciństwa. Przez to raz trafiłam do szpitala, bo rzygałam dalej niż widziałam i się odwodniłam.
Nałożyłam sobie porcję na talerz i poszłam na górę do swojego pokoju.
Najpierw przebrałam się w mięciutką piżamę z fioletową krową. Była moja ulubioną piżamą. Składała się z fioletowej koszulki z krótkim rękawem z fioletową krową i białych shortów z fioletowymi łatami.
Dziewczyny zawsze się śmiały z tej piżamy, ale według mnie jest słodka.
Wzięłam do ręki spodnie i strzepnęłam je, bo było na nich pełno włosów Lasair.
Z tylnej kieszeni wypadła karteczka.
Zdziwiona podniosłam ją. Była złożona na pół. Rozłożyłam ją.
Na środku chłopięcym pochyłym pismem było napisane:
- Dobra koniec kłótni, bo się jeszcze pozabijacie.- stwierdziła Amy.
- Spoko. Nie słyszałam jeszcze, żeby ktoś zginął od ciosu poduszką.- uspokoiłam Amy.
- To zaraz sama się przekonasz.- zagroziła Chloe, a ja z Amy zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra idę z psem.- stwierdziłam i już chciałam wychodzić, ale zatrzymała mnie Chloe.
- Chyba w tym nie pójdziesz.- zaprotestowała i miała rację, bo byłam w piżamie.
- Dzięki za informację. Nie zwróciłam uwagi.- zwróciłam się do Charlotte.
- To może idę się ubrać.- dodałam.
Ubrałam się w sweter z motywem flagi amerykańskiej, jeansowe shorty zapinane w wysokiej talii, czarne zakolanówko-rajstopy i białe, pod kostkę, Conversy. Włosy związałam w wysoki kucyk i lekko je natapirowałam. Pociągnęłam tuszem do rzęs po górnej powiece raz czy dwa, a dodatkowo delikatnie podkreśliłam oczy eyelinerem. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i robiąc rybkę pomalowałam sobie szminką usta, ale taką jasnoróżową, ledwo zauważalną.
Gdy zeszłam na dół, dziewczyny dla zabawy zaczęły piszczeć i gwizdać na mów widok.
- Boże! Patrzcie! Oto idzie światowej sławy modelka Jess I-Am-An-Idiot!- wykrzyknęła Chloe. Rzuciłam w nią poduszką.
- Zamknij się, żabojadzie!- odparowałam.
- Je ne suis pas Française! Ale ty wyglądasz jakbyś chciała kogoś poderwać.- odpowiedziała mi Charlotte.
- Ty, ona nam chce zgarnąć sprzed nosa One Direction!- wykrzyknęła Amy, udając oburzenie- Idę się pizdrzyć!- wstała i pobiegła na górę, potrącając mnie po drodze.
Roześmiałyśmy się.
- Jaka z niej idiotka.- stwierdziłam.
Blondi zachichotała, gdy z góry rozległo się:
- Ja ci dam idiotkę AJ-EM-EN-IDIOT!
-To ja może pójdę zanim Amy mnie dopadnie.- stwierdziłam i zawołałam Lasair.
-Czas na spacerek mała.- powiedziałam i wyszłam wraz z psem z domu.
Chodziłam z Lasair po parku bez żadnego celu i nagle pies zaczął biec w stronę kilku drzew rosnących obok siebie.
-Lasair, zatrzymaj się!- krzyknęłam, jednak pies nie zareagował. Zaczęłam za nim biec.
Gdy zbliżałam się do drzew spostrzegłam, że ktoś za nimi stoi.
-Piesku nie!- jeszcze raz krzyknęłam, a pies w tym samym momencie skoczył na tajemniczą osobę i zdjął jej spodnie. Osoba miała bokserki w simsony.
-O kur*a.- powiedział chłopak i szybkim ruchem nałożył spodnie.
-Przepraszam, naprawdę nie wiem co jej się stało. Zazwyczaj tak się nie zachowuje.- powiedziałam ledwie powstrzymując się od śmiechu, a dla Lasair było chyba przykro bo zaczęła wtulać się w nogi Blondyna. Chłopak się odwrócił i zobaczyłam jego twarz. To był Niall Horan! Kolejny raz go spotkałam, ale mam szczęście.
-Nic się nie stało.- powiedział Blondyn głaszcząc psa.
-Jestem Niall- dodał.
-Wiem i jeszcze raz przepraszam. Zrobiła to pewnie dlatego, że już Cię wcześniej spotkała i bardzo polubiła, a tak w ogóle to jestem Jessica.- powiedziałam.
- Jessica...- powtórzył mój akcent- Brzmisz jak Amerykanka.- uśmiechnął się- Znam cię.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- Tak.- wskazałam na psa- I ją też.
Uśmiechnął się lekko.
- Więc powiedz mi, Jessico...- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Cholera, cholera, cholera...- pomyślałam, a w mojej głowie została pustka. Ten uśmiech.
- Dlaczego mnie prześladujesz?- uśmiechnął się szeroko, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie prześladuję cię. To ty dwa razy chciałeś mi porwać psa!- odpowiedziałam- Ojciec mojej przyjaciółki jest prawnikiem. Chcesz poznać siłę brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości?
Roześmiał się serdecznie.
- A kto będzie sędzią? Ty?- wskazał na mnie- Czy ona?- dodał głaszcząc po głowie niesfornego dalmatyńczyka- A zresztą.-spojrzał na mnie- Jestem Irlandczykiem.- dumnie wypiął pierść- Więc brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości mówię szanowne Nie.
Zachichotałam.
- To co w takim razie Dumny Irlandczyk robi w centrum Londynu, który jest de facto stolicą nie tylko Anglii, ale i Wielkiej Brytanii? W takim zacisznym parku?- dodałam.
- Zacisznym? Tak się mówi teraz w USA?- jego akcent, gdy wymówił nazwę kraju, w którym się urodziłam, zadziałał na mnie jak prąd. Wstrząsnął mną delikatny dreszcz.
- Co USA ma do tego cichego parku?- zapytałam równie cicho.
- Jest cichy. I w tym cały szkopuł, moja droga.- uśmiechnął się- Pewnie mnie nie znasz. I chwała Bogu za to. Jestem członkiem jednego z bardzo popularnych boysbandów. Nazywam się Horan. Niall Horan.
Uśmiechnęłam się i lekceważąco podeszłam do lekko wilgotnej ławki obok. Oparłam o nią nogę i zawiązałam but.
- Wiem kim jesteś.- odpowiedziałam.
- Naprawdę?- zdziwił się.
- Tak. Jesteś z...- podniosłam się- One Direction.- z premedytacją, by trochę się z nim podrażnić powiedziałam nazwę zespołu z brytyjskim akcentem- Pięciu jakże utalentowanych chłopców...- uśmiechnęłam się sama do siebie- Niepewnych co ich czeka za czasów X-Factora...- spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem umalowanym na twarzy- Co jest w tobie takiego cudownego, że podbijasz serca wielu dziewcząt? Więcej niż Złote Dziecko twojego zespołu, niż Harry Styles.- znów brytyjski akcent, znów premedytacja.
- Więcej?- prychnął- Pokaż mi jedną dziewczynę, która woli mnie od Harry'ego.
- Hmmm...-spojrzałam na swojego pieska- Przedstawiam ci Lasair. Mogę ci zapewnić, że przy twoich jak... nielicznych solówkach zawsze milczy, by potem rozszczekać się ze szczęścia.- zdjęłam nogę z ławki.
- A więc ktoś musi jej puszczać nasze piosenki.- spojrzał na mnie spod uniesionej brwi, najwyraźniej próbując mnie rozkminić.
Powodzenia życzę.- pomyślałam z rozbawieniem.
- Jesteś nasza fanką?- zapytał.
Uśmiechnęłam się, przechylając głowę.
- Powiedzieć ci coś?- zapytałam.
- Słucham.- odpowiedział.
- W tych czasach największą wartość ma informacja o drugim człowieku.- ustawiłam głowę do pionu- A o sobie informacji tanio ci nie sprzedam.- uśmiechnęłam się- To będzie wymiana, co ty na to?
Uniósł brwi. Nadal chciał mnie rozgryźć.
- Zgoda. Skąd jesteś?- zapytał.
- Co tu robiłeś?- odpowiedziałam pytaniem.
- Jesteś szczwana.- stwierdził.
Uśmiechnęłam się.
- Chicago robi z człowieka szczwaną bestię.- uśmiechnęłam się.
Odpowiedział uśmiechem.
- Przyszedłem tu pograć na gitarze, żeby się uspokoić. Bo wiesz... Jestem tu tylko kilka dni. Potrzebowałem odpoczynku od fanów, fleszy i pisków. A tu jest tak cicho i odludnie.... Jak na innej planecie...- uśmiechnął się do mnie.
- Masz...tu ze sobą... gitarę?- zapytałam zdziwiona.
- Tak.- sięgnął do drzewa. Po drugiej stronie rozłożystego dębu o szerokim pniu, ukryta przed moim wzrokiem stała gitara z jasnego drewna z paskiem z jasnozielonej plecionki.
Przyjrzałam się jej. Ta gitara wiele przeszła.
- Coś ty jej zrobił?- roześmiałam się- Wygląda jakby ktoś próbował... nie wiem co nawet! Zniszczyć przy jej pomocy Barackobus?!- spojrzałam na niego i napotkałam spojrzenie najpiękniejszych oczu na Ziemi.
Kur*a, kur*a, kur*a.- pomyślałam- Nie może mieć aż tak błękitnych oczu...
- Nie, nie próbowałem tego, ale jak będę miał okazję to spróbuję.- przyjrzał się jej, a potem spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko- Grasz?- wyciągnął ją w moją stronę.
Pokręciłam głową.
- Nieeee.... zbyt. Umiem 3 piosenki. Nie jestem zbyt muzykalna. Ale za to moja przyjaciółka tak. Nawet rozważała pójście na akademię muzyczną.- odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od zniszczonej gitary- Ja... nawet nie znam nut... Ale ona.. Te wszystkie kropki, ósemki, krzyżyki...- pokręciłam głową.
Przechylił głowę.
- Zagrać ci coś?- zapytał.
Kiwnęłam głową, przenosząc spojrzenie z gitary na jego twarz.
Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jeśli pozwolisz to sobie klapniemy na trawie, na poziomie twojego psiaka.- usiadł na ziemi po turecku. Ja też tak zrobiłam.
- To jaką melodię życzysz sobie, Madame?- zapytał, pochylając się ku mnie.
- Moja przyjaciółka właśnie by cię poprawiła, przypominając, że Madame odnosi się do zamężnych kobiet, a ja wciąż się szczycę tytułem Miss Jones.- pochyliłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się.
- To co mam ci zagrać, o Miss Jones?- zapytał.
- Hmm. Może Little Things?- zaproponowałam. Chłopak uśmiechnął się i zaczął grać.
Ale On pięknie gra.- pomyślałam. Podczas solówki
Nialla zamknęłam oczy i tylko słuchałam melodyjnego głosu Blondyna. Ciszę przerwała Lasair, która po jego solówce zaczęła głośno szczekać.
- Widzisz, mówiłam prawdę.- powiedziałam dumnie, patrząc się w błękitne oczy chłopaka. Czemu one muszą być takie ładne? Nie mogę przestać się w nie patrzeć.
- Masz bardzo fajnego psa.- stwierdził Niall.
- Dziękuję, a ty ładnie śpiewasz i grasz.- powiedziałam i się uśmiechnęłam, a Blondyn odwzajemnił uśmiech. Rozmowę przerwał telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To była Charlotte.
- Sorry, ale muszę odebrać. Dzwoni moja przyjaciółka. Nie pogniewasz się?- zapytałam.
- Nie. Możesz odebrać.- powiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Również się uśmiechnęłam i odebrałam telefon.
- Tak?- zapytałam.
- Cześć. Śniadanie już na stole, więc jeśli nie chcesz jeść zimnego to wracaj do domu.- powiedziała stanowczo Charlotte.
- A co jest?- zapytałam wiedząc, że to musi być coś dobrego.
- Jajecznica.- odpowiedziała mi Chloe.
- Mam nadzieję, że zrobiłyście jej dużo, bo ją bardzo lubię. powiedziałam.
- Ty lubisz wszystko.- stwierdziła Charlotte i się rozłączyła.
- Kto to był i po jakim języku rozmawiałyście?- zapytał zaciekawiony Blondyn.
- Rozmawiałyśmy po polsku. Dzwoniła Charlotte i powiedziała, że śniadanie już na stole.- odpowiedziałam.
- Może chcesz zjeść z nami?- zapytałam mając nadzieję, że się zgodzi.
- A co jest?- Blondyn zadał takie samo pytanie do mnie jak ja do Chloe.
- Jajecznica.- powiedziałam oblizując usta.
- To idziemy.- powiedział Niall i chyba nie mógł się doczekać jedzenia, bo szybko wstał i wziął gitarę w ręce.
- Lasair do nogi.- powiedziałam wstając i stuknęłam lewą ręką udo. Pies błyskawicznie znalazł się przy mnie.
- Daleko mieszkacie?- zapytał chłopak.
- Nie, ale lepiej włóż kaptur, bo trzeba przejść przez bardzo ruchliwą ulicę.- zaproponowałam, a Blondyn pokiwał głową i włożył kaptur.
- To musi być męczące gdy na każdym kroku ktoś Cię zaczepia.- powiedziałam.
- Można się do tego przyzwyczaić, ale czasem dobrze jest od tego odpocząć.- odpowiedział mi Niall i w tym samym czasie podbiegła do nas jakaś dziewczyna wyglądająca na 16 lat.
- Cczczyyy... mogę... zrobić sobie... z tobą... zdjęcie?- wyjąkała.
Niall uśmiechnął się i zdjął kaptur.
- Jasne. Jak ci na imię?- zapytał.
- Lissa...- odpowiedziała.
- Więc zróbmy sobie zdjęcie, Liso.- uśmiechnął się słodko, patrząc jak drżącymi dłońmi wyjmuje komórkę.
- Pomogę ci.- zaoferował się i przejął od niej telefon. Potem ją przytulił i uśmiechając się do telefonu zrobili sobie zdjęcie.
Udało mi się ukryć uśmiech na widok tego jak dziewczynie uginały się nogi, gdy ją puścił.
- Dzdzdziękuję.- wyjąkała i odeszła.
- Mam nadzieję, że nie zemdleje po drodze.- powiedziałam, gdy dziewczyna odeszła na tyle byśmy byli poza zasięgiem jej słuchu i zachichotałam.
- Wciąż mi nie powiedziałaś czy jesteś naszą fanką... Ale wybór piosenki jest jednoznaczny.- dodał z rubiesznym uśmiechem.
Wzniosłam oczu ku niebu.
- Kiedyś może otrzymasz odpowiedz na to pytanie...- odpowiedziałam- Idziemy?
- Idziemy, Miss Jones.- uśmiechnął się rozbrajająco i nałożył kaptur, a z kieszeni bluzy wyjął okulary pilotki.
Gdy je nałożył nie można było go rozpoznać. Uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Jesteś urocza.- wypalił.
Zamrugałam zaskoczona.
- Dziękuję... Ale nie sądzę tak...- odpowiedziałam, rumieniąc się- Idziemy...- przypięłam smycz do obroży Lasair dla bezpieczeństwa.
Wraz z Niallem w milczeniu szliśmy do naszego domu.
- Ładny apartamentowiec.- stwierdził, przyglądając się budynkowi.
- Nie wszystkie mieszkania są zamieszkane.- wyjaśniłam- Ale potwierdzam. Ładny.
Uśmiechnął się.
Podeszliśmy do mojej klatki i nacisnęłam guzik z numerem naszego mieszkania.
- Yes?- usłyszałam głos Amy.
- To ja koczkodanie, otwieraj.- odpowiedziałam.
- Aaa... to ty. Chloe! Gdzie ty z tym...?!- drzwi zabrzęczały, a Niall otworzył je przede mną.
- Miss Jones?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Zachichotałam i weszłam do środka.
- To twoje przyjaciółki?- zapytał.
- Tak. Dwie. Od razu ostrzegam, że obie są chore umysłowe.- dodałam.
- Do listopada spędzę czas w trasie koncertowej z czwórką chłopaków z ADHD. Uwierz, nikt nie może być bardziej walnięty.- odpowiedział mi z Uśmiech.
Roześmiałam się.
- To doznasz szoku.- powiedziałam i weszliśmy do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem ostatniego piętra.
Chłopak oparł się plecami o ścianę i zamknął oczy, oddychając głęboko.
Poznałam ten sposób oddychania.
- Masz klaustrofobię?- zapytałam cicho.
Pokiwał głową.
- Niedobrze ci?- zapytałam.
Pokręcił głową, oddychając powoli.
- Niall, wszystko dobrze?- zapytałam zdenerwowana i mimowolnie podeszłam do niego.
Oddychał ciężko.
- Niall?- dotknęłam jego ramienia dłonią, a on otworzył oczy.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy przedzieleni tylko cienką warstwą plastikowych szkieł pilotek Nialla. Wiedziałam jak zachowywać się w takich przypadkach, bo Chloe cierpiała na lęk wysokości i jej ataki paniki wyglądały tak samo.
- Powiedz, lepiej żebym zdjął kaptur?- zapytał mnie.
- Jeśli nie chcesz czymś oberwać to radzę pokazać ci twarz, ale nie gwarantuje, że Charlotte nie zemdleje na twój widok.- odpowiedziałam.
Zdjął okulary i kaptur.
- Tak lepiej?- zapytał.
- No to będę próbować ją łapać.- stwierdziłam.
Uśmiechnął się słabo.
- Bez przesady.- stwierdził, a winda się zatrzymała i drzwi otworzyły.
Wyszliśmy spokojnie, ale Niall wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy znaleźliśmy się poza windą.
- Jak chcesz, ale ja niczego nie gwarantuję.- podeszłam do drzwi- Proszę.- otworzyłam je i wpuściłam pierwszego gościa. Wszedł do mieszkania,a ja za nim.
Nagle zza otwartych drzwi do łazienki wyskoczyła Amy i zdzieliła go poduszką po głowie, tak, że ten wpadł na mnie, a ja w tym momencie tylko co zamknęłam drzwi do mieszkania i nie zdążyłam się odwrócić.
Niall wpadł na mnie, a ja wyłożyłam się jak długa.
- Mam cię, Jess!- wykrzyknęła Amy.
- Mnie?- zapytałam zdenerwowana.
- Oh...shit.- najwyraźniej to wyglądało jeszcze gorzej niż sobie to wyobrażałam.
- Jezus, Jessica, are you okay?- Niall podniósł się szybko ze mnie, by nie przeciągnąć tej niewygodnej sytuacji z rękami na moim tyłku.
Przewróciłam się na plecy i rozmasowałam sobie czoło, którym lekko mówiąc, uderzyłam się o posadzkę.
- Yeah... I think..- spojrzałam na swoje palce. Krew. Chwila. Krew? Krew!
- Rozcięłam sobie łuk brwiowy, geniuszu!- kontynuowałam po angielsku, patrząc na Amy.
- Przepraszam! Przepraszam!- jęknęła- Myślałam, że to ty!
Po schodach zbiegła Chloe.
- Co wy tu do diab... Oh.- przerwała na widok Nialla i uśmiechnęła się- Hi.
- Hi.- odpowiedział.
- Co wyście zrobili?- zapytała Charlotte- Nie można was zostawić na pięć minut samych.
- Nic, tylko Amy zdzieliła Nialla poduszką z taką siłą, że ten upadł na mnie, a ja sobie rozbiłam głowę o podłogę.- odpowiedziałam.
Niall podał mi dłoń i pomógł wstać.
- Niall, ta sierota co pomyliła ciebie ze mną to Amy.- wskazałam na przyjaciółkę ubraną w białe legginsy z kwiatowym wzorem, różową, dłuższą bokserkę i beżowe skeakersy. Włosy miała rozwiązane i swobodnie opadały jej prawie do pasa lekko falując. Oczy miała dziwnie duże. Chyba za sprawą kreski na górnej i dolnej powiece i rozpoznałam w tym dzieło Charlotte, bo eyeliner na górnej powiece kończył się małym ogonkiem. Rzęsy wydłużyła sobie tuszem, a na policzkach miała odrobinę różu...
Chwila! Odrobinę różu? Ta się tak wyraźnie maluje tylko jak gdzieś się wybieramy... Okeeeeeeeej... Czy ja o czymś nie wiem?
- A to jest Charlotte.- dodałam, przenosząc wzrok na blondynkę na schodach. Uśmiechnęła się słabo.
- Am, na serio pomyliłaś ich ze sobą?- Blondi spojrzała na brązowowłosą- Jak można ich pomylić?
- Powiedzmy, że nie spodziewałam się, że przyjdzie tu jakiś chłopak.- odpowiedziała jej Amy.
- Jest od niej 10 centymetrów wyższy. No chyba to jest różnica. Dość zauważalna.- prychnęła Charlotte.
- Dla mnie żadna, ale dla ciebie tak, niziołku!- odpowiedziała jej Amy i spojrzała na Nialla- Nic ci nie zrobiłam? Ta poduszka ma guziki...
- Nie, jestem cały. W porównaniu do Jessici.- odpowiedział i spojrzał na mnie.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wciąż trzymamy się za ręce.
Chloe pokręciła głową, schodząc ze schodów. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma buty na obcasie. Eh, ta to od zawsze chyba miała Kompleks Napoleona. Miała na sobie beżową luźną sukienkę, przepasaną w pasie, podkreślającą jej szczupłą figurę w kształcie klepsydry, ale zsunęła na ramiona dekolt na gumce i świat mógł ujrzeć czarne ramiączka jej stanika. Buty miała na 10 centymetrowym obcasie, czarne z cholewką na gumkę. A na rękach złotą bransoletkę owiniętą wokół czarnego, cieniutkiego, skórzanego paska. Włosy związała w kłos, ale kilka pasemek z niego wyszło i zwisały przy jej twarzy, luźno dotykając obojczyka dziewczyny. Oczy podkreśliła eyelinerem, jak już mówiłam, którego kreska była zakończona ogonkiem i maskarą. Poza tym chyba specjalnie się nie malowała.
Nagle do mnie dotarło.
Obiecałyśmy Amy, że dzisiaj będzie mogła nad nami wyżywać się za pomocą aparatu fotograficznego. O Matko i Córko...
- Co trzymasz gościa w drzwiach.- zbeształa mnie Chloe- Chodź.- uśmiechnęła się do Nialla.
Widząc, że chłopak się waha, wykorzystałam to, że trzymam go za rękę i pociągnęłam go w głąb mieszkania. Weszliśmy do kuchni, a przed nami Lasair, która najwyraźniej aż się rwała, by pokazać swojemu nowemu przyjacielowi jej królestwo.
- Siadaj.- posadziłam blondyna na krześle, a same z dziewczynami zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. Na płycie indukcyjnej stała duża patelnia cała wypełniona jajecznicą z boczkiem, papryką, pomidorami i szczypiorem.
- Może ja pomo...- zaczął Niall, a ja uciszyłam go spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się.
- Pomożesz jak będziesz siedzieć i gadać.- odpowiedziałam.
- Ale o czym?- zapytał.
Charlotte spojrzała na niego z rozbawieniem.
- O czymkolwiek. Boże, nigdy tego nie robiłeś czy co?- zapytała.
Uśmiechnął się.
- Gadanie o czymkolwiek to szeroki teren do popisu, ale muszę mieć jakieś podparcie do niego.- odpowiedział- Co proponujesz, Charlotte?
- Chloe.- poprawiła go- Mów mi Chloe.- uśmiechnęła się i wyjęła z szafki talerze- Oglądałeś film Ojciec Chrzestny.
- Jo, że tak.- odpowiedział- Do tej pory pomarańcze mnie przerażają.
Roześmiałyśmy się.
- Też zauważyłeś ten system Pomarańcze=śmierć kogoś?- zapytałam.
- To chyba łatwe do zauważenia.- stwierdził.
- No raczej. Ale to jest zajebiste z tymi pomarańczami.- stwierdziła Amy i postawiła przed Niallem szklankę, a potem ustawiła pozostałe.
- Nie. Najładniejszy był kot.- stwierdziła Chloe.
- Kociara.- prychnęłam.
- Kot był fajny. Ale szkoda, że nie było psa.- stwierdził Niall.
- Piąsia, też tak sądzę.- przybiłam blondynowi piątkę.
Charlotte postawiła talerze i karton soku pomarańczowego, a ja nałożyłam jajecznicę na talerze.
- Mam takie pytanie...- spojrzał na dziewczyny- Próbuję to z niej wyciągnąć od pół godziny, ale nie chce powiedzieć.- wskazał na mnie- Czy ona jest fanką mojego zespołu?- spojrzał na Charlotte.
Ta się roześmiała wraz z Amy.
- Powiedzmy, że to One Direction Infection w stanie cholernie mocno bardzo krytycznym.- odpowiedziała mu Amy, a ja usiadłam na krześle, rumieniąc się.
- A kto zaraził się pierwszy, doktorku?- Chloe pchnęła ją delikatnie biodrem w bok- Ty i ty rozsiałaś to między naszą trójkę.
Niall uśmiechnął się lekko.
- Jedz.- powiedziałam do niego, a Amy usiadła, podczas gdy Charlotte włączyła ekspres do kawy i usiadła z nami.
- Wspominała też, że ty, Charlotte, jesteś naszą fanką.- dodał, patrząc na blondynkę.
Uśmiechnęła się.
- To nie jest tajemnica. Ale powiedzmy, dzisiaj ich prawie nie zabiłam.- odpowiedziała.
Zakrztusił się.
- Co zrobiły?
- Odśpiewały cały refren Best Song Ever najbardziej nieczysto jak się tylko dało. I najgłośniej. Jestem pewna, że cały budynek słyszał jak ktoś obrywa tego kota ze skóry.- odparła, jedząc spokojnie.
Spojrzał na mnie i na Amy. Uśmiechnęłyśmy się szeroko.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Jessico.- stwierdził.
- Że nie czysto śpiewam?- zapytałam.
- Nie, że obdzierasz koty ze skóry.- odpowiedział.
- Dojdziesz sam do parku, czy cię odprowadzić?- zapytałam.
- Poradzę sobie.- uśmiechnął się, poprawiając gitarę, którą na pasku przewiesił sobie przez pierś.
- No to chyba...- spojrzałam na niego z uśmiechem- Do zobaczenia.
- Na razie, Jessico.- pochylił się i mnie uściskał.
Oddałam uścisk.
- Na razie.- puściłam go i uśmiechnęłam się. Spojrzał mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Jednakże po dosłownie dwóch sekundach na powrót się do mnie uśmiechnął.
- Czeeść...- uniósł dłoń i odwrócił się na pięcie, by zbiec po schodach.
- Hej...- mruknęłam jeszcze i zamknęłam drzwi.
- Jezuuu...- uśmiechnęłam się szeroko i wskoczyłam jednym susłem na kanapę.
Nie mogłam uwierzyć. Spędziłam pół dnia z Niallem Horanem. Z NIALLEM HORANEM. N I A L L E M H O R A N E M!!!
Przez chwilę leżę spokojnie wspominając jak Niall przesiedział ze mną dwie godziny w moim pokoju i rozmawiał ze mną. Nawet chciał mnie nauczyć grać na gitarze, a gdy zaczęłam nieporadnie brzdąkać o gitarę przyszła Chloe pytając czy mi się nigdy nie skończy nadzieja na porządne nauczenie się gry na tym instrumencie.
- Co masz na myśli?- zapytał ją Niall.
- Przez trzy miesiące nauczyłam ją grać 3 piosenki. Trzy.- pokazała mu wyprostowany palec wskazujący, środkowy i serdeczny.
- Ja jestem pojętną uczennicą, to ty jesteś słabą nauczycielką.- odpowiedziałam.
- Chyba mało cierpliwą.- zachichotała blondynka.
- Może nie jestem takim super-mózgiem muzycznym jak ty, ale...- zaczęłam, a ona wskazała na Nialla, który leżał na plecach na moim łóżku i się śmiał.
- Jesteście...- nawet tego nie dokończył śmiejąc się dalej.
- Jesteśmy co?- spojrzałam na niego z miną Powiesz coś co mi nie pasuje, a uduszę cię poduszką.
Zachichotał.
- Już jestem spokojny.- odpowiedział.
Charlotte zaśmiała się.
- Powodzenia, Niall- rzuciła i wyszła.
Wróciłam do rzeczywistości.
Chwila. Blondi wtedy wyszła... i już nie wróciła. Amy też nie widziałam. Kiedy szliśmy na górę z Niallem siedziała na kanapie i oglądała telewizję, a kiedy schodziliśmy... wyparowała! Ale równie dobrze mogła pójść do swojego pokoju, a z mojego pokoju słabo słychać co się dzieje na korytarzu...
- Dziewczyny?!- krzyknęłam, podnosząc się.
Odpowiedziała mi względna cisza, nie licząc buczenia klimatyzacji.
- Dziewczyny?!- krzyknęłam zrywając się z kanapy.
Gdzie jest Lasair? Poszły gdzieś beze mnie i mi nie powiedziały?! Niemożliwe...
- Dziewczyny?!- wbiegłam po schodach i zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Amy. Wewnątrz słychać było wiatrak, ale chyba coś jeszcze...
Zastygłam w bezruchu nasłuchując uważnie. Coś jakby uderzanie palcami o klawisze... Prawie kompletnie zagłuszone przez wiatrak.
Pochyliłam się, przysuwając do drzwi ucho.
Poczułam znajomy, znienawidzony dogłębnie zapach. Zapach dymu i palonej skóry. Zapach palonych śmieci.
Dym papierosowy.
Otworzyłam drzwi zamaszyście.
- Co wy tu do jasnej cholery...?- słowa zastygły mi w ustach, gdy zobaczyłam Cloe, która stoi przy otwartym oknie i pali fajkę, a Amy nawet nie reaguje, tylko siedzi na łóżku z laptopem na kolanach.
- Charlotte!- warknęłam i dopiero wtedy dostrzegłam, że Lasair leży na dywanie przed łóżkiem Amy i śpi.
Otworzyła leniwie oko.
- Słucham?- strzepnęła popiół z końcówki papierosa zza okno.
- Wyrzuć to.- wycedziłam, irytując się po koniuszki uszy.
- Za chwilę, tylko go dopalę.- odpowiedziała i zaciągnęła się.
- Amy!- krzyknęłam w stronę drugiej dziewczyny.
- Przestań, to jest silniejsze od niej. A i tak to jej pierwszy papieros od około 2 tygodni.- odparła na to ciemnowłosa, nawet nie podnosząc na mnie oczu- Ostatnio paliła, gdy tylko przyleciałyśmy czyli około 2 tygodnie temu.
- Ale...!- zaczęłam.
- Słuchaj, na prawdę się staram...- zaczęła Chloe- Ale ty mi wcale nie pomagasz...
- Nie pomagam?!- spojrzałam na nią jak na kompletną idiotkę.
- Nie pomagasz. Napierasz na nią. To nie jest odwyk narkotykowy, że odcina się dostęp uzależnionemu do środków odurzających z jednym dniem.- broniła ją Amy- Nie patrz tak na mnie.- spojrzała na mnie- Nie popieram tego, że Charlotte pali, ale bez jaj. Myślisz, że jak będziesz na nią wrzeszczeć to coś jej to pomoże? Papierosy rzuca się stopniowo. Sama wiem, bo mój ojciec palił. Myślisz, że Chloe rzuci tak od wielkiego gromu?- przyjrzała mi się uważnie- Zacznij palić to zrozumiesz jak jest trudno.
- Nigdy. Brzydzę się tym.- odpowiedziałam- A ty skąd to wiesz?- zapytałam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Chloe.
- Powiedzieć jej czy nie?- zapytała.
- Amy paliła jeszcze dobre 3 lata temu.- zwróciła się do mnie Charlotte.
- A potem mój braciszek się dowiedział o tym i zrobił mi pranie mózgu na temat palenia i już nie palę.- dodała Amy.
- Charles coś wspominał...- zaczęłam.
- A wspominał, o tym, że...- powiedziała Amy, ale blondynka jej przerwała głośnym Ehem!
- O czym?- zapytałam.
- Że jestem głodna.- odpowiedziała mi Charlotte, wyrzucając za okno niedopałek i wstając, naprowadzając wiatrak na okno.
Dotarło do mnie, że ten zabieg przeprowadziła, by usunąć zapach dymu. Tylko czemu paliła w pokoju Amy?
- Idę coś wykombinować.- minęła mnie w drzwiach, a ja mimowolnie zmarszczyłam nos. Pachniała dymem.
Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu chleba. Pusto, głucho, wieje systemem student.
- Co mogę zjeść na kolację?- krzyknęłam w stronę salonu, w którym siedziały dziewczyny.
- Zapiekankę z obiadu.- odpowiedziała Amy. Chloe się nie odezwała, bo ona od dawna nie jada kolacji.
Zapiekankę przyrządziła Charlotte. Była mieszaniną kiełbasy, włoskiego sera, patisona, cukinii i cebuli z dodatkiem jednego jajka.

Nałożyłam sobie porcję na talerz i poszłam na górę do swojego pokoju.
Najpierw przebrałam się w mięciutką piżamę z fioletową krową. Była moja ulubioną piżamą. Składała się z fioletowej koszulki z krótkim rękawem z fioletową krową i białych shortów z fioletowymi łatami.
Dziewczyny zawsze się śmiały z tej piżamy, ale według mnie jest słodka.
Wzięłam do ręki spodnie i strzepnęłam je, bo było na nich pełno włosów Lasair.
Z tylnej kieszeni wypadła karteczka.
Zdziwiona podniosłam ją. Była złożona na pół. Rozłożyłam ją.
Na środku chłopięcym pochyłym pismem było napisane:
Lubię cię. Zadzwoń. Niall xoxo
Pod tym był numer telefonu.
Nie zastanawiając się co robię podniosłam się i podeszłam do biurka, na którym leżał mój telefon. Wykręciłam numer i wcisnęłam na ekranie Połącz. Nie bardzo zastanawiałam się co robię. Od zawsze byłam impulsywna. Najpierw robiłam, potem myślałam.
Przyłożyłam telefon do ucha, wciąż wpatrując się w karteczkę.
XOXO. 2xKiss&Hugs. Podwójne całusy i uściski.
Jeden sygnał.
Lubię cię. Lubi mnie. Chyba bardzo skoro dał mi swój numer telefonu. W końcu ile fanek ma jego numer? Ale zachowywał się inaczej niż z wszystkich relacji Directioners. Był czulszy. Delikatniejszy...
Drugi sygnał.
Zadzwoń. Właśnie to robię- pomyślałam- Pomimo, że to lekko głupie z mojej strony. Masz tysiące fanek. Dlaczego ja? Dlaczego nie inna? Zabawniejsza? Ładniejsza? Mądrzejsza? Rozsądniejsza? Bez ADHD? Z mniejszym żołądkiem? Dlaczego, Niall?
Trzeci sygnał.
Niall. Włożyłeś tą karteczkę, kiedy na mnie upadłeś.- uświadomiłam sobie i z jakiegoś powodu, a właściwie bez zaczęłam powtarzać w myślach- Nie odbieraj! Nie odbieraj! Nie odbieraj!
Po trzecim sygnale nastąpiła cisza.
Nie odebrałeś. Błagam. Może nie odbierasz obcych numerów? Proszę. Nie odbieraj. Serce mi tak wali, że nie wydobędę z siebie słowa, Niall!
Chyba... nie odebrał jednak...
Ufff....
- Halo?- po drugiej stronie rozległ się najcudowniejszy z cudownym głosów.
To wpadłam.- pomyślałam.
_________________________________________________________________________________
Cześć i czołem! Kluski z rosołem :-D. Witajcie. To ja Zosika PL, mam dla was taki tam. Rozdzialik. Pisany w pocie czoła i krwi.
Nie, żartuję, żadnej krwi nie było, co nie, Ganja? Chyba nie było, ale nie jestem pewna. Na pewno był pot, bo za oknem 28 stopni Celsjusza. Jak miło <3
Tak więc. Znów ogłoszenie parafialne: 2 do 3 komentarzy, nasze się nie liczą i wstawiamy następny rozdział :)
Love ya, Zosika PL